Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Nie spodziewali się kary, raczej nagrody

10 listopada 2019

„Zabój­cy nawet nie pró­bo­wa­li ucie­kać, nie zmy­li z sie­bie krwi ofia­ry. Spo­koj­ni i pogo­dze­ni z losem, przy­zna­li się do wszyst­kie­go, jak­by uwa­ża­jąc, że postą­pi­li spra­wie­dli­wie, że to im sta­ła się krzyw­da. Choć dopu­ści­li się zbrod­ni, byli jej ofia­ra­mi na rów­ni z tym, któ­re­go zabili.

Nie spo­dzie­wa­li się kary, raczej nagrody”.

Wojciech Jagielski, Wypalanie traw
Woj­ciech Jagiel­ski, Wypa­la­nie traw

Zabroniono miłości

Małe mia­stecz­ko w RPA już po apar­the­idzie. Wiel­cy poli­ty­cy zde­cy­do­wa­li, że będzie już nor­mal­nie. Ale nor­mal­ność nie dotar­ła do Ven­ter­dor­pu. Tu wciąż jest segre­ga­cja, rasizm i pogar­da dla dru­gie­go czło­wie­ka. Zabro­nio­no „mie­sza­nych mał­żeństw i miło­ści mię­dzy rasa­mi, wpro­wa­dzo­no oddziel­ne szko­ły, szpi­ta­le, skle­py, urzę­dy, ław­ki w par­kach i par­ki, pla­że, restau­ra­cje, boiska, pla­ce zabaw, zawo­dy spor­to­we, miej­sca w auto­bu­sach i pocią­gach, a nawet przy­stan­ki i kład­ki nad uli­ca­mi dla prze­chod­niów. Czar­no­skó­rym stu­den­tom medy­cy­ny zabro­nio­no prze­pro­wa­dzać sek­cji zwłok zmar­łych bia­łych, a czar­no­skó­rych wier­nych wyklu­czo­no z bia­łych Kościo­łów. Bia­łym zaś zabra­nia­no jeź­dzić rowe­ra­mi, uzna­jąc, że pojazd ten prze­zna­czo­ny jest tyl­ko dla słu­żą­cych, a więc czarnych”.

Nie ubiegał się, a został królem

Mia­stecz­kiem rzą­dzi (a raczej je ter­ro­ry­zu­je ) Ter­re Blan­che, samo­zwań­czy przy­wód­ca skraj­ne­go ugru­po­wa­nia Burów – bia­łe­go ple­mie­nia Afry­ki  (jak sami się nazy­wa­li). „Choć nigdy nie pia­sto­wał w Ven­ters­dor­pie żad­ne­go urzę­du ani nawet się o nie­go nie ubie­gał, był w mia­stecz­ku kró­lem”. Sta­nął na cze­le Afry­ka­ner­skie­go Ruchu Opo­ru, by stwo­rzyć pań­stwo według wła­snych zasad – przede wszyst­kim z dala od rdzen­nych miesz­kań­ców. Gnę­bie­ni czar­no­skó­rzy się­ga­ją po zemstę. (Spo­ro o dzia­ła­niach Blan­che­’a pisze świet­ny repor­ter histo­rycz­ny Adam Hoch­schild).

Nie było już niewinnych i winowajców

Woj­ciech Jagiel­ski doty­ka tema­tu mrocz­nych stron i roz­cza­ro­wa­nia rewo­lu­cją spo­łecz­ną, któ­ra dopro­wa­dzi­ła do znie­sie­nia w RPA apar­the­idu. Jego upa­dek miał swo­ją mrocz­ną stro­nę. Nie ma pro­ste­go podzia­łu na prze­śla­dow­ców i ofia­ry: „Wszyst­ko się roz­ma­zy­wa­ło, zaczy­na­ło blak­nąć, sza­rzeć, świą­tecz­ne sta­wa­ło się powsze­dnim. Nie było już nie­win­nych i wino­waj­ców, zwy­cięz­ców i zwy­cię­żo­nych. Opo­wie­dze­nie się za słusz­ną spra­wą i po wła­ści­wej stro­nie, któ­re kie­dyś wyma­ga­ło odwa­gi i siły, nie dawa­ło się już wię­cej prze­ciw­sta­wiać wie­rze w spra­wę złą i trwa­niu przy niej. A nawet zwy­czaj­ne­mu tchó­rzo­stwu. Nie bar­dzo było więc jak obno­sić się ze swo­im męczeń­stwem, pamię­cią o poświę­ce­niach, męstwie i krzywdzie”.

Nie popierał, ale i się nie buntował

Jagiel­ski jest w tej książ­ce tro­chę pisa­rzem, tro­chę repor­te­rem. Pisa­rzem – bo swo­jej opo­wie­ści nada­je arty­stycz­ną for­mę. Repor­te­rem – bo odsła­nia mecha­ni­zmy rzą­dzą­ce tym kawał­kiem rze­czy­wi­sto­ści, któ­ry opi­su­je. Oto jak – lite­rac­ko prze­pięk­nie – poka­zu­je, dzię­ki cze­mu maszy­ne­ria apar­the­idu funk­cjo­no­wa­ła dłu­gie lata. Jego boha­ter „nie popie­rał apar­the­idu, ale i nie bun­to­wał się prze­ciw­ko nie­mu. Tak jak nie bun­to­wał się prze­ciw­ko jesien­nym sło­tom czy temu, że zimą mrok zapa­da wcze­śnie. Nie lubił tego, ale nic nie moż­na było na to pora­dzić. Nie wal­czył z tym, nawet nie pró­bo­wał. Nie czuł takiej potrze­by, nie wie­rzył też, by utar­ty bieg rze­czy mógł się zmienić”.

Życie napi­sa­ło gorz­ki ciąg dal­szy tej książ­ce. Pol­scy nacjo­na­li­ści, widzą­cy w Blan­che­’m boha­te­ra (na ich blo­gach przed­sta­wia­ny jest jako „bun­tow­nik”, zabi­ty przez „czar­nych ban­dy­tów”), urzą­dza­li wyciecz­ki do RPA. Z książ­ką Jagiel­skie­go w ręku szu­ka­li śla­dów swe­go ido­la. Podob­nie jak nie­ste­ty w przy­pad­ku Janu­sza Walu­sia.

Woj­ciech Jagiel­ski, Wypa­la­nie traw, wyd. Znak, Kra­ków 2012

8/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka

Przebogaty biedny kontynent

Czy na 48 stro­nach książ­ki dla dzie­ci da się przed­sta­wić kon­ty­nent, skła­da­ją­cy się z 55 kra­jów? To prze­cież mniej niż stro­na na jeden kraj! 

Żeby mieć kogoś, kto by mnie szukał

Do pew­ne­go momen­tu wszyst­ko szło gład­ko, do pew­ne­go momen­tu Yeji­de z Nige­rii mogła być Mary czy Kasią z dowol­ne­go zachod­nie­go kra­ju. Stu­dia, wła­sny nie­wiel­ki biz­nes, pra­ca, dom wynaj­mo­wa­ny (i opła­ca­ny po poło­wie) z uko­cha­nym mężem. Wszyst­ko to runie, gdy mło­da mał­żon­ka nie będzie mogła zajść w ciążę.

konrad-piskala-sudan

To Bóg nalewa tu wodę

Piska­ła nie jest pro­ro­kiem, ale jest bystrym obser­wa­to­rem. Prze­wi­dział to, co (kil­ka lat po wyda­niu jego książ­ki) dzie­je się teraz w Suda­nie: “W Afry­ce woj­ny się nie koń­czą, one przy­ga­sa­ją, tlą się, aby nagle ogar­nąć pół kra­ju albo kraj sąsied­ni czy nawet tery­to­rium kil­ku państw. To dal­szy ciąg tej samej peł­za­ją­cej wojny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *