Nie jestem numerkiem
Dokument nagradzanej w Berlinie i Cannes reżyserki Mati Diop jest poetyckim zapisem zwrotu przez Francję pierwszych 26 dzieł sztuki, zagrabionych ponad sto lat temu z dzisiejszego Beninu.
Dokument nagradzanej w Berlinie i Cannes reżyserki Mati Diop jest poetyckim zapisem zwrotu przez Francję pierwszych 26 dzieł sztuki, zagrabionych ponad sto lat temu z dzisiejszego Beninu.
Matka afrykańskiego kina, żona jednego z ojców angolskiej niepodległości, nakręciła film o walce z portugalskim kolonizatorem. Demaskujący brutalność reżimu obraz został wpuszczony do kin dopiero po Rewolucji goździków.
„Dni zaburzały mi noce. Przewracałem się na łóżku. Często godzinami nie mogłem zasnąć. Z ciemności wyłaniała się prawda” – pisze nagrodzony Pulitzerem syn libijskiego dysydenta, który przez ćwierć wieku szukał jakichkolwiek wieści o uwięzionym przez reżim Kaddafiego ojcu.
Szalonemu tempu polityki lat 60 ub. wieku, kiedy w jednym roku 17 państw afrykańskich ogłosiło niepodległość, dotrzymuje kroku autor dokumentu o tym, jak Belgowie nie chcieli porzucać bogactw naturalnych swej dawnej kolonii. Oraz o tym, jak Louis Armstrong przygrywał do organizowanego przez swój kraj zamachu stanu.
To książka powstała z wkurzenia: „Zbyt długo Afryka była uważana za synonim biedy, konfliktów, korupcji, wojen domowych i wielkich przestrzeni jałowej czerwonej ziemi, gdzie pleni się jedynie nędza”. I jest to słuszny gniew.
Siłą filmu jest zdeterminowany główny bohater, który jednak nie jest postacią jednoznaczną. Młody etnolog z Berlina w czasach najciemniejszego kolonializmu jedzie do Afryki wraz z ekspedycją wojenną. Ma prowadzić badania. Przyciąga go tam jednak coś innego. A raczej ktoś inny.
Początki ideologii nazizmu miały miejsce w XIX w. Ludobójstwo Herero i Nama w koloniach Cesarstwa Niemieckiego było pierwszą odsłoną rasistowskich zbrodni.
Johnny Depp w wybitnym, malarskim filmie, do którego scenariusz na podstawie własnej powieści napisał noblista z Afryki. Nie można od kina chcieć więcej.
Bissau, Chartum, Harare, Tigraj, Kuala Lumpur, Abidżan – komu przyjemność sprawia sam dźwięk tych odległych miejsc, niech koniecznie kupi drugi już zbiór krótkich reportaży Wojciecha Jagielskiego. Mówią one o świecie, o którym nam się nie śniło, o którym na co dzień w ogóle nie myślimy, a w którym żyją ludzie tacy jak my.
„Wielu Afrykanów ginie, żeby można było zażegnać tę europejską awanturę” – mówi bohater książki o Wielkiej Wojnie i nie mniej potężnej miłości.
“Wieloletnie doniesienia o wojnie i korupcji w Kongo przesłoniły prawdziwego ducha Kongijczyków”- tak zaczyna się muzyczny dokument “Królowie rumby”. A potem następuje półtoragodzinna muzyczna impreza. Rumba wybucha, porywa i nie chce puścić.
“Próba sił” to pierwszy widziany przeze mnie afrykański film fabularny, którego twórcy osadzili akcję w przeszłości. Opowiada on o wielkiej miłości na tle historii Zanzibaru lat ’50 ub. w.
Dokument nagradzanej w Berlinie i Cannes reżyserki Mati Diop jest poetyckim zapisem zwrotu przez Francję pierwszych 26 dzieł sztuki, zagrabionych ponad sto lat temu z dzisiejszego Beninu.
Matka afrykańskiego kina, żona jednego z ojców angolskiej niepodległości, nakręciła film o walce z portugalskim kolonizatorem. Demaskujący brutalność reżimu obraz został wpuszczony do kin dopiero po Rewolucji goździków.
„Dni zaburzały mi noce. Przewracałem się na łóżku. Często godzinami nie mogłem zasnąć. Z ciemności wyłaniała się prawda” – pisze nagrodzony Pulitzerem syn libijskiego dysydenta, który przez ćwierć wieku szukał jakichkolwiek wieści o uwięzionym przez reżim Kaddafiego ojcu.
Szalonemu tempu polityki lat 60 ub. wieku, kiedy w jednym roku 17 państw afrykańskich ogłosiło niepodległość, dotrzymuje kroku autor dokumentu o tym, jak Belgowie nie chcieli porzucać bogactw naturalnych swej dawnej kolonii. Oraz o tym, jak Louis Armstrong przygrywał do organizowanego przez swój kraj zamachu stanu.
To książka powstała z wkurzenia: „Zbyt długo Afryka była uważana za synonim biedy, konfliktów, korupcji, wojen domowych i wielkich przestrzeni jałowej czerwonej ziemi, gdzie pleni się jedynie nędza”. I jest to słuszny gniew.
Siłą filmu jest zdeterminowany główny bohater, który jednak nie jest postacią jednoznaczną. Młody etnolog z Berlina w czasach najciemniejszego kolonializmu jedzie do Afryki wraz z ekspedycją wojenną. Ma prowadzić badania. Przyciąga go tam jednak coś innego. A raczej ktoś inny.
Początki ideologii nazizmu miały miejsce w XIX w. Ludobójstwo Herero i Nama w koloniach Cesarstwa Niemieckiego było pierwszą odsłoną rasistowskich zbrodni.
Johnny Depp w wybitnym, malarskim filmie, do którego scenariusz na podstawie własnej powieści napisał noblista z Afryki. Nie można od kina chcieć więcej.
Bissau, Chartum, Harare, Tigraj, Kuala Lumpur, Abidżan – komu przyjemność sprawia sam dźwięk tych odległych miejsc, niech koniecznie kupi drugi już zbiór krótkich reportaży Wojciecha Jagielskiego. Mówią one o świecie, o którym nam się nie śniło, o którym na co dzień w ogóle nie myślimy, a w którym żyją ludzie tacy jak my.
„Wielu Afrykanów ginie, żeby można było zażegnać tę europejską awanturę” – mówi bohater książki o Wielkiej Wojnie i nie mniej potężnej miłości.
“Wieloletnie doniesienia o wojnie i korupcji w Kongo przesłoniły prawdziwego ducha Kongijczyków”- tak zaczyna się muzyczny dokument “Królowie rumby”. A potem następuje półtoragodzinna muzyczna impreza. Rumba wybucha, porywa i nie chce puścić.
“Próba sił” to pierwszy widziany przeze mnie afrykański film fabularny, którego twórcy osadzili akcję w przeszłości. Opowiada on o wielkiej miłości na tle historii Zanzibaru lat ’50 ub. w.
© Kasia Urban i Polska Fundacja dla Afryki, 2020