„Zupełnie niczego” - brzmiała odpowiedź jednego z zimbabweńskich profesorów historii na pytanie, czego uczono go w szkole o budowniczych Wielkiego Zimbabwe. „Uczyłem się tylko o działaniach białych kolonialistów, misjonarzy i odkrywców”. Pytanie zadała autorka „Afrykańskiej historii Afryki”, która to książka każe nam na nowo popatrzeć na to, czego uczono i nas w szkołach o historii tego kontynentu.
Czy pozostałości po Cesarstwie Rzymskim na terenie Afryki możemy nazywać ruinami rzymskimi? Czy nie powinny się jednak nazywać zabytkami numidyjsko-rzymskimi, skoro budowali je numidyjscy budowniczowie, używając lokalnych surowców i narzędzi?
Dlaczego na setkach chrześcijańskich obrazów pochodzący z północnoafrykańskiej Hippony św. Augustyn jest biały, gdy w rzeczywistości miał ciemną skórę?
Rzucam te pytania na początek, aby dać posmak ogromnej radości, jaką miałam z lektury tej książki.

Bo jest to książka wyjątkowa. Chciałoby się napisać: tak wyjątkowa jak sama Afryka. I zaraz dodać: o której historii nic nie wiemy. Bo nie wiemy na przykład, że:
- Starożytni Sudańczycy, którzy stworzyli królestwo Kusz, tworzyli ceramikę na trzy tysiące lat wcześniej niż Egipcjanie i pozostawili po sobie ponad tysiąc piramid (z których dwieście pięćdziesiąt nadal stoi). Mieli pismo, którego nie jesteśmy w stanie odczytać.
- Funkcjonujące na terenie dzisiejszej Erytrei królestwo Aksum było jednym z pierwszym miejsc, w których wprowadzono pieniądze (niektóre z nich znaleziono w Indiach, co świadczy o skali ich handlu).
- Marokański Fez ma najstarszy nieprzerwanie funkcjonujący uniwersytet na świecie.
- Berberia była tak potężna, że pobierała coroczny haracz od europejskich królestw.
- Czternastowieczny władca imperium Mali Mansa Musa I był najprawdopodobniej najbogatszym człowiekiem w historii. Jego majątek szacuje się na równowartość 400 miliardów dzisiejszych dolarów. Jego pielgrzymka do Mekki była orszakiem złożonym z 60 tysięcy osób i 20 ton złota. Podczas podróży wydał tyle tego kruszcu, że wręcz zalał nim rynek i cena złota na całym świecie spadła o 25 procent.
- Władca dzisiejszych terenów Gwinei już w 1236 roku ogłosił ustną proklamację praw, zwaną Kartą Mande, która gwarantowała wszystkim „wolność, godność i równość”. (Podczas gdy Europa trwała w kryzysie nawracających epidemii, Afryka Zachodnia kwitła).
- Benińskie mury, o łącznej długości 16 tysięcy km (cztery razy większe niż Mur Chiński) były „największymi na ziemi robotami ziemnymi przed epoką mechanizacji”.
- W 1602 roku miasto Benin oświetlały metalowe lampy uliczne na olej palmowy.
- W XIV wieku 18-tysięczne miasto Wielkie Zimbabwe było otoczone murami wzniesionymi z miliona granitowych kostek o łącznej wadze 15 tysięcy ton (warto dodać, że do roku 1980, kiedy obalono rasistowski biały rząd w tym kraju, zabronione było oficjalnym dokumentem premiera mówienie, że ta budowla była dziełem Afrykańczyków. Miała być owocem pracy białych. Za głoszenie prawdy naukowcy byli szykanowani).

Zeinab Badawi pisze, oczywiście, też i o niewolnictwie, ale w nowy sposób. Wskutek popkultury jesteśmy zaznajomieni z historią handlu niewolnikami poprzez Atlantyk do Ameryk. Tymczasem zdecydowaną większość niewolników transportowano do krajów arabskich, Zatoki Perskiej i Indii.
W naszym postrzeganiu niewolnictwa skupiamy się głównie na losie ludzi branych w niewolę. Autorka wskazuje na inne tragiczne konsekwencje niewolnictwa: depopulacja, zaburzenie równowagi płci, upadek międzyregionalnej wymiany handlowej, głód wskutek pozbawienia społeczeństw siły roboczej i wynikające z niego konflikty, atomizacja i polaryzacja społeczeństw.
Innym aspektem pomijanym przy nauczaniu historii niewolnictwa jest wpływ, jaki w jego obalenie miały liczne bunty niewolników. Warto też wspomnieć, że niewolnictwo przestało ekonomicznie być aż tak opłacalne wskutek zmian gospodarczych i pojawienia się rewolucji przemysłowej, która potrzebowała mniej siły roboczej a więcej surowców wydobywanych w Afryce, gdzie teraz opłacało się zatrzymywać siłę roboczą. Takie ujęcie rzuca nowe światło na ruch abolicyjny…

Na przykładzie historii benińskich brązów autorka porusza kwestię restytucji afrykańskich dzieł sztuki, przywołując badania mówiące, że około 90 proc. afrykańskich zabytków znajduje się aktualnie poza kontynentem.

Ciekawym dla mnie rozdziałem był ten na temat ludobójstwa w Rwandzie, w którym autorka obala wizję tych wydarzeń jako „bezmyślnej rzezi o podłożu etnicznym i <plemiennej przemocy”, by wskazać na ich obraz jako „zaplanowanej z wyprzedzeniem, systematycznej, masowej eksterminacji narodu przez gwardię prezydencką i szwadrony śmierci”. Obalając mit plemiennej Afryki Zeinab Badawi przywołuje badania przeprowadzone w latach 2021-22 przez Afrobarometr, panafrykański ośrodek badawczy, według których tylko niewielka mniejszość respondentów z 36 afrykańskich krajów twierdziła, że czuje silniejszy związek ze swoją grupą etniczną niż ze swoim narodem.

Profesor Oxfordu H. Trevor-Roper jeszcze w 1965 roku ironizował, nazywając Afrykę „niehistoryczną”: „Być może w przyszłości będzie jakaś afrykańska historia, której można uczyć. W tej chwili jednak właściwie żadnej nie ma: jest tylko historia Europejczyków w Afryce. Resztę w większości spowija ciemność (…) A ciemność nie jest przedmiotem historii”.
Współczesna autorka założyła sobie cel: napisać uczciwszą historię Afryki. Udało jej się go zrealizować. Odkryła przed nami wielką historię afrykańskich imperiów, tak różną od szkolnych opowieści jedynie o europejskich odkryciach, niewolnictwie i kolonializmie. Choć, oczywiście, są one częścią afrykańskiej tożsamości. Lecz - jak mówi cytowany przez Zeinab Badawi dr Kenneth Ombongi z uniwersytetu w Nairobi: - „My, Afrykanie, przetrwaliśmy niewolnictwo i kolonializm. (…) Taka historia daje nam nadzieję, świadczy o sile i odporności Afrykanów”.
Zeinab Badawi, Afrykańska historia Afryki, tł. Agnieszka Sobolewska, Wyd. HI:STORY, Kraków, 2025
9/10