
Gdy nokaut nie powala
130 minut filmu dokumentalnego o wyborach w Zimbabwe brzmi jak lek na bezsenność. Tymczasem dostajemy brawurowo zmontowany, świetnie sfilmowany zapis politycznego starcia: butnego giganta z młodym idealistą.
130 minut filmu dokumentalnego o wyborach w Zimbabwe brzmi jak lek na bezsenność. Tymczasem dostajemy brawurowo zmontowany, świetnie sfilmowany zapis politycznego starcia: butnego giganta z młodym idealistą.
„Wieśniakom z dnia na dzień nakazano noszenie kapci. Z różnych zakątków kraju nagle zniknęły, co do jednej, wszystkie plastikowe torby”. – W Rwandzie z każdym dniem robiło się ciszej i spokojniej – tak reporter opisuje kraj, który podniósł się z ludobójstwa, by wpaść w dyktaturę.
A co, jeśli bogactwo prowadzi do biedy? Brytyjski reporter pisze o tym, jak bogactwa Afryki typu ropa, złoto czy diamenty stały się przekleństwem kontynentu. I jak trwa to do dziś.
Szabłowski pyta kucharzy dyktatorów: Amina, Husajna, Hodży, Castro i Pol Pota o to, co lubi jeść oprawca? Ale najciekawsze jest pytanie: dlaczego pracowałeś dla zbrodniarza?
18 lat w celi – jamie, w której nie można się wyprostować. Bez światła, w samotności. Jak można to przetrwać? „Do tego potrzebna ci będzie szalona wola, siła ducha potężniejsza od snu, jaśniejsza od modlitwy”.
Czytacie biografię dyktatora z Konga i czujecie się, jakbyście oglądali polityczny thriller. Bardzo źle napisany thriller, z gatunku: „jak już scenarzyście kończy się wena, to zaczyna wymyślać kompletnie nieprawdopodobne historie”. Tylko to wszystko w przypadku Mobutu jest prawdą.
Maroko przedstawione nie jako egzotyczny kurort, nie jako podróż, by odnaleźć siebie, lecz jako krwawy reżim, okupujący Saharę Zachodnią. A ja jako ktoś, kto tam był dwukrotnie, przy lekturze tej książki odczuwałam ślepą, wściekłą złość.
W ośrodku w Gulu w Ugandzie mieszkają dzieciaki. Mają po kilkanaście lat, a niektóre mniej. Jak to dzieci – strzelają do siebie drewnianymi karabinami i wymachują wystruganymi maczetami. Bawią się w wojnę? Nie. One w tej wojnie zabijały.
Historia niby była krótka: chciwy król małego państwa, którego się wstydził („Mały kraj, małych ludzi” zwykł mawiać o swoich poddanych), w ciągu 30 lat zbudował i stracił imperium w dzisiejszym Kongo.
Thriller, reportaż o egzotycznym kraju, powieść podróżnicza w jednym. A przede wszystkim książka o miłości do książek, dla których ryzykuje się życie.
W tej książce zakochujesz się od pierwszego zdania. Zdania, w którym „ojciec spóźnia się już ponad godzinę”, a czekający siedzą w upale pod ogromnym figowcem. Gdy wypili termos kawy i zjedli wszystkie kanapki, przyjeżdża samochód z trumną, skrywającą ciało ojca.
130 minut filmu dokumentalnego o wyborach w Zimbabwe brzmi jak lek na bezsenność. Tymczasem dostajemy brawurowo zmontowany, świetnie sfilmowany zapis politycznego starcia: butnego giganta z młodym idealistą.
„Wieśniakom z dnia na dzień nakazano noszenie kapci. Z różnych zakątków kraju nagle zniknęły, co do jednej, wszystkie plastikowe torby”. – W Rwandzie z każdym dniem robiło się ciszej i spokojniej – tak reporter opisuje kraj, który podniósł się z ludobójstwa, by wpaść w dyktaturę.
A co, jeśli bogactwo prowadzi do biedy? Brytyjski reporter pisze o tym, jak bogactwa Afryki typu ropa, złoto czy diamenty stały się przekleństwem kontynentu. I jak trwa to do dziś.
Szabłowski pyta kucharzy dyktatorów: Amina, Husajna, Hodży, Castro i Pol Pota o to, co lubi jeść oprawca? Ale najciekawsze jest pytanie: dlaczego pracowałeś dla zbrodniarza?
18 lat w celi – jamie, w której nie można się wyprostować. Bez światła, w samotności. Jak można to przetrwać? „Do tego potrzebna ci będzie szalona wola, siła ducha potężniejsza od snu, jaśniejsza od modlitwy”.
Czytacie biografię dyktatora z Konga i czujecie się, jakbyście oglądali polityczny thriller. Bardzo źle napisany thriller, z gatunku: „jak już scenarzyście kończy się wena, to zaczyna wymyślać kompletnie nieprawdopodobne historie”. Tylko to wszystko w przypadku Mobutu jest prawdą.
Maroko przedstawione nie jako egzotyczny kurort, nie jako podróż, by odnaleźć siebie, lecz jako krwawy reżim, okupujący Saharę Zachodnią. A ja jako ktoś, kto tam był dwukrotnie, przy lekturze tej książki odczuwałam ślepą, wściekłą złość.
W ośrodku w Gulu w Ugandzie mieszkają dzieciaki. Mają po kilkanaście lat, a niektóre mniej. Jak to dzieci – strzelają do siebie drewnianymi karabinami i wymachują wystruganymi maczetami. Bawią się w wojnę? Nie. One w tej wojnie zabijały.
Historia niby była krótka: chciwy król małego państwa, którego się wstydził („Mały kraj, małych ludzi” zwykł mawiać o swoich poddanych), w ciągu 30 lat zbudował i stracił imperium w dzisiejszym Kongo.
Thriller, reportaż o egzotycznym kraju, powieść podróżnicza w jednym. A przede wszystkim książka o miłości do książek, dla których ryzykuje się życie.
W tej książce zakochujesz się od pierwszego zdania. Zdania, w którym „ojciec spóźnia się już ponad godzinę”, a czekający siedzą w upale pod ogromnym figowcem. Gdy wypili termos kawy i zjedli wszystkie kanapki, przyjeżdża samochód z trumną, skrywającą ciało ojca.
© Kasia Urban i Polska Fundacja dla Afryki, 2020