
Cóż poczniemy bez barbarzyńców?
Johnny Depp w wybitnym, malarskim filmie, do którego scenariusz na podstawie własnej powieści napisał noblista z Afryki. Nie można od kina chcieć więcej.
Johnny Depp w wybitnym, malarskim filmie, do którego scenariusz na podstawie własnej powieści napisał noblista z Afryki. Nie można od kina chcieć więcej.
Bissau, Chartum, Harare, Tigraj, Kuala Lumpur, Abidżan – komu przyjemność sprawia sam dźwięk tych odległych miejsc, niech koniecznie kupi drugi już zbiór krótkich reportaży Wojciecha Jagielskiego. Mówią one o świecie, o którym nam się nie śniło, o którym na co dzień w ogóle nie myślimy, a w którym żyją ludzie tacy jak my.
Moi rodzice byli w samym środku walki o wyzwolenie. To znaczy, że nigdy naprawdę nie byli moi. Ani nie należeli do siebie nawzajem. Należeli do kraju – wspomina w filmie „Nie ma prostej drogi do domu” południowosudańska reżyserka Akuol de Mabior, córka prezydenta i wiceprezydentki tego kraju.
„Lek, który może zapobiec połowie zgonów spowodowanych przez malarię, kosztuje tylko 12 centów za dawkę”. Jak to się stało, że „Zachód wydał 2,3 biliona USD na pomoc zagraniczną przez ostatnie 50 lat, a nie zdołał zapewnić biednym dzieciom leku za 12 centów?”.
Weźcie swoje maczety i pistolety i wrzućcie je do morza – mówi uwolniony po 28 latach więzienia Nelson Mandela. Jako nowo wybrany prezydent stawia sobie cel: narodowe pojednanie. Pomóc ma w tym… rugby.
Nowo wydany zbiór jest wyraźnie słabszy niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni spod pióra Kapuścińskiego. Ale mimo wszystko warto przeczytać i te gorsze teksty reportera – choćby dla takich zdań: „Śmierć przestała być wiadomością – powiedział mi zmartwiony kolega z popołudniówki”.
„Jestem z sobą w największym porządku” – mówi morderca. Choć przyznaje, że za bohatera się nie uważa. Kto w zabójcy przeciwnika apartheidu chciałby dziś widzieć bohatera?
Dla Josepha Conrada „problemem nie było hipokrytyczne wyrzeczenie się metod cywilizowanych – ale samo europejskie pojęcie cywilizacji jako wartościowej idei”. W „Jądrze ciemności” ukazał zgrozę belgijskiego Konga.
130 minut filmu dokumentalnego o wyborach w Zimbabwe brzmi jak lek na bezsenność. Tymczasem dostajemy brawurowo zmontowany, świetnie sfilmowany zapis politycznego starcia: butnego giganta z młodym idealistą.
„Helikopter w ogniu” to nie tylko książka o amerykańskich chłopcach na wojnie, z emocjonującą akcją i strzelaniną. Właściwie jest to mocny traktat antywojenny, pokazujący, jak dobre intencje potrafią zrobić piekło na ziemi.
Chigozie Obioma, urodzony w Nigerii, jako jedyny z dwunastki rodzeństwa skończył studia. Mimo że dostał się na studia do Wielkiej Brytanii, odmówiono mu wizy. Mieszkał i studiował na Cyprze, w Turcji i w USA. Aktualnie wykłada na amerykańskim uniwersytecie, pisze nominowane do Bookera książki tłumaczone na 30 języków i trafia na listy 100 najważniejszych intelektualistów świata.
To „nie wiedzy nam brakuje” – mówi Lindqvist w swojej książce o kolonialnych zbrodniach XIX w. „Brak nam odwagi, by to, co wiemy, zrozumieć i wyciągnąć z tego wnioski”.
Johnny Depp w wybitnym, malarskim filmie, do którego scenariusz na podstawie własnej powieści napisał noblista z Afryki. Nie można od kina chcieć więcej.
Bissau, Chartum, Harare, Tigraj, Kuala Lumpur, Abidżan – komu przyjemność sprawia sam dźwięk tych odległych miejsc, niech koniecznie kupi drugi już zbiór krótkich reportaży Wojciecha Jagielskiego. Mówią one o świecie, o którym nam się nie śniło, o którym na co dzień w ogóle nie myślimy, a w którym żyją ludzie tacy jak my.
Moi rodzice byli w samym środku walki o wyzwolenie. To znaczy, że nigdy naprawdę nie byli moi. Ani nie należeli do siebie nawzajem. Należeli do kraju – wspomina w filmie „Nie ma prostej drogi do domu” południowosudańska reżyserka Akuol de Mabior, córka prezydenta i wiceprezydentki tego kraju.
„Lek, który może zapobiec połowie zgonów spowodowanych przez malarię, kosztuje tylko 12 centów za dawkę”. Jak to się stało, że „Zachód wydał 2,3 biliona USD na pomoc zagraniczną przez ostatnie 50 lat, a nie zdołał zapewnić biednym dzieciom leku za 12 centów?”.
Weźcie swoje maczety i pistolety i wrzućcie je do morza – mówi uwolniony po 28 latach więzienia Nelson Mandela. Jako nowo wybrany prezydent stawia sobie cel: narodowe pojednanie. Pomóc ma w tym… rugby.
Nowo wydany zbiór jest wyraźnie słabszy niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni spod pióra Kapuścińskiego. Ale mimo wszystko warto przeczytać i te gorsze teksty reportera – choćby dla takich zdań: „Śmierć przestała być wiadomością – powiedział mi zmartwiony kolega z popołudniówki”.
„Jestem z sobą w największym porządku” – mówi morderca. Choć przyznaje, że za bohatera się nie uważa. Kto w zabójcy przeciwnika apartheidu chciałby dziś widzieć bohatera?
Dla Josepha Conrada „problemem nie było hipokrytyczne wyrzeczenie się metod cywilizowanych – ale samo europejskie pojęcie cywilizacji jako wartościowej idei”. W „Jądrze ciemności” ukazał zgrozę belgijskiego Konga.
130 minut filmu dokumentalnego o wyborach w Zimbabwe brzmi jak lek na bezsenność. Tymczasem dostajemy brawurowo zmontowany, świetnie sfilmowany zapis politycznego starcia: butnego giganta z młodym idealistą.
„Helikopter w ogniu” to nie tylko książka o amerykańskich chłopcach na wojnie, z emocjonującą akcją i strzelaniną. Właściwie jest to mocny traktat antywojenny, pokazujący, jak dobre intencje potrafią zrobić piekło na ziemi.
Chigozie Obioma, urodzony w Nigerii, jako jedyny z dwunastki rodzeństwa skończył studia. Mimo że dostał się na studia do Wielkiej Brytanii, odmówiono mu wizy. Mieszkał i studiował na Cyprze, w Turcji i w USA. Aktualnie wykłada na amerykańskim uniwersytecie, pisze nominowane do Bookera książki tłumaczone na 30 języków i trafia na listy 100 najważniejszych intelektualistów świata.
To „nie wiedzy nam brakuje” – mówi Lindqvist w swojej książce o kolonialnych zbrodniach XIX w. „Brak nam odwagi, by to, co wiemy, zrozumieć i wyciągnąć z tego wnioski”.
© Kasia Urban i Polska Fundacja dla Afryki, 2020