Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Przeżyć, by móc opowiedzieć historię

22 lipca 2024

Wie­le zale­ży w naszym życiu od pogo­dy – ale dla­cze­go od niej zale­ży tak­że jakość dźwię­ku kory? O tym, jak powsta­je ten instru­ment oraz o pra­sta­rej tra­dy­cji grio­tów roz­ma­wiam z Madou Kon­te, gwiaz­dą tego­rocz­ne­go Afri­can Beats Festi­val. Czy­taj­cie i przy­by­waj­cie na to naj­więk­sze świę­to muzy­ki afrykańskiej!

Mój ojciec nie tyl­ko grał na korze, ale tak­że potra­fił wytwa­rzać te instru­men­ty – wspo­mi­na Madou Kon­te. – Kora tu rodzaj 21-stru­no­wej har­fy uży­wa­nej w Afry­ce Zachod­niej. Jest bar­dzo ści­śle zwią­za­na z histo­rią moje­go kra­ju, czy­li Sene­ga­lu. Do jej powsta­nia potrze­ba kil­ku rze­czy: przede wszyst­kim kale­ba­sy, ina­czej tykwy. Zewnętrz­na, zdrew­nia­ła część jej owo­ców jest uży­wa­na do wytwa­rza­nia naczyń lub wła­śnie kory. Potrzeb­na będzie tak­że skó­ra kro­wy lub gaze­li, bo te rodza­je skó­ry są wyjąt­ko­wo moc­ne. Będzie też przy­dat­ny dłu­gi kawa­łek drew­na i pinez­ki. Stru­ny daw­niej powsta­wa­ły z kro­wiej skó­ry i osa­dza­ne były na gry­fie za pomo­cą obrę­czy z tej­że skó­ry, ale obec­nie uży­wa się żył­ki rybac­kiej, któ­rą mocu­je się na gry­fie, uży­wa­jąc klu­czy gita­ro­wych. Do powsta­nia kory trze­ba oko­ło dwóch lub trzech tygo­dni. Wie­le w tym pro­ce­sie zale­ży od słoń­ca. Bowiem na połów­kę owo­cu tykwy nakła­da się mokrą skó­rę i to od tem­pe­ra­tu­ry oraz ilo­ści słoń­ca zale­ży, jak szyb­ko i jak dobrze skó­ra obkur­czy się i wyschnie. To jeden z klu­czo­wych eta­pów wytwa­rza­nia instru­men­tu, od któ­re­go zale­ży jakość dźwięku.

Byli nietykalni

– Uro­dzi­łem się w rodzi­nie grio­tów z dłu­gi­mi tra­dy­cja­mi. Tata był grio­tem i grał na korze, a mama, któ­ra też była griot­ką, pięk­nie śpie­wa­ła. Mój tata nauczał też gry na korze. Wie­le dzie­ci z rodzi­ny przy­cho­dzi­ło, by uczył je grać, a potem tak­że wytwa­rzać korę.

Griot to ktoś wię­cej niż tyl­ko muzyk. To nosi­ciel tra­dy­cji. Funk­cję tę dzie­dzi­czy się po przod­kach. Daw­niej grio­ci uczest­ni­czy­li we wszyst­kich waż­nych cere­mo­niach. Na wese­lach i roz­ma­itych spo­tka­niach gro­ci gra­li na korze, na djem­be oraz na bolo­nie (to podob­ny do kory instru­ment, ale ma tyl­ko trzy lub czte­ry stru­ny). Daw­niej tyl­ko grio­ci mogli zaj­mo­wać się muzy­ką. Współ­cze­śnie muzy­kiem może być każ­dy, nie­za­leż­nie od rodzi­ny pocho­dze­nia, jed­nak muzyk, któ­ry nie pocho­dzi z rodzi­ny grio­tów, nigdy nie będzie grio­tem. Z kolei grio­ci, poza upra­wia­niem tra­dy­cyj­nej muzy­ki, coraz czę­ściej się­ga­ją po współ­cze­sne instru­men­ty – na przy­kład syn­te­za­to­ry czy gita­ry elektryczne.

Król griotów

Gdy impe­rium Man­din­ka się zjed­no­czy­ło i było u szczy­tu potę­gi, posta­no­wio­no, że każ­da rodzi­na dosta­nie w spo­łecz­no­ści swo­ją funk­cję oraz zwią­za­ne z nią nazwi­sko. Stąd do dziś funk­cjo­nu­ją nazwi­ska: Kouy­ate (król grio­tów) czy Keita (król). Griot był wyjąt­ko­wo waż­ną posta­cią: gdy w rodzi­nie poja­wiał się jakiś pro­blem, woła­no wów­czas grio­ta, żeby pogo­dził zwa­śnio­nych czy roz­wią­zał spór lub problem. 

W daw­nych cza­sach griot nie musiał zara­biać, gdyż wdzięcz­ni za pomoc ludzie utrzy­my­wa­li go swy­mi dara­mi. Jego obec­ność była przy­dat­na, gdy trze­ba było coś ogło­sić czy prze­ka­zać infor­ma­cje. Dla­te­go w cza­sie wojen grio­ci byli nie­ty­kal­ni – musie­li prze­żyć, by móc opo­wie­dzieć histo­rię. I tym wła­śnie grio­ci zaj­mu­ją się do teraz: śpie­wa­ją opo­wie­ści z dawien daw­na prze­ka­zy­wa­ne z poko­le­nia na poko­le­nie.

Historia o zwykłym kiju

– Moja rodzi­na ma nie­sa­mo­wi­cie dłu­gą histo­rię, się­ga­ją­cą kró­lew­skie­go rodu i wie­le opo­wie­ści do prze­ka­za­nia i zaśpie­wa­nia. Jed­na z moich ulu­bio­nych doty­czy kró­lew­skie­go syna. Król miał już żonę i potom­ka, ale spo­tkał mara­bu­ta, któ­ry prze­po­wie­dział mu, że znaj­dzie inną kobie­tę, a ich wspól­ne dziec­ko będzie sław­ne na cały świat. I fak­tycz­nie tak się sta­ło. Król spo­tkał kobie­tę, któ­ra nosi­ła w sobie wie­le tajem­nic i zadzi­wia­ła mądro­ścią. Gdy naro­dził się  ich syn o imie­niu Sun­dia­ta, wszyst­kich dotknę­ło prze­czu­cie, że wła­śnie wyda­rzy­ło się coś waż­ne­go. Nie­ste­ty, przez wie­le lat chło­piec poru­szał się tyl­ko na czwo­ra­kach. Był przed­mio­tem drwin. 

Pew­ne­go razu jego mat­ka popro­si­ła pierw­szą żonę kró­la, by podzie­li­ła się z nią jadal­ny­mi liść­mi, któ­re nazbie­rał jej syn. Pierw­sza żona odmó­wi­ła i tyl­ko wyśmia­ła mat­kę Sun­dia­ty, że ma syna, któ­ry nawet nie potra­fi jej nazbie­rać liści. To dla cho­re­go chłop­ca było za dużo. Wezwał grio­ta na nara­dę. Wysła­li do kowa­la z proś­bą, by stwo­rzył solid­ny żela­zny pręt, na któ­rym chło­piec się wes­prze. Dzi­siaj wsta­nę z czwo­ra­ków – obwie­ścił. Gdy żela­zna laska była goto­wa, chło­piec się na niej pod­parł całą swo­ją siłą i… zła­mał żela­zo. Wte­dy chwy­cił zwy­kłą, małą gałąź, pod­niósł się z jej pomo­cą i zaczął cho­dzić. Poszedł do lasu, skąd wyrwał drze­wo z korze­nia­mi, by je zasa­dzić mat­ce przed domem i by nigdy już nie zabra­kło jej liści. Ale to dopie­ro począ­tek dłu­giej histo­rii o kró­lu Sundiacie…

Nie próbuj przepłynąć oceanu pirogą

– Śpie­wam histo­rię o Sun­dia­cie i inne tra­dy­cyj­ne pie­śni, ale przede wszyst­kim two­rzę też wła­sną muzy­kę. Kom­po­nu­ję pie­śni o współ­cze­snych pro­ble­mach, na przy­kład o nie­bez­pie­czeń­stwach powszech­nej emi­gra­cji przez morze do Hisz­pa­nii. „Podró­żuj tam, gdzie chcesz, ale nigdy nie pró­buj prze­pły­nąć oce­anu piro­gą” – ostrze­gam w pio­sen­ce Touki („podróż” w języ­ku wolof).  „Jeże­li chcesz dostać się do Euro­py, zrób to legal­nie, bo wte­dy jesteś bez­piecz­ny. Na morzu nie ma żad­nej gałę­zi, któ­rej moż­na się chwycić”.

Z kolei utwór Dan­ke­nya („wia­ra” w języ­ku man­din­ka) mówi o tym, że choć wszyst­kich nas stwo­rzył jeden Bóg, to nie jeste­śmy rów­ni. Jed­ni są boga­ci, inni bied­ni. Gdy jesteś boga­ty, to sko­rzy­staj ze swe­go mająt­ku i pomóż innym, nie­za­leż­nie od tego, kim są – tak samo jak Bóg obda­ro­wu­je nas nie­za­leż­nie od tego, czy ktoś w nie­go wie­rzy czy nie.

Bar­dzo dzię­ku­ję Kasi Skal­skiej za pomoc oraz tłu­ma­cze­nie wywiadu 🥰

PS

Madou Kon­te wystą­pi na Afri­can Beats Festi­val 9 sierp­nia 2024. Będzie moż­na usły­szeć jego kom­po­zy­cje na korę z towa­rzy­sze­niem gita­ry baso­wej i sek­cji ryt­micz­nej. Zachę­cam do udzia­łu w tym let­nim świę­cie muzy­ki afrykańskiej!

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj

Ta muzyka ma więcej słońca

Moja fascy­na­cja muzy­ką Afry­ki zaczę­ła się od saha­ryj­skie­go blu­esa. Usły­sza­łem w nim prze­strzeń pusty­ni, usły­sza­łem w nim dźwięk pia­sku lecą­ce­go z wia­trem – tak o miło­ści do afry­kań­skiej muzy­ki mówi Jakub Mali­now­ski, orga­ni­za­tor Afri­can Beats Festi­val. I zapra­sza na dwa dni wypeł­nio­ne gra­niem już od 11 sierp­nia w Kawę­czy­nie pod Warszawą.

naznaczone zlotem namina forna

Czy tak właśnie czują się ptaki?

Dla­cze­go lubię tę książ­kę (w kate­go­rii young adult) i dla­cze­go dała­bym ją do prze­czy­ta­nia mojej nie­ist­nie­ją­cej 16-let­niej córce?

series-our-great-national-parks-netflix-serial

Frajda dla hipopotama, frajda dla widza

15% lądów na zie­mi i 8% oce­anów zosta­ło obję­tych ochro­ną. W więk­szo­ści sta­ło się to w ostat­nich deka­dach. Wyśmie­ni­ty serial Net­fli­xa prze­ko­nu­je, że par­ki naro­do­we ura­tu­ją świat. A przy­naj­mniej pomo­gą zacho­wać pięk­no natury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *