Nietypowa książka na tym blogu, ale pomyślałam, że może ktoś będzie chciał książkę dla młodszej siostry, bratanicy lub kogoś w wieku nastoletnim. Bo w kategorii young adult lubię tę powieść.
Jest w niej wszystko, czego wymaga przepis na sukces: wartka akcja, wolty, zażarta walka, dziwne stwory (przerażające krzykacze śmierci, brrrrr), no i uciemiężona dziewczyna kontra cały świat.
Ale jest i siotrzeństwo i upomnienie się o sprawę kobiet. Gdybym miała córkę w wieku 16 lat, chciałabym, żeby taką książkę przeczytała.
I nie dlatego, że debiut pochodzącej z Sierra Leone pisarki wszedł przebojem na listę bestsellerów ‘New York Timesa”. Ale dlatego, że książka w przystępny sposób demaskuje wiele pułapek, które odziedziczyliśmy po patriarchalnych czasach. O tym zaraz.
Najpierw kilka słów, o kim ta książka jest.
Deka ma szesnaście lat i jest inna. Ma zbyt ciemną skórę, zbyt kręcone włosy. We wsi traktują ją jak obcą: gapią się, wytykają palcami. Aby udowodnić swoją przynależność do miejsca, w którym żyje oraz by zaspokoić dramatyczną, młodzieńczą potrzebę akceptacji, Deka musi przejść Rytuał Czystości. Udowodnić, że jej krew jest czerwona jak wszystkich innych. Gdy jej krew okazuje się złota, zaczyna się piekło. Któremu jednak dziewczyna się nie poddaje i rozpoczyna walkę, w której krew (czerwona i złota) leje się strumieniami.
Księga Nieskończonych Mądrości
A wracając do pułapek, to:
Wspomniana czystość jako przymiot kobiety, gdy mężczyzna ma przyzwolenie na aktywność seksualną. Długie włosy? Deka trafia do miejsca, gdzie kobietom za karę goli się głowy. A przecież “w Księdze Nieskończonych Mądrości jest napisane, że włosy kobiety są jej największą dumą, źródłem piękna i kobiecości”. Czy na pewno?
Bohaterka w ramach rozwoju akcji powieści wyzwala się od trującej księgi, w której są takie zapisy jak: “Błogosławione potulne i uległe, pokorne i prawdziwe córki mężczyzny, albowiem one są bez skazy w obliczu Nieskończonego Ojca”. To, co nam się wydaje oczywistym anachronizmem, wciąż funkcjonuje (niemal w identycznych słowach) jako nakaz dla kobiet np. w tradycyjnej muzułmańskiej rodzinie na północy Kamerunu.
Klatka pełna miękkich poduszek
Najfajniejszą metaforą w książce jest dla mnie scena, w której bogate dziewczęta na rok przez Rytuałem Czystości wysyłane są do specjalnego domu, w którym mieszkają w komnatach pełnych miękkich poduszek. Ma to chronić je przed zranieniem, przed przedwczesnym pokazaniem, kim naprawdę są, przed niechcianymi przez mężczyzn bliznami.
Czyli przed życiem:)
Deka się wyzwala, mozolnie i w bólach. Czuje radość, gdy np. zaczyna biegać (czego zabraniała jej Księga): “Czy tak właśnie czują się ptaki?”.
Mam do książki dwa zastrzeżenia. A raczej do polskiego tłumaczenia: o użycie słów wioska i plemię. Wioska to niepotrzebna egzotyzacja. Myśląc o Pcimiu, powiedzielibyśmy raczej: wieś. Co do plemienia, to też już odchodźmy od tego słowa, na rzecz np: grupy etnicznej, społeczności. Bo nie powiedzielibyśmy np. plemię słowiańskie. Używanie innych słów do opisu rzeczywistości dalekiej geograficznie, gdy do rzeczywistości za przysłowiową miedzą użylibyśmy innych słów, to naleciałość europocentryczna, kolonialna1.
Namina Forna, Naznaczone złotem, tł. Anna Dobrzańska, We Need Ya, Poznań, 2023
9/10 (w kategorii young adult)
1 “Termin plemię – klasyczne już i wręcz szkolne pojęcie wielu dyscyplin nauk historycznych i społecznych – należy do najczęściej używanych i zarazem wzbudzających największe kontrowersje we współczesnej antropologii. Podzielił on los wielu klasycznych kategorii antropologicznych. Dla jednych plemię stało się słowem kluczem używanym bez większej refleksji przy wielu okazjach. Dla innych natomiast to termin sztuczny, odległy od rzeczywistości dostępnej empirycznie, zabarwiony wartościująco i często z powodów ideologicznych kwestionowany jako narzucający europejską (kolonialną) perspektywę poznawczą. Można zgodzić się z tezą, iż antropologia, jako dyscyplina ukształtowana w euro-amerykańskim kręgu kulturowym, ma tę szczególną cechę, że koncentruje swą uwagę na wyróżnikach kulturowych, często skontrastowanych i przeciwstawianych europejskiemu modelowi kultury, na czymś, co zwykliśmy nazywać egzotyką. Z jednej strony ułatwia to nam typologizację zjawisk kulturowych i ich analizę porównawczą, z drugiej zaś zachęca do sięgania po słowa klucze właśnie, upraszczające i trywializujące wielce złożoną rzeczywistość kulturową krajów pozaeuropejskich.
W ten sposób formy organizacji społeczeństw właściwych innym wymiarom czasu i przestrzeni niż współczesne antropologom społeczeństwa świata zachodniego bywają najczęściej opisywane za pomocą przydanym im przez antropologów pojęć i definicji. Z czasem terminy te zaczynają żyć własnym życiem, nabywają zdolność do masowego zastosowania, co dzieje się niekiedy ze szkodą dla ich precyzyjności i czytelności. Do takich pojęć należy też tytułowy termin plemię. Jakże często słyszymy określenia typu: plemiona afrykańskie lub amerykańskie, plemię Dogon bądź plemiona Bantu, ewentualnie plemiona prasłowiańskie lub plemiona zbieracko-łowieckie.
Przymiotniki współtworzące takie uogólnione quasi-etnonimy lokują ich desygnaty w określonej sferze czasu i przestrzeni, zawsze gdzieś w odległych krainach lub w odległych czasach. Nie spotykamy się przecież z określeniami typu: plemię polskie, plemię Chińczyków lub plemiona robotnicze. Nawet jeśli pojawi się gdzieś określenie plemiona brytyjskie, to czytelnik umiejscowi je automatycznie w czasach antycznych, a na pewno nie skojarzy go ze współczesnymi mieszkańcami Wielkiej Brytanii. Należałoby zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Czy jest tak, że ludzie z odległych krain lub odległych czasów różnią się od nas – ludzi współczesnych – bądź odznaczają się specyficzną formą organizacji społecznej i politycznej, odmiennym stylem życia? A może odruchowo dezawuujemy desygnat plemienia, odmawiamy społecznościom plemiennym równego nam – dumnym dziedzicom cywilizacji europejskiej lub równie wielkiej, rozwiniętej – jak chińska – prawa uczestnictwa we wspólnocie ludzkiej, wspólnocie narodów suwerennych, prawa takiego, jakie przyznajemy Polakom, Chińczykom lub Brytyjczykom?” - pisze prof. Ryszard Vorbrich w opracowaniu wydanym przez Wydawnictwo Naukowe UAM, “Plemienna i postplemienna Afryka”, Poznań, 2012.