Matka afrykańskiego kina, żona jednego z ojców angolskiej niepodległości, nakręciła film o walce z portugalskim kolonizatorem. Demaskujący brutalność reżimu obraz został wpuszczony do kin dopiero po Rewolucji goździków.
Aktorzy-bojownicy
Jest rok 1961, sam początek angolskiej wojny o niepodległość z portugalskimi kolonizatorami (1961-1974), którą ostatecznie kraj odzyskał w roku 1975. Film opowiada o prawdziwych zdarzeniach, które spowodowały wybuch powstania.
Sarah Makdoror postawiła na autentyczność. Mąż reżyserki (Mario Pinto de Andrade) był jednym z przywódców angolskiego ruchu niepodległościowego MPLA (Movimento Popular de Libertacao de Angola), zrzeszającego nawet trzy miliony członków. Z kolei wielu aktorów to także bojownicy o wyzwolenie. Film powstał na podstawie książki Jose Luandino Vieira, który spędził 11 lat w więzieniu za swoją walkę przeciw kolonizatorowi. Jest wyrazistym sprzeciwem wobec skrajnej brutalności kolonizatorów.
O czym jest film Sambizanga?
Domingos, zaangażowany w rozprowadzanie antyportugalskich ulotek, jest robotnikiem w Sambinzanga, robotniczej dzielnicy Lusaki. Zostaje aresztowany i trafia do więzienia, gdzie jest torturowany. Jego żona, Maria z ogromną determinacją wyrusza w pieszą podróż, by dowiedzieć się, gdzie jest jej mąż. Ujęcia wędrówki Marii, wyprostowanej i z podniesioną głową, niosącej na plecach dziecko, porażają pięknem – złote słońce, niekończące się pustkowie, pusta droga i muzyka z kobiecym zaśpiewem.
I mimo że bohaterem filmu na pierwszy rzut oka wydaje się sam Domingos, który niezłomnie zataja nazwiska towarzyszy w czasie okrutnych przesłuchań (znamienne, że zanim biali oficerowi polityczni zaczynają go bić, najpierw spychają go do pozycji na kolanach), to walka Marii jest głównym tematem filmu.
Kobiecym okiem
„Afrykanki powinny być wszędzie – wiele lat po nakręceniu filmu mówiła reżyserka Sarah Maldoror. – W kadrze, za kamerą, w montażowni”. Film jest pierwszą w Afryce pełnometrażową fabułą wyreżyserowaną przez kobietę (oraz pierwszym filmem z krajów pod byłą okupacją Portugalii.) Reżyserka (pół-Francuzka, pół-Gwatemalka, urodzona we Francji, kształcona w Moskwie, zaangażowana w panafrykański ruch wolnościowy od 1950 r.) bywa nazywana matką afrykańskiej kinematografii.
Bardzo widać w filmie jej kobiecą perspektywę. Poza wspomnianą walką Marii wybitą na pierwszy plan, zachwycało mnie mnóstwo obrazów uchwyconych „kobiecym” okiem.
Czułość i solidarność
Domingos jest ciepło sportretowany: cudownie i czule bawi się z dzieckiem, kopie piłkę z chłopakami, a scena, gdy cała rodzina leży w chacie jest wyjątkowo uniwersalna. Rodzice na łóżku/macie, w środku niemowlę, a oni z zachwytem zapatrzeni w swojego potomka… Bardzo dużo na ekranie jest też kobiecej solidarności. Sąsiadki pocieszają i wspierają Marię oraz przynoszą jej jedzenie. Pięknie celną sceną jest rozmowa mężczyzn, którzy zwracają uwagę zadufanemu i maczystowskiemu koledze (który właśnie oberwał od dziewczyny w twarz za bezczelność): „Dobrze ci tak, traktujesz kobiety jak idiotki”.
Afrykańskie nowe fale
Film ma wiele cech nowofalowych: wspomniani wcześniej naturszczycy czy bardzo dokumentalny sposób filmowania przypadkowych obserwatorów wydarzeń. I podobnie jak wiele filmów francuskiej Nowej Fali pulsuje młodością, energią i buntem. Nie wiem, czy to już moja nadinterpretacja nowofalowego autentyzmu, ale zwróciłam uwagę na to, że pierwszy chyba raz w kinie zobaczyłam morskie fale nie w kolorze błękitu lub szarości, ale brudne, brunatno-czerwone, mętne.
Film został świetnie zrekonstruowany, a sam Martin Scorsese uznał go za arcydzieło kinematografii.
Sambizanga, reż. Sarah Maldoror, Angola, Francja, 1972 (pokazywany i nagrodzony w Berlinie w 1973, ale wpuszczony do kin dopiero po Rewolucji goździków w Portugalii w 1974 r.)
7/10
Obejrzane w ramach festiwalu MBank Nowe Horyzonty