„Dni zaburzały mi noce. Przewracałem się na łóżku. Często godzinami nie mogłem zasnąć. Z ciemności wyłaniała się prawda” – pisze nagrodzony Pulitzerem syn libijskiego dysydenta, który przez ćwierć wieku szukał jakichkolwiek wieści o uwięzionym przez reżim Kaddafiego ojcu.
By dowiedzieć się czegokolwiek
Hisham Matar miał jedynie strzępki informacji. Wiedział, że jego ojciec – Dżaballah Matar – w 1990 r. został porwany przez reżim Kaddafiego z przymusowej emigracji w Egipcie i przewieziony do Trypolisu, gdzie przebywał w więzieniu Abu Salim. Na pewno był w nim jeszcze w czasie buntu więźniów w 1996 roku (który skończył się zabiciem ponad 1200 więźniów). Ale czy wśród zamordowanych był ojciec autora? Do Hishama dobiegały informacje, że ojciec mógł żyć jeszcze nawet w 2002 roku.
Gdy do Matara dotarły te pogłoski, rozpoczął intensywne poszukiwania ojca, połączone z szeroko zakrojoną działalnością na rzecz praw człowieka w Libii. Jeździł po świecie, robił wszystko, by dowiedzieć się czegokolwiek. Nawiązał nawet kontakt z przebywającym w Londynie synem dyktatora, który zabił mu ojca. („Sajf al-Islam Kaddafi stał się ulubieńcem brytyjskiego establishmentu. London School of Economics przyznała mu doktorat. (…) Wielka Brytania pomagała przekazywać dysydentów do Trypolisu”).
Swoje wspomnienia spisał w nagrodzonej Pulitzerem książce “Powrót. Ojcowie, synowie i kraj pomiędzy nimi”. To szczery zapis wielu lat, które były dla Hishama jednocześnie latami poszukiwań, jak i stopniowego pożegnania.
„Wciąż dręczy mnie wizja przeżyć ojca w niewoli. Skupiam myśli na pierwszych dniach, pierwszych godzinach. Mam wrażenie, jakby moja wyobraźnia, próbując odtworzyć jego życie w więzieniu, wchodziła w mgłę. Potrafię dojrzeć tylko sam początek. Przez kilka pierwszych lat blokowała mnie sama myśl o tym, co przechodzi ojciec. Władze egipskie – chcąc nas uciszyć, sugerowały, że trzymają go w tajnym miejscu odosobnienia na przedmieściach Kairu – wciąż ostrzegały, że jeśli rozpoczniemy kampanię na rzecz jego uwolnienia albo, jak się wyrażały, <narobimy za wiele hałasu>, to <skomplikuje to sytuację>”.
Nauczył się całych stronic wierszy
Ojciec Hishama nie był jedynym uwięzionym z rodziny. Inny członek rodziny, „Ali, dużo opowiadał o życiu w więzieniu, ale najbardziej wyryło mi się w pamięć to, co mówił o megafonach. Ojciec wspominał o nich w jednym z pierwszych listów. Było jednak o wiele gorzej, niż sobie wyobrażałem. Głośniki nie znajdowały się na korytarzach, ale w każdej celi, umocowane wysoko na suficie, gdzie nikt nie mógł ich dosięgnąć czy zerwać. Nadawano przez nie przemówienia Kaddafiego, przerywane tylko propagandowymi pieśniami i hasłami wysławiającymi reżim. Transmisja trwała codziennie od szóstej rano do północy, na cały regulator.
– Tak głośno – powiedział Ali – że czasem trudno było rozróżnić słowa. Czułeś, jak wibrują ci mięśnie. Kładłem się i obserwowałem stojącą na betonowej posadzce plastikową butelkę, którą hałas wprawiał w drgania”.
Dżaballah Matar był wybitnym humanistą. „Nauczył się na pamięć całych stronic wierszy, które wiele lat później, gdy trafi do więzienia, staną się dlań pociechą i towarzystwem. Kilku więźniów politycznych opowiadało mi, że nocą, kiedy w więzieniu zapadała cisza i – jak mawiał stryjek Mahmud – można było usłyszeć brzęk upadającej szpilki lub prawie bezgłośny szloch dorosłego mężczyzny, ich uszu dobiegał miarowy, żarliwy głos tego człowieka, recytującego poezję. Nigdy mu ich nie zabrakło – powiedział mi jego bratanek, który był wtedy w tym samym więzieniu”.
Nie rywalizujcie z Libią
Dżaballah Matar urodził się w zniewolonej Libii, która odzyskała niepodległość dopiero, gdy miał 12 lat. A kilkanaście lat później, w 1969 roku Kaddafi dokonał zamachu stanu i stopniowo przekształcał kraj w reżim. Dżaballah Matar zaczął działać w opozycji.
„Ojciec ukochał ten kraj ponad wszystko. Nie rywalizujcie z Libią. Zawsze przegracie – powiedział, kiedy nasza trójka próbowała go kiedyś przekonać, żeby nie występował otwarcie przeciw Kaddafiemu”.
Rodzina mieszkała w Kairze, gdzie władze libijskie wysłały rodzinę dysydenta na zesłanie. Hishama wysłano na naukę do Szwajcarii i Londynu. Oszczędzono mu tego, co zaznał jego kuzyn, który został w Libii. „Widział militaryzację szkół, w których jako chłopiec musiał wdziewać mundur i przed pierwszą lekcją czołgać się po ziemi z karabinem w ręku. Widział cenzurę książek, muzyki i filmów, zamykanie teatrów i kin, zakaz gry w piłkę nożną i wszystkie inne niezliczone metody, którymi libijska dyktatura, niczym zazdrosny kochanek, penetrowała każdy aspekt życia publicznego i prywatnego”.
Jakby świat miał trwać wiecznie
„W tamtych czasach matka zachowywała się tak, jak gdyby świat miał trwać wiecznie. Sądzę, że tego właśnie oczekujemy od matek: mają utrzymywać porządek świata, a nawet jeśli to niemożliwe, postępować tak, jakby można go było utrzymać”. Żyli trochę jakby w fikcji. Wystarczy wspomnieć, że matka autora sprowadzała ulubioną wodę pomarańczową nawet z Tunezji, by spryskać nią sałatkę lub przemyć posadzki (!).
“Połączenie matczynych ekstrawagancji z bogactwem ojca – zbił fortunę na imporcie japońskich i zachodnich towarów – nie tylko zapewniało naszej rodzinie życie w luksusie. Pieniądze wspomagały polityczną działalność ojca”.
Błękit pustego nieba nad miastem
Oczywiście, mimo pozorów normalności, dzieciństwo autora było naznaczone traumą. Wspomina: „Dla mnie pływanie polegało na tym, że kraulem płynąłem przed siebie, aż traciłem z oczu ląd. Unosiłem się na głębokiej wodzie, po czym obracałem się wokół własnej osi, tracąc orientację”.
Po latach, po obaleniu reżimu, decyduje się na powrót do rodzinnego kraju. Poetycko opisuje tę chwilę: „Kiedy wyszliśmy z samolotu, znajome zapachy przypominały koc, którego potrzeby nie byłeś świadomy, ale kiedy ktoś cię nim okrył, poczułeś wdzięczność”. „Rozpoznałem suche światło Adżdabii, błękit pustego nieba nad miastem, upał, który trzyma człowieka w uścisku”.
Kolonizatorzy i dyktatorzy
Poza opisem dramatycznej walki Hishama o jakiekolwiek informacje o ojcu, książka jest też świetnym źródłem wiedzy o historii Libii.
O Kaddafim autor pisze np. tak:
„Kaddafi lubił mieć pod ręką swoich najzacieklejszych przeciwników, żeby od czasu do czasu na nich popatrzeć – żywych czy umarłych. Odkryto chłodnie, w których znajdowały się ciała nieżyjących od dawna dysydentów”. „Przez 40 lat rządów Kaddafiego dziennikarze byli cenzorowani, wtrącani do więzień, czasem zabijani. (…) Moje książki i publicystyka były w Libii zakazane. Świetnie pamiętam dzień, w którym odkryłem, że władze ocenzurowały moją twórczość i nawet zakazały redaktorom wymieniać moje nazwisko”.
Hisham Matar pisze też o starszej historii Libii, która długo była włoską kolonią. „Po marszu faszystów na Rzym w 1922 roku i przejęciu władzy przez Mussoliniego zniszczenia i rzezie przybrały masową skalę. Samoloty bombardowały wsie i rozpylały gazy trujące. Prowadzono politykę eksterminacji. Historia pamięta Mussoliniego jako bufonowatego faszystę, nieskutecznego włoskiego głupka, który w czasie drugiej wojny światowej dowodził nieudolną kampanią, ale w Libii nadzorował ludobójstwo. Członków miejscowych plemion zapędzono na piechotę do obozów koncentracyjnych w różnych częściach kraju. Każda libijska rodzina straciła kogoś w tych obozach. (…) Opowieści o torturach, upokorzeniach i głodzie powtarzano z pokolenia na pokolenie”.
Hisham Matar, Powrót. Ojcowie, synowie i kraj pomiędzy nimi, tł. Hanna Jankowska, Wyd. Czarne, Wołowiec, 2018
10/10