Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Powstaniec warszawski z Nigerii

1 sierpnia 2021

Chwi­lę przed Godzi­ną „W” 1 sierp­nia w Pasa­żu Wie­cha przy ul. Zło­tej w War­sza­wie uczczo­no jedy­ne­go powstań­ca war­szaw­skie­go, pocho­dzą­ce­go z Afry­ki: Augu­sta Agbo­la O’Browna.

Wte­dy nie było jesz­cze Nige­rii, ale Kró­lew­ska Kom­pa­nia Nigru pod pano­wa­niem bry­tyj­skim. 20 lip­ca 1895 r. uro­dził się tam August Agbo­la O’Brown. Zacho­wa­ło się kil­ka udo­ku­men­to­wa­nych fak­tów o jego życiu, w tym imio­na jego rodzi­ców: Wal­la­ce i Józe­fi­na. Jako bar­dzo mło­dy czło­wiek zacią­gnął się do bry­tyj­skiej mary­nar­ki han­dlo­wej. Kil­ka lat pra­co­wał jako mary­narz, potem tra­fił na kolej­ne kil­ka lat do Anglii, a póź­niej jesz­cze do Wol­ne­go Mia­sta Gdańska.

Poliglota w kapeluszu

Miał 27 lat, gdy przy­był do Pol­ski. Zamiesz­kał w War­sza­wie, naj­pierw na uli­cy Zło­tej, potem Hożej. Oże­nił się (a potem roz­wiódł w w aurze skan­da­lu) z Zofią Pyków­ną. Miał z nią dwój­kę dzie­ci: Ryszar­da (uro­dzo­ne­go w 1928 r.) i Alek­san­dra (rocz­nik 1929).

August Agbo­la O’Brown wspo­mi­nał, że cała jego rodzi­na w Nige­rii była muzy­kal­na. On sam był per­ku­si­stą, zara­biał na życie, gra­jąc jazz w war­szaw­skich knaj­pach. Zapa­mię­ta­no jego grę i… ele­ganc­kie, jasne gar­ni­tu­ry oraz zawa­diac­kie kape­lu­sze. Był poli­glo­tą, znał pięć języ­ków. Zagrał w kil­ku fil­mach np. „Dzie­jach grze­chu” (1933) według powie­ści S. Żerom­skie­go. Pró­bo­wał sił w tań­cu. Gdy zaczę­ła się woj­na, mógł dzię­ki temu zara­biać, udzie­la­jąc lek­cji. Dora­biał też han­dlem sprzę­tem elektronicznym.

Pseudonim „Ali”

Według nie­któ­rych źró­deł, Agbo­la, o pseu­do­ni­mie powstań­czym „Ali”, wal­czył w kam­pa­nii wrze­śnio­wej jako ochot­ni­czy obroń­ca sto­li­cy. Wśród bada­czy są i takie opi­nie, że wyko­rzy­stu­jąc zawód han­dla­rza, włą­czał się też w kol­por­taż kon­spi­ra­cyj­nych dru­ków. Wresz­cie pew­ne jest, że tra­fił do powsta­nia jako strze­lec. Nale­żał do oddzia­łu kapra­la Alek­san­dra Mar­ciń­skie­go, ps. „Łabędź”. Po tym nazwi­sku histo­ry­cy zaj­mu­ją­cy się powsta­niem byli w sta­nie usta­lić, że był to bata­lion Iwo, wal­czą­cy w Śród­mie­ściu Połu­dnio­wym. Potwier­dza to świa­dec­two Jana Radec­kie­go, ps. „Czar­ny”, któ­ry mówił o spo­tka­niu czar­no­skó­re­go powstań­ca w punk­cie dowo­dze­nia przy Mar­szał­kow­skiej 74.

„Ali” był jedy­nym czar­no­skó­rym uczest­ni­kiem powsta­nia war­szaw­skie­go. Nale­ży jed­nak dodać, że wal­czy­ło w nim kil­ku­set obco­kra­jow­ców: m.in. Węgrzy, Sło­wa­cy, Fran­cu­zi, Bel­go­wie, Holen­drzy, Gre­cy, Bry­tyj­czy­cy, Wło­si, Ormia­nie, Rosja­nie, Austra­lij­czyk, a tak­że nawet ucie­ki­nie­rzy z armii niemieckiej.

Wie­le infor­ma­cji o życiu Agbo­la wie­my z powo­jen­nej ankie­ty, któ­rą wypeł­nił w celach zawo­do­wych. Po skoń­cze­niu woj­ny zna­lazł pra­cę w sto­łecz­nym Wydzia­le Kul­tu­ry i Sztu­ki Zarzą­du Miej­skie­go. Wró­cił do gra­nia – pod koniec lat 40. i w latach 50. gry­wał w war­szaw­skich restauracjach. 

W londyńskim domu rozmawiał po polsku

W roku 1953 zagrał rolę w fil­mie o woj­nie w Hisz­pa­nii pt. „Żoł­nierz zwy­cię­stwa”, gdzie wcie­lił się w postać repu­bli­kań­skie­go ochot­ni­ka. Oko­ło roku 1958 r. Agbo­la wraz z rodzi­ną wyje­chał do Anglii. Pono­wie się oże­nił – jego żona mia­ła pol­skie pocho­dze­nie. Z tego związ­ku uro­dzi­ła się cór­ka. Świad­ko­wie tego okre­su jego życia mówi­li, że w ich lon­dyń­skim domu jedy­nym języ­kiem, w któ­rym roz­ma­wia­no, był polski.

Po śmier­ci w 1976 roku August Agbo­la O’Brown został pocho­wa­ny na Hamp­ste­ad Ceme­te­ry w Londynie.

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Unyime Linus Etuk 2 zajawka

Sztuka to moje okno na świat

Dzię­ki dobrym ludziom z Pol­ski przed laty mło­dy arty­sta z Nige­rii, Uny­ime Linus Etuk, mógł roz­wi­nąć swój talent malar­ski. Teraz ze swo­imi pra­ca­mi przy­jeż­dża do Pol­ski na wysta­wy w Gdy­ni i War­sza­wie. Ale tak­że po to, by wes­przeć zbiór­kę pie­nię­dzy dla dzie­ci z Mada­ga­ska­ru, będą­ce pod naszą opieką.

Ani raj, ani pingwiny

Mada­ga­skar ma podwój­ne­go pecha: nie dość, że jest w czo­łów­ce naj­bied­niej­szych kra­jów świa­ta, to jesz­cze wie­le ludzi nie przyj­mu­je tego do wia­do­mo­ści. Dlaczego? 

kobieta tanzania

­Śmierć szpinaku

Patrz – tu mam ranę po tym, jak młot­kiem tłu­kłam kamień i odła­mek zro­bił mi dziu­rę w nodze - opo­wia­da Moni­ca. O, widzisz te szra­my? To po odpry­skach skał. A tutaj znak po tym, jak się wywró­ci­łam, idąc z góry z kamie­nia­mi. Tu z kolei prze­bi­łam nogę korze­niem, gdy szu­ka­łam gła­zów odpo­wied­nich na żwir.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *