Film urodzonej w Zambii, ale wychowanej w Wielkiej Brytanii, reżyserki Rungano Nyoni opowiada o dziewczynce, oskarżonej o czary. Shulę umieszczono we wsi dla czarownic. Ubezwłasnowolnione czarownice są zmuszane do orzekania w sprawach sądowych jako medium. Pracują, przywiązane wstążkami, by „nie uciekły za daleko” (ujęcia z targanymi wiatrem wstążkami należą do najbardziej efektownych w filmie. W ogóle film jest przepełniony metaforami i alegoriami).
Widz jak turysta?
Domniemane czarownice są też “prezentowane” turystom, którzy robią sobie z nimi zdjęcia. Są niejako potwierdzeniem ich wyobrażeń na temat “zacofanej” Afryki, żyjącej zabobonami. Jedna z zachodnich turystek pyta Shulę, dlaczego jest taka smutna? I czy nie chciałaby sobie zrobić z nią zdjęcia na pocieszenie (Why don’t we take a picture together?). To moment w filmie, w którym widz czuje się jak ten turysta, oglądający – bez żadnych zobowiązań – “egzotyczne dziwy”.
Bo film jest nie tylko krytyką afrykańskiej rzeczywistości, jak i zachodniego społeczeństwa.
Reżyserka zadaje pytanie, które od zawsze zostaje bez odpowiedzi: czy film, książka, sztuka mogą coś zmienić w dramatach tego świata?
Bajka o zabobonach?
Zresztą reżyserka zadaje to pytanie od początku filmu – za pomocą patetycznej muzyki (Vivaldi), za pomocą elementów magicznych (wstążki, szamanizm) – jakby chciała nas uwieść i zaproponować kolejną piękną bajkę o Afryce. Bajkę o zabobonach – ale namalowaną za pomocą etnicznych malunków, pióropuszy, urokliwych taśm powiewających na wietrze. Jakby pytała widza: uda mi się cię uwieść?
„Moja pierwsza myśl była właśnie taka, że to ma być bajka i wszystko jej podporządkowałam – mówiła w jednym z wywiadów Rungano Nyoni. - Zbadałam wiele prawdziwych oskarżeń o czary, odwiedziłam obozy dla czarownic, przestudiowałam mitologię, w efekcie używając własnej wyobraźni połączyłam ze sobą badania prowadzone w różnych krajach z ideą bajkowych opowieści w kinie. To mieszanka, nie wiem, gdzie zaczyna się fikcja, a kończy rzeczywistość. Bajka wydaje się najlepszym zambijskim sposobem na opowiadanie historii. Wychowałam się na tym.
Odkryć Afrykę bez wyrzutów sumienia
Dążenie do absurdu, zabawy i satyry było dla mnie zawsze bardzo ważne. Chciałabym w ten sposób ludzi w coś zaangażować. Ludzie nie wiedzą, albo wiedzą mało, bo nie mamy zbyt wielu filmów o Afryce. Próbuję zaangażować ich w temat, unikając grania kartą litości i afrykańskiego porno, po obejrzeniu którego poczują wyrzuty sumienia i odkryją Afrykę. Staram się angażować i skłonić ich do myślenia, by mogli odnieść się do sytuacji”.
Reżyserka też mówi o przedefiniowaniu swojej kobiecości w trakcie pracy nad filmem: „Co dał mi ten projekt? Nauczyłam się, jak osiągać cele w zgodzie ze sobą, nie będąc niewolnicą dziewczęcości. Moja matka ostrzegała mnie przed nią, mówiła: nie przepraszaj, nie bądź zbyt uprzejma”.
Bo „Nie jestem czarownicą” to bardzo dojrzały głos o różnych odmianach kobiecości. O kobiecość tłamszonej. O skrajnie różnych wyborach kobiet, których reżyserka w żaden sposób nie ocenia. Patrzy na nie z dystansu, jaki dzieli Lusakę od Londynu, nie zapominając, skąd jest – i to daje filmowi moc.
Dłuuuga owacja w Cannes
Wreszcie – to film olśniewający wizualnie. W Cannes po pokazie filmu owacja na stojąco trwała kilkanaście minut 🙂
nagrody: Africa IFF (AFRIFF) 2017 - najlepszy film; British Independent Film Awards 2017 - najlepszy reżyser, Douglas Hickox Award; Stockholm Film Festival 2017 - najlepszy debiut; BAFTA 2018 – najlepszy brytyjski debiutujący reżyser
Nie jestem czarownicą (I’m Not a Witch) – reż. Rungano Nyoni
prod. Wielka Brytania/Francja/Niemcy 2017. Dystrybucja i fotosy: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
9/10
Dostępne na: https://www.nowehoryzonty.pl/vod
Zachęcam do kolejnego filmu reżyserki: “Jak zostałam perliczką”