Pracowałem kiedyś dla białej kobiety za 12 euro za miesiąc, a samych tylko ryb kupowałem jej za 250 euro za tydzień. Więc nie miej wyrzutów sumienia w stosunku do białych – mówi oszust internetowy, bohater dokumentu pochodzącego z Ghany Bena Asamoah.
Wizualnie film od pierwszej sceny wysadza z siodła. Wysypisko sprzętów elektronicznych w Ghanie sfilmowano tak, by się nim zachwycić. Młodzi ludzie szukają tu danych osobowych w naszych starych laptopach. By je ukraść i wykorzystać.
Film rozsadza także nasze zastane pojęcie moralności.
Działalność przestępczą sfilmowano tak, by może nie zachwycić nią widza, ale pokazać mu zupełnie inny punkt widzenia na ustaloną i zdefiniowaną – by się wydawało – relację przestępca-ofiara. Tak, to zachodni widz tu jest ofiarą, ale i katem.
Chłopcy z Ghany posługują się portalami randkowymi, by od mężczyzn z Europy czy USA wyłudzać pieniądze. Kupują telefony z funkcją zmiany głosu na damski i najpierw uwodzą, a potem nagabują o przesyłanie pieniędzy. Skutecznie – proceder jest bardzo dochodowym biznesem w tym kraju.
Sakawa to słowo na określenie ludzi, którzy się nim zajmują.
Jesteśmy myśliwymi
Jesteśmy myśliwymi – mówi jeden z bohaterów, udzielając znajomym lekcji oszustw internetowych. Są to porady techniczne, jak obsłużyć np. portal randkowy. Ale są to też wymyślne tricki psychologiczne: „Jak obciążysz ich swoimi problemami, nie zapłacą”.
Są cyniczni. Takimi ich uczyniła bieda i znajomość kolonialnych krzywd. Wiedzą, że Zachód dziesięcioleciami okradał ich kraj ze wszystkiego. Z godności, złota, kobaltu, diamentów, metali…
Nie mają skrupułów. Widz, który choć raz był użytkownikiem portalu randkowego, czuje ciężar ich oszustw. Czuje też ciężar ich niezadośćuczynionych krzywd.
Sakawa, reż. Ben Asamoah, Belgia, Holandia, 2018
dokumentalny, 81 min., vod.mdag.pl
7/10
Jedna odpowiedź
Dlatego ja nie wyrzucam starych telefonów i laptopów, ale trzymam je w domu. Pamiętam jak dostawałam do firmy maile o wielkim spadku, pisane łamaną polszczyzną. Nawet mi się nie chciało czytać tych bredni. I nigdy by mi nie przyszło do głowy, żeby wysyłać pieniądze nie wiadomo komu, bo je skrupulatnie liczę. Ci, co je wysyłają muszą być potwornie samotni i zdesperowani. Poza tym jestem weteranką internetu i chyba już wszystko widziałam, ale może jeszcze mnie ktoś zaskoczy.