Gdzieś w Zambii, nocą, na środku drogi leży trup. Gdy ubrana (a może przebrana) jak na imprezę techno młoda i piękna dziewczyna wysiada z auta, dostrzega, że trupem jest jest wujek. Mógłby to być thriller, mogłaby to być komedia, ale nie. Jest o przejmujący społeczny dramat o obrzydliwej ciszy, która zapada nad krzywdą kobiet.
Rungano Nyoni, reżyserka, znana ze świetnego wcześniejszego filmu „Nie jestem czarownicą” miesza konwencje. Film jest przepełniony inteligentnym humorem, a sytuacja kobiet w Zambii przedstawiona przez Rungano Nyoni mrozi krew w żyłach. Jej najnowszy film „Jak zostałam perliczką” jest jeszcze lepszym filmem niż poprzedni. Tam reżyserka uciekała w mroczną baśń oraz skrywała się za maską absurdu i przerysowania. Tu bohaterka (o imieniu Shula, które nosiła także główna postać wcześniejszego filmu) w pierwszej scenie tę maskę ściąga.
Potrafią tylko kiwać głowami
Rungano Nyoni nie skrywa się za niczym, przed niczym też widza nie chroni. Widz dostaje ostro w twarz. Owszem, reżyserka nie traci swojego stylu, po części opierającego się nad mieszaniem rzeczywistości i baśni. I w tym filmie są elementy wykraczające poza “normalną” codzienność, ale to film bo bólu poważny. O poważnym bólu. Kobiecej traumie, powtarzanej z pokolenia na pokolenie. Mężczyźni są sportretowani jako albo nieobecni i obojętni, albo krzywdzący. Córka nie mówi prawdy ojcu, nie chcąc mu psuć wiecznej zabawy, jaką jest jego praca. Starszyzna potrafi tylko debatować i kiwać głowami. To kobiety załatwiają tu wszystko.
Koniec zabawy w klauna
Bohaterka, wbrew woli wikłając się w organizację pogrzebu wujka, próbuje uciec od patologicznej rodziny i opresyjnych zwyczajów. Poznajemy ją z założoną maską i strojem niemal klauna. Potem jednak Shula ucieka do luksusowego hotelu, w którym poznajemy jej drugie życie i prestiżową pracę.
Gdy i tam dopadną ją ciotki i nie uda jej się uciec od uroczystości, rozgardiaszu i nieakceptowanych przez nią zwyczajów związanych z pogrzebem, próbuje przynajmniej nie dać się stłamsić rodzinie. Upomina się o siebie i inne kobiety. Czy jednak to wystarczy i ona jedna (plus kuzynka, dotknięta poważną chorobą alkoholową) coś mogą zmienić?
Nagroda w Cannes
Film jest kolejnym głosem z Afryki, po absolutnie świeżych „Czterech córkach”, w którym kobieta reżyserka dotyka nowego sposobu narracji o kobiecej traumie. Opowiada o traumie, przekazywanej z pokolenia na pokolenie oraz fundowanej kobietom przez kobiety.
“Perliczka” trzyma na brzegu fotela, ma świetny scenariusz, przechodzący od groteski do spraw najpoważniejszych, a dzieje się przecież bez „typowej” akcji. Reżyserka prowadzi widza samym tylko gadaniem, niemal w klasycznej zasadzie jedności czasu, miejsca i akcji. Wszystko się rozgrywa w ścisłym gronie rodziny w czasie dwudniowych uroczystości pogrzebowych.
Brawurowe aktorstwo, reżyseria i montaż. Jednej sceny za dużo, jednego zdania za wiele. Nie dziwi więc nagroda za reżyserię w sekcji Un Certain Regard na festiwalu w Cannes.
A dlaczego perliczka? Bo perliczki są głośne i dlatego mogą pomóc nie tylko sobie, ale i innym gatunkom, ostrzegając je przed niebezpieczeństwem.
Jak zostałam perliczką, reż. Rungano Nyoni, Wielka Brytania, Zambia, Irlandia, 2024
Obejrzane w ramach festiwalu MBank Nowe Horyzonty
10/10