Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Modna forma rozpusty

23 lutego 2020

Film „Oni nie zna­ją naszej sztu­ki. Graf­fi­ti w Kenii” to moc­ny głos prze­ciw­ko tury­sty­ce slum­so­wej. Coraz wię­cej biur podró­ży swo­im znu­dzo­nym klien­tom, któ­rzy widzie­li już wszyst­ko, ofe­ru­je wyciecz­ki po slumsach.

Sło­wo slum­ming weszło do Oxford English Dic­tio­na­ry w latach 60. XIX wie­ku. Boga­ci Angli­cy zwie­dza­li wte­dy dziel­ni­ce robot­ni­cze.  W 1884 r. „New York Times” pisał: „Slum­ming sta­nie się mod­ną for­mą rozpusty”. 

Zja­wi­sko wró­ci­ło po latach. W cza­sie Szczy­tu Zie­mi w Rio de Jane­rio w 1992 r. lokal­ne biu­ra tury­stycz­ne zaofe­ro­wa­ły slum­sy jako atrak­cję do zwie­dza­nia. Sza­cu­je się, że rocz­nie ponad milion tury­stów oglą­da slum­sy w kra­jach Glo­bal­ne­go Połu­dnia (Afry­ki, Ame­ry­ki Łaciń­skiej oraz Azji). Zaczy­na się też roz­wi­jać tury­sty­ka w obo­zach dla uchodźców.

Darowizny zabronione

Wypra­wę po dziel­ni­cy bie­dy (slum-tour) orga­ni­zu­je odpo­wied­nie biu­ro; samo­dziel­ne zwie­dza­nie jest nie­wska­za­ne czy wręcz nie­moż­li­we. Wyciecz­ka trwa oko­ło trzech godzin i pole­ga na obser­wa­cji życia codzien­ne­go, wizycie/posiłku w jed­nym z domostw, wej­ściu na punkt wido­ko­wy, z któ­re­go moż­na zro­bić zdję­cie pano­ra­micz­ne całej dziel­ni­cy. W cza­sie zwie­dza­nia moż­na foto­gra­fo­wać, doty­kać, kosz­to­wać, kupo­wać pamiąt­ki i dawać dzie­ciom dro­bia­zgi. Zabro­nio­ne są daro­wi­zny pieniężne.

Slum­ming ma swo­ich zwo­len­ni­ków, widzą­cych z w nim „poszu­ki­wa­nie przez pono­wo­cze­sne­go tury­stę auten­tycz­no­ści, któ­rą utra­cił wsku­tek takich zja­wisk jak indu­stria­li­za­cja, urba­ni­za­cja, mobil­ność, seku­la­ry­za­cja czy indy­wi­du­ali­za­cja”. Nazy­wa­ją slum­ming „wyciecz­ka­mi po praw­dzi­wym świe­cie”. Mówią o korzy­ściach finan­so­wych dla lokal­nych prze­wod­ni­ków czy han­dla­rzy pamiąt­ka­mi oraz o pod­no­sze­niu świa­do­mo­ści tury­stów z zachod­nie­go świa­ta. Zada­ją wresz­cie pyta­nie: Czy tury­sta powi­nien mieć zamknię­te oczy?

Największy slums Afryki

Kibe­ra (w Nairo­bi, Kenia), nazy­wa­na naj­więk­szym slum­sem Afry­ki,  to jed­na z naj­bar­dziej zna­nych dziel­nic bie­dy na świe­cie. Jej nazwa pocho­dzi od sło­wa „dżun­gla” w języ­ku nubij­skim. Dziel­ni­ca ma już ponad sto lat. Miesz­ka w niej nawet milion osób (sza­cun­ki ONZ), a powierzch­nia to zale­d­wie 2,5 km kw. Śred­ni dom ma 9 m kw. i miesz­ka w nim 5 osób. Miesz­kań­cy Kibe­ry bory­ka­ją się m.in. z pro­ble­ma­mi bra­ku kana­li­za­cji, elek­trycz­no­ści oraz HIV/AIDS. Slum-tour w Kibe­rze obej­mu­je m.in. zwie­dza­nie warsz­ta­tu pro­du­cen­tów biżu­te­rii, szko­ły ufun­do­wa­nej przez kró­lo­wą Elż­bie­tę, sie­ro­ciń­ca oraz kato­lic­kiej świą­ty­ni i meczetu. 

Boha­te­ro­wie fil­mu Pau­li­ny Zając, arty­ści ulicz­ni z Nairo­bi, two­rzą mural prze­ciw­ko slum­min­go­wi. Bio­rą w obro­nę miesz­kań­ców slum­sów, odwie­dza­nych przez tury­stów, przy­po­mi­na­jąc: „To nie są zwie­rzę­ta, to są ludzie”. Jeden z nich, Bank­sla­ve, uzna­ny twór­ca graf­fi­ti, pocho­dzi z Kibe­ry. Po tym, jak odniósł suk­ces, dłu­go jesz­cze miesz­kał w tej dziel­ni­cy, by nego­wać ste­reo­ty­py i poka­zać, że w slum­sie też miesz­ka­ją ludzie uta­len­to­wa­ni. „W Kibe­rze ludzie czu­ją się jak zwie­rzę­ta w zoo, gdy tury­ści robią im zdję­cia, nawet bez pyta­nia – mówi­ła Pau­li­na Zając w cza­sie kra­kow­skiej edy­cji festi­wa­lu Afry­ka­me­ra 2020. – Smut­ne to i gorzkie”.

Paulina Zając, Oni nie znają naszej sztuki. Graffiti w Kenii
Pau­li­na Zając, Oni nie zna­ją naszej sztu­ki. Graf­fi­ti w Kenii

Artyści zmieniają politykę

„Stre­et-art w fil­mie jest tyl­ko pre­tek­stem, żeby poka­zać pro­ble­my spo­łecz­ne czy poli­tycz­ne” – mówi­ła reży­ser­ka w Kra­ko­wie. Pau­li­na Zając opo­wia­da­ła, jak kenij­scy arty­ści ulicz­ni two­rzą sztu­kę zaan­ga­żo­wa­ną - np. słyn­ną kam­pa­nię sępów prze­ciw dege­ne­ra­cji życia poli­tycz­ne­go Kenii. Rela­cja z kam­pa­nii obie­gła cały świat. Akcja skie­ro­wa­na była głów­nie prze­ciw par­la­men­ta­rzy­stom, któ­rych zarob­ki są jed­ne z naj­wyż­szych na świe­cie. „Arty­ści dosta­wa­li wów­czas pogróż­ki o śmier­ci, ale dalej robi­li, co mogli, żeby coś zmie­nić – mówi­ła reży­ser­ka. – Poli­ty­cy chcie­li ich prze­ku­pić. Jeden z arty­stów został aresz­to­wa­ny na kil­ka dni. Zor­ga­ni­zo­wa­no mani­fe­sta­cję, żeby go uwol­nić. Odzew po tej akcji poli­tycz­nej był duży. Np. było to widać w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Dużo ludzi poszło na wybo­ry, bo poczu­li, że ich głos coś zna­czy. To, że arty­ści dużo ryzy­ko­wa­li, zro­bi­ło na ludziach wra­że­nie. Mia­ło potem miej­sce kil­ka spek­ta­ku­lar­nych pora­żek poli­ty­ków, któ­rzy byli nie­mal pew­ni, że wygrają”.

Paulina Zając, Oni nie znają naszej sztuki

Graf­fi­ti w Kenii, Polska/Kenia 2019, 56 min.

6/10

Wypo­wie­dzi Pau­li­ny Zając są nieautoryzowane.

(Widzia­ne w ramach rewe­la­cyj­ne­go festi­wa­lu Afry­ka­me­ra)

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj

Coś w nas wstąpiło

Przed­się­wzię­cie było kar­ko­łom­ne: w kil­ka tygo­dni napi­sać i skom­po­no­wać cha­ry­ta­tyw­ny prze­bój, zbie­ra­ją­cy pie­nią­dze na gło­du­ją­cą Etio­pię. A potem prze­ko­nać naj­więk­sze gwiaz­dy popu  i zgro­ma­dzić je w jed­nym miej­scu, by go nagra­ły. Bez komó­rek, maili, internetu. 

Rajd Dakar – Włochy

Sły­ną­cy z nie­bez­pie­czeństw rajd Paryż-Dakar to nic w porów­na­niu z opar­tym na praw­dzi­wych wyda­rze­niach fil­mie “Ja, kapi­tan” o dro­dze migran­tów z Sene­ga­lu do Włoch.

Nie jestem numerkiem

Doku­ment nagra­dza­nej w Ber­li­nie i Can­nes reży­ser­ki Mati Diop jest poetyc­kim zapi­sem zwro­tu przez Fran­cję pierw­szych 26 dzieł sztu­ki, zagra­bio­nych ponad sto lat temu z dzi­siej­sze­go Beninu.

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *