„Bracia i siostry z Abu Haraz, dzisiaj w nocy Muna urodziła córkę” – mieszkaniec Abu Haraz w Sudanie objeżdża z megafonem wieś, by wszystkim obwieścić ten komunikat. – „Witamy nowego obywatela!”
Takie sceny według nas należą do przeszłości – podobnie jak zbiory za pomocą sierpa, żarówki na prąd z dynamo czy picie wody tak mętnej i brudnej, że widz odwraca głowę. A tak wygląda życie w Abu Haraz. Które niestety, zaraz całe odejdzie w przeszłość.
Film pokazuje niemal sielankowe życie w miejscowości, która zaraz zniknie, a o której jej mieszkańcy mówią: „To spokojna, bezpieczna ziemia, gdzie przylatują głodne ptaki”.
Przez budowę tamy na Nilu w Północnym Sudanie, w miejscowości Merowe, powstało sztuczne jezioro, długie na 180 km. Pogrążyło Abu Haraz 35 metrów pod wodą.
Mieszkańcy zostają przeniesieni do miasta, a na dodatek są zmuszeni do rozbiórki swoich domów. To według rządu ma być zabezpieczeniem, żeby nie myśleli o powrocie.
Po przeprowadzce do miasta z betonu jeden z przesiedleńców z Abu Haraz mówi: „Tutaj nic mi nie smakuje. Wszystko jest jakieś sztuczne. Tutaj całkiem straciłem orientację” – kamera pokazuje gąszcz identycznych domków otoczonych betonowym murem, w którym bohater się gubi i nie potrafi odnaleźć gwiazd –. „Nie wiem, w którym kierunku się modlić” – stwierdza.
Nostalgiczny, subtelnie sfilmowy obraz. Z ogromnym szacunkiem i wrażliwością do bohaterów. A krajobrazy – wypełniają pięknem oczy 🙂
Abu Haraz, reż. Maciej Drygas
Polska, 2013, dokument, 1 godz. 15 min.
7/10