Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Nasi ludzi mogą być jak wy

17 października 2024

Aż zdzi­wie­nie mnie ogar­nę­ło, że nic nie pisa­łam jesz­cze o poezji. Żeby szyb­ko nad­ro­bić – dla mnie naj­pięk­niej­szy wiersz Brey­te­na Brey­ten­ba­cha, poety z RPA. Pisze go z proś­bą:
byśmy odzy­ska­li spo­kój
że nasi ludzi mogą być jak wy
chodź­cie, przyjdź­cie napij­cie się z nami arab­skiej kawy
to zobacz­cie że wy ludzie jeste­ście
jak my. Jak my też pła­cze­cie
też pasu­je­cie do trumien

Kim jest Breyten Breytenbach?

Uro­dził się w 1939 r. w RPA. Jako mło­dy czło­wiek wyje­chał do Pary­ża, gdzie poznał swo­ją żonę – Yolan­dę, Wiet­nam­kę. Dłu­go nie mógł wró­cić do RPA, gdzie pra­wo zaka­zy­wa­ło mie­sza­nych mał­żeństw. Oby­wa­tel świa­ta, krą­żył mię­dzy RPA, Sene­ga­lem, Hisz­pa­nią i Fran­cją, któ­rej ma oby­wa­tel­stwo.
Sprze­ci­wiał się apar­the­ido­wi i zaan­ga­żo­wał się w dzia­łal­ność dążą­cą do jego znie­sie­nia. Przez sie­dem lat był więź­niem politycznym. 

Po koń­cu apar­the­idu (1994 r.) poeta nie boi sie kry­ty­ko­wać korup­cji w mło­dym pań­stwie.
Wresz­cie Brey­ten Brey­ten­bach jest też pierw­szym lau­re­atem Mię­dzy­na­ro­do­wej Nagro­dy Lite­rac­kiej im. Zbi­gnie­wa Her­ber­ta. Odwie­dził Kraków.

Breyten_Breytenbach

Lud bękartów

„Jeste­śmy ludem bękar­tów o bękar­cim języ­ku. Mamy bękar­cią natu­rę. To jest dobre i pięk­ne” – powie­dział poeta, piszą­cy w afri­ka­ans, języ­ku nie­wol­ni­ków, wyko­śla­wia­ją­cych język bia­łych panów. Języ­ku zmie­sza­nia ras. 

Afri­ka­ans naro­dził się w XVII-XVIII wie­ku jako mie­szan­ka tego, co ger­mań­skie i hoten­toc­kie, i hin­du­skie, i indo­ne­zyj­skie. Pierw­szy zapis w tym języ­ku to zezna­nia nie­wol­ni­ka w sądzie. Ale ofi­cjal­nym języ­kiem kolo­nii był nider­landz­ki. Towa­rzy­stwo Biblij­ne odmó­wi­ło wyda­nia Biblii w afri­ka­ans (choć wyda­ło ją np. po zulu­sku). W XX wie­ku nacjo­na­li­ści wyklu­cza­li z nie­go rdzen­nych miesz­kań­ców, uzna­jąc afri­ka­ans za jedy­ny bia­ły język Afryki.

Wojownicy i ukrawaceni mężczyźni

Brey­ten Brey­ten­bach jest jak afri­ka­ans: mie­sza tra­dy­cje i kul­tu­ry. W jego poezji są obec­ni rdzen­ni miesz­kań­cy RPA: jest nie­wi­do­my indu­na (przy­wód­ca Zulu­sów); są „nad­bie­ga­ją­cy truch­tem wojow­ni­cy zaku­rze­ni jak­by pokry­ci popio­łem”; są „gro­ma­dy ludzi przy­cho­dzą­cych nocą / by wyso­ko na górze śpie­wać / o wodzie. Ale też poeta cały zanu­rzo­ny jest w euro­pej­skiej kul­tu­rze. Przy­wo­łu­je sta­re­go filo­zo­fa, Ducha Świę­te­go, ukra­wa­cow­nych męż­czyzn i Mozar­ta. Przyj­mu­je trud­ną część euro­pej­skie­go dzie­dzic­twa: od gor­se­tu mat­ki po komo­ry gazowe.

Breyten_Breytenbach

Krzywe słowa

Tomik powstał jako wybór auto­ra tłu­ma­cze­nia (wybit­ne­go!), prof. Jerze­go Kocha, lite­ra­tu­ro­znaw­cy, któ­ry nie kry­je, że jest to zbiór tema­tycz­ny, będą­cy „zadu­mą nad pamię­cią i poże­gna­niem, sta­rze­niem się i śmier­cią”. Podą­żę więc tym tro­pem, przy­wo­łu­jąc kil­ka wer­sów, któ­re mnie poruszyły. 

Wcze­śniej jed­nak odwiecz­ne pyta­nie: czy poezja jest moż­li­wa? Brey­ten Brey­ten­bach pisze o blak­ną­cych sło­wach:
zapa­mię­tać obce wędrow­ne cia­ło
w sło­wach któ­re w pal­cach jed­no po dru­gim blakną.

W innym miej­scu poja­wia­ją się sło­wa zrzę­dli­we:
próż­no kre­ślą­ca się kart­ka
tego wier­sza
wykrop­ko­wa­na i odmie­rzo­na
zrzę­dli­wy­mi sło­wa­mi zapo­mi­na­nia
jak gów­no jaszczurki

Oraz sło­wa krzy­we:
sło­wa są krzy­we
wyko­śla­wia­ją to
co już nieme

Ale też nie jest tak, że poeta nie wie­rzy w poezję. Woła:
Chodź napi­sze­my wiersz
taki jak do szklan­ki wyci­ska się świe­żą poma­rań­czę
a w soku znaj­du­jesz sad

pełen słoń­ca i wia­tru i bla­sku
miło­snych słów

Breyten_Breytenbach,
Brey­ten Brey­ten­bach, 1995, fot. Foto­pers­bu­re­au De Boer/Wikimedia Commons

Mimochodem upływa życie

Wra­ca­jąc do zapo­wie­dzia­ne­go moty­wu prze­mi­ja­nia:
cza­su nie ma
czas to skó­ra czło­wie­ka
trzesz­czy i chrzę­ści i marsz­czy
się
kie­dy mimo­cho­dem upły­wa życie

W innym utwo­rze tak o tym pisze:
po kawał­ku jeste­śmy
prze­żu­wa­ni i poły­ka­ni
przed dni przez noce

Lub taka reflek­sja:
daw­niej był czas na wiecz­ność
potem został wydrą­żo­ny;
kie­dyś myśli i marze­nia były bez­brzeż­ne,
potem zosta­ły popru­te;
wów­czas była histo­ria
teraz tyl­ko jessz­cze ropie­ją­ce szra­my jaźni

Breyten_Breytenbach,
Brey­ten Brey­ten­bach, jw.

Swobodnie wypłynąć na głębinę

Mimo gory­czy w tych wer­sach nie jest tak, że śmierć jawi się wyłącz­nie jako koniec. Brey­ten Brey­ten­bach chce:
opu­ścić to cia­ło wędrow­ne
i swo­bod­nie wypły­nąć na głębinę

Śmierć jest tajem­ni­cą codzien­no­ści (trud­no tu nie mieć sko­ja­rzeń z wier­szem Miło­sza):
W domu kobie­ta przy­go­to­wu­je posi­łek
przy­ci­szo­ny­mi rucha­mi
wszyst­kie kolo­ry dnia skrwa­wi­ły się

noc jest roz­le­gła i nie­wy­obra­żal­na i chłod­na
licz­ba liści
w innym świe­cie dru­gim cza­sie
zapo­mnia­ne myśli
(tu jest śmierć w tym kraju)

Breyten_Breytenbach

Bądźcie dobrzy dla mojej żony

Im bar­dziej poeta posu­wa się w latach, czym czę­ściej poja­wia się motyw poże­gna­nia. Pisze:
ostat­ni wiersz to ten
któ­ry naj­mniej waży
(…)
ostat­ni wiersz nie łączy się w parę
nie ma na koń­cu krop­ki
ani zna­ku zapy­ta­nia
bo ostat­nia linij­ka to zale­d­wie ślu­za
to zawsze opcja

A na koniec takie coś:
w całym moim dłu­gim życiu
nie mia­łem ani jed­nej myśli czy obser­wa­cji
god­nej zapamiętania

zapo­mnij­cie zaj­mo­wa­ne sta­no­wi­ska /
wier­sze prze­kre­śl­cie czym prę­dzej
wszyst­kie gru­bą kre­ską
(…)
bądź­cie dobrzy dla mojej żony
(jeśli mnie prze­ży­je) gdyż ona była ser­cem
wszyst­kie­go co dobre i wier­ne było
i pięk­ne o tak piękne

 Breyten Breytenbach

Ten wiersz-hołd dla żony nie jest jed­nym w zbio­rze, w któ­rym poeta doty­ka tema­tu miło­ści i ero­ty­zmu. Tomik otwie­ra prze­pięk­ny wiersz dla „kocha­nej”. Brey­ten Brey­ten­bach z czy­tel­ni­kiem wita się i żegna apo­te­ozą miłości:)

Breyten_Breytenbach

Brey­ten Brey­ten­bach, Cia­ło wędrow­ne, tłu­ma­cze­nie i wybór wier­szy Jerzy Koch, Wydaw­nic­two a5, Kra­ków, 2018
9/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
hisham matar powrot

Poezja i propaganda

„Dni zabu­rza­ły mi noce. Prze­wra­ca­łem się na łóż­ku. Czę­sto godzi­na­mi nie mogłem zasnąć. Z ciem­no­ści wyła­nia­ła się praw­da” – pisze nagro­dzo­ny Pulit­ze­rem syn libij­skie­go dysy­den­ta, któ­ry przez ćwierć wie­ku szu­kał jakich­kol­wiek wie­ści o uwię­zio­nym przez reżim Kad­da­fie­go ojcu. 

konrad piskala reportaz trzymaj sie z dala kochanie

O śpiewającym drzewie

Książ­ka o miło­ści, któ­ra nie prze­zwy­cię­ży wszyst­kie­go. Nie prze­zwy­cię­ży wiel­kiej poli­ty­ki, bru­tal­nych reżi­mów czy wie­lo­wie­ko­wych przy­zwy­cza­jeń. „Miłość jest ofia­rą tyra­nii” - w pew­nym momen­cie krzy­czy w roz­pa­czy repor­ter. Czy uda mu się w swej podró­ży przez Afry­kę Wschod­nią zna­leźć inne obli­cze tego uczucia?

dipo-faloyin-afryka-to-nie-panstwo

Afryka to nie państwo

To książ­ka powsta­ła z wku­rze­nia: „Zbyt dłu­go Afry­ka była uwa­ża­na za syno­nim bie­dy, kon­flik­tów, korup­cji, wojen domo­wych i wiel­kich prze­strze­ni jało­wej czer­wo­nej zie­mi, gdzie ple­ni się jedy­nie nędza”. I jest to słusz­ny gniew. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *