Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Gdy Afryka mówi: stop!

10 grudnia 2020

Gdy w 2017 r. waż­nia­cy z Euro­py kolej­ny raz chcie­li zaro­bić w Afry­ce za pomo­cą pod­sy­ca­nia nie­na­wi­ści mię­dzy rasa­mi, RPA powie­dzia­ła: stop! O afry­kań­skim zwy­cię­stwie nad dia­bo­licz­nym wręcz cyni­zmem opo­wia­da film „Agen­cja wpły­wu” z tego­rocz­nej edy­cji festi­wa­lu Watch Docs.

Timo­thy Bell w latach 80. zało­żył w Lon­dy­nie agen­cję mar­ke­tin­gu poli­tycz­ne­go Bell Pot­tin­ger. Pierw­szym waż­nym klien­tem była Mar­ga­ret That­cher, dla któ­rej wymy­ślił iko­nicz­ne już hasło: Labo­ur Isn’t Wor­king. Był jej przy­ja­cie­lem i współ­twór­cą trzy­krot­ne­go suk­ce­su wybor­cze­go. Po Żela­znej Lady byli m.in. Pino­chet, Łuka­szen­ka, rodzi­na Assa­dów, szem­ra­ne rzą­dy w połu­dnio­wej Ame­ry­ce, na Bli­skim Wscho­dzie i Afryce. 

Przeciw Mandeli

Do RPA Timo­thy Bell tra­fił po raz pierw­szy w 1994 roku, by pomóc Fre­de­ri­ko­wi Wil­le­mo­wi de Klerk wygrać z… Nel­so­nem Man­de­lą. Dru­gi raz został wezwa­ny przez pre­zy­den­ta Jacob Zuma, któ­ry wraz z trój­ką bra­ci Gup­ta sko­rum­po­wał RPA, dopro­wa­dził kraj na skraj ruiny i dra­ma­tycz­nie potrze­bo­wał dobre­go PR. I to był koniec per­fid­ne­go spin dok­to­ra. Lokal­ni dzien­ni­ka­rze dotar­li do 195 000 maili, doku­men­tu­ją­cych, że Bell wznie­cał zamiesz­ki na tle raso­wym w celach poli­tycz­nych. W fil­mie Bell opo­wia­da jak wywo­ły­wał demon­stra­cje i mani­fe­sta­cje prze­ciw­ko bia­łym z łatwo­ścią, jak­by prze­sta­wiał pion­ki na sza­chow­ni­cy. Dziel i rządź, wzbu­dza­nie nie­na­wi­ści mię­dzy­ra­so­wej to sta­re euro­pej­skie chwy­ty w Afry­ce. Tym razem się nie uda­ło – i jest to pozy­tyw­ny wydźwięk histo­rii o dia­bo­licz­nym cyni­ku, któ­re­go mar­ke­tin­go­wy geniusz wspie­rał i osła­biał rzą­dy w kil­ku­na­stu kra­jach świata.

Biznes demokracji

Film poka­zu­je roz­wój nowej dzie­dzi­ny mar­ke­tin­gu, opo­wie­dzia­ny przez jej twór­ców. Gorz­kie sło­wa o „biz­ne­sie demo­kra­cji” czy „kon­tro­lo­wa­nej demo­kra­cji” pada­ją z ust osób, któ­re po kil­ku­dzie­się­ciu latach patrzą na narzę­dzia, któ­re wymy­śli­li i porów­nu­ją ich zasięg do wyna­le­zie­nia nowych rodza­jów broni. 

„Agencja wpływu”, reż. Diana Neille

Richard Poplak, 2020, RPA, Kana­da, 90′

10/10

Boha­te­rem kolej­ne­go festi­wa­lo­we­go fil­mu jest syn Mar­ka Edel­ma­na, Alek­san­der, któ­ry jedzie do Rwan­dyśle­dzi powta­rzal­ność mecha­ni­zmów ludo­bój­stwa. Film jest nie­rów­ny, miej­sca­mi dener­wu­ją­cy i nie­wia­ry­god­ny, lecz potra­fi też siek­nąć w twarz. Jak np. wte­dy, gdy Edel­man pyta roz­mów­cę (z gru­py lud­no­ścio­wej Hutu) ukry­wa­ją­ce­go w domu prze­zna­czo­nych na rzeź Tut­si, czy nie został zde­ma­sko­wa­ny, gdy zaczął kupo­wać wię­cej jedze­nia niż zwy­kle? W cza­sie II woj­ny świa­to­wej w ten spo­sób wpa­da­ły oso­by, ukry­wa­ją­ce Żydów. Odpo­wiedź poka­zu­je, że histo­ria nicze­go nas nie nauczy­ła.

„Eksterminacje”, reż. Aleksander Edelman, Anne Agranat

2020, Rwan­da, Fran­cja, Pol­ska, 74′

5/10

Ten short stał się już gło­śny. Zapew­ne z powo­du tema­tu – chiń­ska fabry­ka mącz­ki ryb­nej w Gam­bii wsku­tek rabun­ko­wych poło­wów pogłę­bia lokal­ne ubó­stwo i dewa­stu­je śro­do­wi­sko natu­ral­ne. Na pro­duk­cję 1 kg mącz­ki potrze­ba 4-5 kg ryb, a mącz­ka zosta­je wysła­na do Euro­py i Chin, by sta­no­wić paszę dla zwie­rząt. Jeden z boha­te­rów fil­mu pod­su­mo­wu­je: „to zabie­ra­nie jedze­nia bied­nym, by kar­mić zwie­rzę­ta boga­tych”.

Zdję­cia oszałamiają!

„Stolen Fish. Kiedy zabraknie ryb”, reż. Gosia Juszczak

2020, Wiel­ka Bry­ta­nia, Pol­ska, Hisz­pa­nia, 30′

5/10

I na koniec znów film, w któ­rym Afry­ka mówi: stop! Wra­ca­my do RPA. W Johan­nes­bur­gu przy kopal­ni złota leżą hał­dy z set­ka­mi ton tok­sycz­ne­go ura­nu, za któ­re nikt nie chce wziąć odpo­wie­dzial­no­ści. Coś zaczy­na się zmie­niać, gdy lokal­na, zatru­wa­na lata­mi, lud­ność zosta­je zor­ga­ni­zo­wa­na do pro­te­stów przez Mariet­te Lef­fe­rink. Ta mówią­ca i ubie­ra­ją­ca się w eks­cen­trycz­ny spo­sób kobie­ta – po hał­dach ura­nu cho­dzi w szpil­kach, z krwi­sto­czer­wo­ną szmin­ką oraz toną biżu­te­rii (ze sztucz­ne­go, oczy­wi­ście, złota). Pięk­nie jest obser­wo­wać, gdy jej prze­ciw­ni­cy z począt­ku ją lek­ce­wa­żą, a Mariet­te – mię­dzy inny­mi i dzię­ki temu – nie­ustę­pli­wie a z uro­kiem prze do przo­du. Fan-ta-stycz-na kobieta!

„Złota trucizna”, reż. Sylvia Vollenhoven, Fredrik Gertten

2019, Szwe­cja, RPA, Nor­we­gia, 74′

7/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj

Szare, czarne, białe – wszystko piękne

Czar­no-bia­ły film z Afry­ki Zachod­niej mówi o kon­flik­cie mię­dzy tym, co nazy­wa­my nowo­cze­sno­ścią a sta­ry­mi wie­rze­nia­mi. Naj­cie­kaw­sze jest to, co pomię­dzy – wszyst­kie odcie­nie szarości.

Odnajdziesz nowy, nielepszy, świat

Siłą fil­mu jest zde­ter­mi­no­wa­ny głów­ny boha­ter, któ­ry jed­nak nie jest posta­cią jed­no­znacz­ną. Mło­dy etno­log z Ber­li­na w cza­sach naj­ciem­niej­sze­go kolo­nia­li­zmu jedzie do Afry­ki wraz z eks­pe­dy­cją wojen­ną. Ma pro­wa­dzić bada­nia. Przy­cią­ga go tam jed­nak coś inne­go. A raczej ktoś inny.

Ta woda zrobiła się czerwona

Gdy pierw­szej sce­nie fil­mu (zja­wi­sko­wa dziew­czy­na, w bia­łej sukien­ce i o wło­sach przy­bra­nych kwia­ta­mi) towa­rzy­szy pod­pis: ‘Rwan­da, 1997’ – widz wie, że zaraz kon­wen­cja dra­ma­tycz­nie się odwró­ci. Trzy lata po ludo­bój­stwie w tym kra­ju nie ma miej­sca na sie­lan­ko­we obrazy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *