„W lakonicznym komunikacie prezydenta, wygłoszonym tak, jakby to była prognoza pogody, zapowiadano uwolnienie pierwszej grupy czterdziestu tysięcy więźniów skazanych za akty ludobójstwa, z sześciu więzień w kraju”. Hatzfeld wraca do Rwandy kilkanaście lat po ludobójstwie i pyta, czy pojednanie jest możliwe.
Zanim francuski dziennikarz spyta o przebaczenie, pyta o to, czy możliwe i sensowne jest wyznanie prawdy? Przecież „zmarli mieliby swój własny sposób opowiadania, zupełnie odmienny, gdyż mówiąc, trzymaliby śmierć za rękę”.
„Człowiek jest człowiekiem, nawet w oddziale skazanych na śmierć. Jeśli ma sposobność przemilczeć straszną prawdę, być może szatańską, spróbuje milczeć na zawsze. Nawet jeśli ta cisza spycha go do roli dzikusa” – mówi Joseph-Desiro.
„Prawda… nie warto wyznawać jej przed sądem, przed ludźmi ani przed samym sobą. Nawet w głębi duszy gorzej jest wspominać niż zapomnieć. Dlatego próbuję milczeć przed samym sobą” – mówi Ignace. I dalej: „Hutu obawia się Tutsich z powodu swoich przewin, Tutsi lęka się władz, nikt nie ośmiela się już wypowiedzieć prawdy, mówić o zemście czy gniewie”.
„Przykro jest słuchać zabójcy, gdy kłamie. Tak samo przykro, jak wtedy, kiedy mówi prawdę. Będzie zawstydzony, jeśli powie prawdę, będzie tak samo zawstydzony, gdy skłamie” – mówi Marie-Louise.
Nie prosiłem o przebaczenie
Potem Hatzfeld pyta o skruchę.
„Żona przyjęła mnie dobrze. Dzieci podrosły i były uśmiechnięte. Ze względu na sąsiadów nie okazaliśmy zbytniej radości i nie zabiliśmy kurczaka, ugotowaliśmy tylko ziemniaki” – mówi Alphonse.
Pancrace mówi: „Nie prosiłem o przebaczenie. W gruncie rzeczy nie warto, jeśli ta prośbą nie może być spełniona”.
Leopold mówi: „Są tacy, którzy próbują okazywać żal, ale drżą przed prawdą… Modliłem się z nadzieją, że znajdę ulgę, ale bez skutku. Zacząłem więc głośno żałować, nie przejmując się kpinami kolegów. W więzieniu wyznałem całą prawdę… Powiem ludziom: <Cóż, przebaczenie to teraz wasza sprawa, jest po waszej stronie, macie do tego prawo, zróbcie z nim, co chcecie”.
Można się razem napić
Potem Hatzfeld pyta o pojednanie.
„Odzyskać zaufanie, pobierać się między sobą, o tym nie ma mowy. Ale można się razem napić, darować sobie krowy, pomagać na polu, to zależy od charakteru” – mówi Ignace. – „Kara więzienia jest nieporównywalna do popełnionych zbrodni. Rozstrzelanie nas wszystkich nie było łatwe. Żywienie za darmo w Rilimie było zbyt kosztowne, kiedy susza spadła na wzgórza. Władze pomyślały: jeśli nadal będą jedli w więzieniu, a pola zarosną, jeśli ocalenie nie będą mieli co kupić, nie znajdą ludzi do pracy na polach, jeśli rodziny będą cierpiały głód, sytuacja stanie się bardzo poważna. Pojednanie w naturalny sposób sprzyja zasiewaniu pól”.
Patrzeć w przyszłość?
Gdy Hatzfeld pyta o przyszłość, dostaje skrajnie różne odpowiedzi:
Angelique: „Ścigano mnie jak zwierzę, ale znów jestem człowiekiem. Moja ludzka natura każe mi patrzeć w przyszłość. Dlatego pamięć czasem mnie oszukuje. Oddala złe myśli, by dać mi chwilę wytchnienia i odrzuca zbyt ciążące smutki. Nie chcę obracać się stale wokół życia na bagnach”.
Claudine: „Kto mógłby znieść, że życie go zdradziło? To poważna sprawa, potem już nie wiadomo, w którą stronę pójść. Dlatego od teraz będę stała z boku”.
Cassius: „Różnię się od kolegów. Czuję samotność, kiedy się do nich zbliżam, odchodzę, gdy widzę, że są zbyt radośni” .
W barze rozmawiamy o uprawach
„Na targu handlujemy ze sobą bez problemów. W barze rozmawiamy o uprawach, pogodzie, o pojednaniu; popijamy razem, wymieniamy rożne uwagi, byle nie o tym” – mówi Francine. „W głębi duszy ja także się obawiam, że podążam z tyłu za losem, który był mi dany. Jeśli ktoś poczuł się trupem pod papirusami, w tym błocie, obok wszystkich innych, porównując się do martwych ciał, zawsze będzie czuł lęk. Przed czym? Nie umiem powiedzieć, nawet sobie samej. Jeśli ktoś taki w duchu pogodził się z końcem, jeśli zrozumiał, że nie przeżyje któregoś etapu, spojrzał w pustkę w swym wnętrzu, nigdy nie zapomni. Bo tak naprawdę jeśli dusza opuściła go choć na chwilę, będzie mu bardzo trudno powrócić do życia”.
Inaczej mówi Mediatrice: „Dzieciństwo mnie ominęło, młodość mnie nie chciała. Straciłam mamę, tatę, braci i siostry. Szkolne piosenki gdzieś się rozpłynęły, zabawy, uczucia, stroje, szaleństwa młodości. Żadne ze wspomnień nie uleciało z mojej pamięci. Straciłam to pierwsze życie, choć je obiecywano. Lecz czuję w sobie spokój i siłę. Mam dość odwagi, by złapać to drugie życie, wierzę w obietnice. O, nie, jeśli szczęście się zjawi, wcale się nie odwrócę”.
Jean Hatzfeld, Strategia antylop, wyd. Czarne, Wołowiec 2009
10/10