Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Nienawiść przechadzała się po ulicach

22 maja 2023

Nie trze­ba szu­kać wro­ga; woj­na znaj­dzie go nam sama. Usil­nie sta­ra­łem się zacho­wać neu­tral­ność, ale się nie dało” – wspo­mi­na Gabriel, któ­ry jako dzie­się­cio­la­tek był świad­kiem ludo­bój­stwa na Tut­sich w Burundi.

Gaël Faye jest fran­cu­skim muzy­kiem hipho­po­wym. Uro­dził się w Bużum­bu­rze, sto­li­cy Burun­di, jako dziec­ko Fran­cu­za i Rwan­dyj­ki. Miał 13 lat, gdy uciekł do Pary­ża przed wojną.

Burun­di, sąsia­du­ją­ce z Rwan­dą, popa­dło w woj­nę rok przed ludo­bój­stwem w Rwan­dzie. Woj­na trwa­ła do 2005 r. i pochło­nę­ła 300 000 ofiar. 

Kon­flikt etnicz­ny był rów­nie nabrzmia­ły jak w sąsied­niej Rwan­dzie. Gaël Faye spi­su­je wspo­mnie­nia i opo­wia­da o tych wyda­rze­niach z per­spek­ty­wy, jaką wte­dy posia­dał: dzie­się­cio­let­nie­go Gabrie­la, uprzy­wi­le­jo­wa­ne­go dziec­ka, żyją­ce­go w bez­piecz­nej bańce. 

Począt­ko­wo.

Od stóp do głów wypełnieni życiem

“Deszcz przy­cho­dził fala­mi i wście­kle chło­stał wodę; cza­sa­mi prze­zie­rał pro­mień słoń­ca. Byli­śmy szczę­śli­wi jak pierw­sze­go dnia miło­ści od pierw­sze­go wej­rze­nia. Śmia­li­śmy się jak sza­le­ni, pły­wa­li­śmy do upa­dłe­go w tę i z powro­tem, urzą­dza­li­śmy głu­pa­we wyści­gi, pod­pły­wa­li­śmy od dołu i cią­gnę­li się za nogi, pod­ta­pia­li­śmy się dla zaba­wy (…) Geof­frey Ory­ema śpie­wał w radiu Makam­bo, jego głos spły­wał na nas jak łaska, roz­pusz­czał się nam w duszach jak kost­ka cukru i koił roz­sa­dza­ją­cy nas nad­miar szczę­ścia. Nigdy jesz­cze nie czu­li­śmy się tacy wol­ni, od stóp do głów wypeł­nie­ni życiem, połą­cze­ni wspól­ny­mi tęt­ni­ca­mi, któ­ry­mi pły­nął ten sam ożyw­czy strumień”.

“W szczę­śli­wych cza­sach na pyta­nie <Jak leci?> odpo­wia­da­łem zawsze: <Świet­nie!>. Bez zasta­no­wie­nia. Szczę­ście pozwa­la nie myśleć. Dopie­ro potem zaczą­łem się zasta­na­wiać nad pyta­niem. Ważyć wszel­kie za i prze­ciw. Wymi­gi­wać się, odpo­wia­dać wymi­ja­ją­cym ruchem gło­wy. Tak samo zresz­tą zaczął się zacho­wy­wać cały kraj. Ludzie odpo­wia­da­li już tyl­ko: <Tak sobie>. Bo nie mogło już być świet­nie po tym wszyst­kim, co nas spotkało”.

tesknota gael faye

Gabriel pyta ojca: 

“– Czy mię­dzy Tut­si i Hutu dla­te­go jest woj­na, że są w róż­nych krajach?

– Nie, nie o to cho­dzi, mają wspól­ny kraj.

– W takim razie… nie mają wspól­ne­go języka?

– Owszem, mówią tym samym językiem.

– To może nie mają tego same­go boga?

– Owszem, mają wspól­ne­go boga.

– No to dla­cze­go pro­wa­dzą wojnę?

– Bo mają róż­ne nosy”.

I inny przy­kład cudow­nej per­spek­ty­wy dziec­ka, tro­pią­ce­go tra­gicz­ne absur­dy świa­ta dorosłych:

“Zasta­na­wiam się, gdzie podzia­ły się por­tre­ty poprzed­nie­go pre­zy­den­ta. Czy poszły na śmiet­nik? A może jest jakieś miej­sce, w któ­rym je prze­cho­wu­ją na wypa­dek, gdy­by kie­dyś posta­no­wił wró­cić? Po raz pierw­szy mamy pre­zy­den­ta, któ­ry nie jest woj­sko­wym. Myślę, że mniej go będzie bola­ła gło­wa niż poprzed­nich. Rezy­den­ci-woj­sko­wi mają wiecz­nie migre­ny. Zupeł­nie jak­by mie­li dwa mózgi. Nigdy nie wie­dzą, czy powin­na być woj­na, czy pokój”.

Pierw­sze od uzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści wybo­ry, w któ­rych star­to­wa­ły wię­cej niż jed­na par­tia, sta­ły się począt­kiem woj­ny domowej.

burundi gael faye

Tkwiłem w tej historii od urodzenia

Gabriel dora­sta i nawet pozy­cja uprzy­wi­le­jo­wa­ne­go dziec­ka fran­cu­skie­go ojca prze­sta­je go chronić. 

“Tego popo­łu­dnia po raz pierw­szy w życiu zsze­dłem w głąb, zna­la­złem się w praw­dzi­wej rze­czy­wi­sto­ści tego kra­ju. Odkry­łem anta­go­nizm mię­dzy Hutu a Tut­si, nie­prze­kra­czal­ną linię demar­ka­cyj­ną, któ­ra wyzna­cza­ła każ­de­mu przy­na­leż­ność do tego czy tam­te­go obo­zu. Obóz, jak imię nada­ne dziec­ku, przy­pi­sa­ny był każ­de­mu od uro­dze­nia i pozo­sta­wał z nim na zawsze. Hutu albo Tut­si. Albo jeden, albo dru­gi. Orzeł albo resz­ka. Jak śle­piec, któ­ry odzy­skał wzrok, zaczą­łem teraz rozu­mieć gesty i spoj­rze­nia, prze­mil­cze­nia i zacho­wa­nia, któ­rych dotąd nie dostrzegałem.

Nie trze­ba szu­kać wro­ga; woj­na znaj­dzie go nam sama. Usil­nie sta­ra­łem się zacho­wać neu­tral­ność, ale się nie dało. Tkwi­łem w tej histo­rii od uro­dze­nia. Pły­nę­ła we mnie. Nale­ża­łem do niej i nie mogłem się od niej uwolnić”. 

tesknota burundi gael faye

Dalej bawiliśmy się w nasze gry

Kraj wybu­cha.

Gabriel tra­ci nie­win­ność, zaczy­na­ją do nie­go docie­rać róż­ne histo­rie, jego codzien­ność się zmie­nia, służ­ba prze­sta­je poja­wiać się w pra­cy. Ale wciąż chro­ni go jego pochodzenie.

“W spo­koj­nym wnę­trzu nasze­go domu wszyst­ko to wyda­wa­ło się nie­rze­czy­wi­ste. Zaułek jak zwy­kle odda­wał się drzem­ce. W porze sje­sty sły­chać było w gałę­ziach ćwier­ka­nie pta­ków, łagod­ny wie­trzyk koły­sał liść­mi, olbrzy­mie, czci­god­ne figow­ce dawa­ły zba­wien­ny cień. Nic się nie zmie­ni­ło. Dalej bawi­li­śmy się w nasze gry”.

“Cały czas się zasta­na­wiam, kie­dy ja i moi kum­ple zaczę­li­śmy się bać”.

Miasto było martwe

Nad­szedł jed­nak dzień, w któ­rym przed zmia­ta­ją­cą wszyst­ko histo­rią nie dało się już uciec.

“Mia­sto było mar­twe. Gan­gi zablo­ko­wa­ły głów­ne arte­rie. Nie­na­wiść prze­cha­dza­ła się po uli­cach. W Bużum­bu­rze zaczy­nał się kolej­ny czar­ny dzień”.

“Przede mną szło trzech mło­dych męż­czyzn. Nagle bez wyraź­ne­go powo­du zaata­ko­wa­li jakie­goś prze­chod­nia. Obrzu­ci­li go kamie­nia­mi. Na rogu sta­li dwaj poli­cjan­ci i przy­glą­da­li się obo­jęt­nie tej sce­nie. Prze­chod­nie przy­sta­nę­li na chwi­lę, by sko­rzy­stać z dar­mo­we­go przed­sta­wie­nia. Jeden z napast­ni­ków pod­szedł do plu­me­rii i przy­niósł wiel­ki kamień, ten, na któ­rym zwy­kle sia­da­li sprze­daw­cy papie­ro­sów i gumy do żucia. Męż­czy­zna pró­bo­wał się pod­nieść i w tej­że chwi­li kamień zmiaż­dżył mu gło­wę. Napad­nię­ty runął jak dłu­gi na asfalt. Pod koszu­lą trzy razy unio­sła się pierś. Bar­dzo szyb­ko. Usi­ło­wał zaczerp­nąć powie­trza. A potem już nic. Napast­ni­cy ode­szli rów­nie spo­koj­nie, jak przy­szli, prze­chod­nie ruszy­li dalej, omi­ja­jąc cia­ło, tak jak omi­ja się słu­pek na jezdni”.

Opo­wieść chłop­ca się bru­ta­li­zu­je. Jego rodzi­nę doty­ka najgorsze. 

gael_faye-tesknota

Podwójny rozpad

Powieść Gaëla Faye jest szcze­gól­na. Napi­sa­na zosta­ła z per­spek­ty­wy burun­dyj­skie­go uczest­ni­ka zda­rzeń, któ­re zna­my głów­nie z ksią­żek o Rwan­dzie. Jej siłą jest zapis podwój­ne­go roz­pa­du: na oczach czy­tel­ni­ka roz­pa­da się Burun­di, ale i rodzi­na chłop­ca. Gaël Faye poka­zu­je i wiel­ką histo­rię, i dra­ma­ty “zwy­kłe­go” dzie­cia­ka, dla któ­re­go mama, tata, sio­stra i kum­ple są całym światem. 

“Sądzi­łem, że mnie wygna­no z moje­go kra­ju. Kie­dy odna­la­złem śla­dy swo­jej prze­szło­ści, zro­zu­mia­łem, że jestem wygnań­cem z moje­go dzie­ciń­stwa, i jest to chy­ba jesz­cze straszniejsze”.

Gaël Faye, Tęsk­no­ta, tł. Kata­rzy­na Mar­czew­ska, WAB, War­sza­wa, 2017

7/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
hisham matar powrot

Poezja i propaganda

„Dni zabu­rza­ły mi noce. Prze­wra­ca­łem się na łóż­ku. Czę­sto godzi­na­mi nie mogłem zasnąć. Z ciem­no­ści wyła­nia­ła się praw­da” – pisze nagro­dzo­ny Pulit­ze­rem syn libij­skie­go dysy­den­ta, któ­ry przez ćwierć wie­ku szu­kał jakich­kol­wiek wie­ści o uwię­zio­nym przez reżim Kad­da­fie­go ojcu. 

konrad piskala reportaz trzymaj sie z dala kochanie

O śpiewającym drzewie

Książ­ka o miło­ści, któ­ra nie prze­zwy­cię­ży wszyst­kie­go. Nie prze­zwy­cię­ży wiel­kiej poli­ty­ki, bru­tal­nych reżi­mów czy wie­lo­wie­ko­wych przy­zwy­cza­jeń. „Miłość jest ofia­rą tyra­nii” - w pew­nym momen­cie krzy­czy w roz­pa­czy repor­ter. Czy uda mu się w swej podró­ży przez Afry­kę Wschod­nią zna­leźć inne obli­cze tego uczucia?

dipo-faloyin-afryka-to-nie-panstwo

Afryka to nie państwo

To książ­ka powsta­ła z wku­rze­nia: „Zbyt dłu­go Afry­ka była uwa­ża­na za syno­nim bie­dy, kon­flik­tów, korup­cji, wojen domo­wych i wiel­kich prze­strze­ni jało­wej czer­wo­nej zie­mi, gdzie ple­ni się jedy­nie nędza”. I jest to słusz­ny gniew. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *