Czy na 48 stronach książki dla dzieci da się przedstawić kontynent, składający się z 55 krajów? To przecież mniej niż strona na jeden kraj!
Odpowiedź jest prosta: da się.
I to jak!
Przede wszystkim: zjawiskowo pięknie. Duży format, piękne ilustracje, cudna kolorystyka. Nawet na wyjątkowo urodziwym rynku książek dla dzieci ta jest wyjątkowa. Popatrzcie na to:
W tej niewielkiej książeczce udało się o tyle przybliżyć Afrykę, że nie jest ona tu wyabstrahowanym kontynentem, z gatunku: raj na ziemi, zwierzątka i safari, albo: piekło na ziemi, głód i wojny. To kontynent jak każdy inny: ze swoją przyrodą, ale i historią, tożsamością, kulturą, muzyką, tańcem, jedzeniem – jednym słowem: przebogaty!
Jakże mnie cieszyło przedstawienie kobiet naukowczyń i działaczek na rzecz Afryki!
Jakże mnie cieszy, że pokazana jest też nowoczesność (w Lagos drapacze chmur, kluby itd.), która jest przecież częścią prawdy o Afryce. Inną częścią niż ta, która my (jako fundacja) się zajmujemy, ale to też jest rzeczywistość tego jakże różnorodnego kontynentu.
Fajne w tej książce jest też to, że jako książka dla dzieci nie epatuje problemami Afryki, ale też ich nie ukrywa przed oczami najmłodszych. Łagodnie je wprowadza: pojawia się w książce postać Nelsona Mandeli, pojawia się wprowadzenie w problem apartheidu. Nie przestrasza problemami ekologicznymi, ale mówi np. o gorylach w parku Wirunga.
Jak w każdej porządnej książce dla dzieci – musi być też coś dla dorosłych. I jest! Ja na przykład dowiedziałam się z niej, że Etiopia jest jedynym krajem Afryki, które zawsze było niepodległe i uniknęło bycia kolonią. Ciekawe!
Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, to zdanie: “Zapraszamy w fascynującą podróż po najbardziej dzikim i niezwykłym kontynencie naszej planety”. Słowo “dziki” zostało skompromitowane w czasach kolonialnych przez używanie go deprecjonująco w stosunku do ludzi, więc dla bezpieczeństwa bym użyła np.: “nietknięty”.
Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka, Muchomor, 2022, tł. Karoliną Jaszecka
48 stron
8/10