Blog Afrykański Kawałek Afryki

Tu lepiej się nie urodzić

19 września 2025

„Aż po hory­zont cia­gnę­ła się odar­ta z roślin­no­ści zie­mia. Mia­łem wra­że­nie, że co dru­ga pra­cu­ją­ca tam nasto­let­nia dziew­czy­na dźwi­ga w chu­ście nie­mow­lę. Sze­ścio­let­ni chłop­cy roz­sta­wia­li sze­ro­ko nogi, natę­ża­jąc wszyst­kie siły w chu­dych ramion­kach i dźwi­ga­li zardze­wia­ły­mi łopa­ta­mi bło­to. Inne dzie­ci wle­kły wypeł­nio­ne kamie­nia­mi wor­ki z rafi do brud­nych sadza­wek. (…) Widzia­łem cuch­ną­ce base­ny i dzie­siąt­ki jam, w któ­rych mężycź­ni i chłop­cy macha­li kilo­fa­mi i łopa­ta­mi. Umor­do­wa­ne dzie­cia­ki sie­dzia­ły grup­ka­mi na gołej zie­mi i poży­wia­ły się brud­nym chlebem”.

krwawy-kobalt

Autor powyż­sze­go opi­su i całej książ­ki, Sid­dharth Kara, jest pro­fe­so­rem Aka­de­mii Bry­tyj­skiej oraz Uni­wer­sy­te­tu w Not­tin­gham. Jest rów­nież fina­li­stą nagro­dy Pulit­ze­ra (choć ta, owszem, dobra i waż­na książ­ka nie jest pozba­wio­na wad. Zawie­ra: powtó­rze­nia, ele­men­ty kon­struk­cyj­ne­go cha­osu, momen­ty moralizowania).

Naj­więk­szą zale­tą książ­ki jest doku­men­ta­cja. Autor wie­lo­krot­nie jeź­dził do DR Kon­go, by prze­pro­wa­dzać tam bada­nia. Jego odkry­cia budzą Con­ra­dow­ską zgro­zę: w nie­le­gal­nych kopal­niach pra­cu­ją i umie­ra­ją doro­śli oraz dzie­ci. Oczy­wi­ście, wiel­kie kon­cer­ny korzy­sta­ją­ce z wydo­by­te­go przez nich kobal­tu zarze­ka­ją się, że nie korzy­sta­ją z pra­cy dzieci.

Sze­ścio­let­ni chłop­cy roz­sta­wia­li sze­ro­ko nogi, natę­ża­jąc wszyst­kie siły w chu­dych ramion­kach i dźwi­ga­li zardze­wia­ły­mi łopa­ta­mi błoto.

Czy koncerny kłamią?

I tak, i nie. Otóż wydo­by­cie kobal­tu w Kon­go odby­wa się w dwóch rodza­jach kopalń: prze­my­sło­wych i rzemieślniczych. 

Prze­my­sło­we bywa­ją wiel­ko­ści euro­pej­skich miast, a wydo­by­cie odby­wa się za pomo­cą maszyn. 15 z 19 naj­więk­szych z ośrod­ków jest w posia­da­niu Chiń­czy­ków, któ­rzy domi­nu­ja też w rafi­na­cji – bar­dzo docho­do­wym eta­pie pro­duk­cji kobal­tu. Kon­gij­czy­cy nie mogą sami rafi­no­wać, bo nie mają wystar­cza­ją­cych zaso­bów energetycznych.

Nato­miast oko­ło 1/3 kobal­tu pocho­dzi od gór­ni­ków rze­mieśl­ni­czych, któ­rzy wydo­by­wa­ją rudę siłą wła­snych rąk.

Kon­cer­ny twier­dzą, że ich kobalt pocho­dzi z kopalń prze­my­sło­wych, w któ­rych (teo­re­tycz­nie) nie pra­cu­ją dzie­ci. Trud­no jed­nak roz­dzie­lić wydo­by­cie prze­my­sło­we od rze­mieśl­ni­cze­go – tak jak trud­no by oddzie­lić wody poszcze­gól­nych dorze­czy Kon­ga w cało­ści wód tej rze­ki (pisze Kara). Dzie­je się tak przez przez skom­pli­ko­wa­ny sys­tem pośred­ni­ków. Autor pró­bu­je śle­dzić los poszcze­gól­nych wor­ków wydo­by­tej rudy, docho­dząc do wnio­sków, że do głów­nych gra­czy ryn­ku tra­fia­ją tak­że te, wydo­by­te przez dzieci. 

krwawy_kobalt-siddharth kara

Krzywdy kobaltu

Czy nie­le­gal­ne wydo­by­cie krzyw­dzi jed­nak tyl­ko dzie­ci? Otóż nie. Powo­du­je ono i u doro­słych takie pro­ble­my jak: nowo­two­ry, cho­ro­by dróg odde­cho­wych i śmier­ci wsku­tek wypad­ków. Czę­ściej poja­wia się wcze­śniac­two i mar­twe uro­dze­nia. Nastę­pu­je ska­że­nie grun­tu i wody, ryb oraz plonów.

Tu lepiej się nie uro­dzić – powie­dzia­ła auto­ro­wi Pri­scil­la, mło­da wdo­wa, któ­ra dwa razy doświad­czy­ła poro­nie­nia, a jej mąż umarł od pyłu przy wydo­by­wa­niu kobal­tu. A komen­ta­rzem auto­ra jest: “Bar­dzo mło­dzi jesz­cze się uśmie­cha­li. Ich miłość do Boga była potęż­na, ale coraz czę­ściej wyda­wa­ło mi się, że nieodwzajemniona”. 

Do krzywd wyrzą­dzo­nych Kon­gu i robot­ni­kom przez ten prze­mysł docho­dzą kra­dzie­że i mię­dzy­na­ro­do­we szwin­dle (typu kupo­wa­nie kopal­ni war­tej miliar­dy za 400 000 dola­rów). A ilość ukra­dzio­nych przez wła­dze zysków zawsty­dzi­ła­by nawet same­go Leopol­da II (naj­więk­sze­go wyzy­ski­wa­cza kra­ju w cza­sach kolonialnych). 

Jaka jest skala problemu?

Kara opi­su­je jed­ną z dzie­siąt­ków kopalń: “Mon­stru­al­ną jamę o głę­bo­ko­ści 150 metrów i śred­ni­cy 400 metrów wypeł­nia­ła gęsta ludz­ka kipiel. Ponad 15 tysię­cy męż­czyzn i nasto­let­nich chłop­ców kopa­ło i roz­bi­ja­ło zie­mię we wnę­trzu kra­te­ru, w któ­rym led­wo star­cza­ło miej­sca, by mogli się ruszyć. Pano­wał tam ogłu­sza­ją­cy har­mi­der. Nie dostrze­głem ani jed­nej sztu­ki odzie­ży ochron­nej, tyl­ko szor­ty, spodnie i klap­ki i cza­sem jakaś koszul­ka. Powie­trze tęt­ni­ło kolo­ra­mi: czer­wień, błę­kit, zie­leń, żółć i poma­rańcz pul­so­wa­ły w różo­wej jamie odkryw­ki. Na górze przy jej kra­wę­dzi leża­ło co naj­mniej 5 tysię­cy różo­wych wor­ków z rudą – rosną­cą z minu­ty na minu­tę pro­duk­cją jed­ne­go poranka”. 

Ponad 70 proc. świa­to­we­go kobal­tu pocho­dzi z Kon­ga. Więk­szość dostęp­ne­go i naj­czyst­sze­go kobal­tu wydo­by­wa się w regio­nie Kol­we­zi. Autor w 2023 r. pisał o rocz­nym świa­to­wym wydo­by­ciu rzę­du 100 tys. ton (teraz już jest to trzy razy więcej).

Siddharth Kara, Krwawy kobalt

Po co nam ten kobalt?

Zapew­nia więk­szą pojem­ność ener­ge­tycz­ną i dłuż­sze użyt­ko­wa­nie bate­rii w smart­fo­nach, lap­to­pach i samo­cho­dach elek­trycz­nych. W naj­bliż­szej przy­szło­ści nie da się wyeli­mi­no­wać kobal­tu, nato­miast jest na to szan­sa w dal­szej przy­szło­ści. Gdy­by nie kobalt, to musie­li­by­śmy czę­ściej łado­wać i czę­ściej nastę­po­wa­ły­by samozapłony.

Żaden z roz­mów­ców Kary, kopa­czy w Kon­go, nigdy w życiu nie widział smartfona.

Teraz już wiem, co czuł pies

Wśród roz­mów­ców auto­ra zna­lazł się Mute­be – chło­pak, któ­ry prze­żył zasy­pa­nie tune­lu. Miał zgru­cho­ta­ne nogi, teraz cho­dzi o kulach i nie może pra­co­wać. Jego brat zgi­nął w kopal­ni. On sam w prze­dzień wypad­ku był nie­wy­spa­ny – wspo­mi­na. Jakiś pies we wsi szcze­kał i nie dawał mu spać. Mute­be poszedł zna­leźć zwie­rzę, któ­re zna­lazł poszar­pa­ne przez dra­pież­ni­ki. Patrzy­ło na nie­go, jak­by pro­si­ło, żeby chło­pak skró­cił mu męki. Ale Mute­be zabra­kło wte­dy odwagi. 

Na koń­cu wywia­du powie­dział: “Teraz już wiem, jak się czuł ten pies”.

Inna z boha­te­rek, któ­ra prze­ży­ła tra­ge­dię wsku­tek pra­cy w nie­le­gal­nych kopal­niach, nie chcia­ła roz­ma­wiać o swo­ich prze­ży­ciach. Odmó­wi­ła w sło­wach: “Opi­sa­nie tego nicze­go nie zmieni”. 

Sid­dharth Kara, Krwa­wy kobalt. O tym, jak krew Kon­gij­czy­ków zasi­la naszą codzien­ność, tł. Han­na Pustu­ła-Lewic­ka, WAB, 2024

7/10

Za uży­cze­nie zdję­cia książ­ki dzię­ku­je­my Miej­sko-Gmin­nej Bibliot­ce Publicz­nej w Lubrańcu. 

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
gurnah nad morzem

To nie są proste słowa

“Jestem uchodź­cą, azy­lan­tem” – mówi Saleh, któ­ry w wie­ku 70 lat przy­la­tu­je z Zan­zi­ba­ru do Wiel­kiej Bry­ta­nii. W odpo­wie­dzi sły­szy: “To nie są pro­ste sło­wa. Nie chce­my was tutaj”.

Afrykańska historia Afryki

Taka historia daje nadzieję

„Zupeł­nie nicze­go” - brzmia­ła odpo­wiedź jed­ne­go z zim­ba­bweń­skich pro­fe­so­rów histo­rii na pyta­nie, cze­go uczo­no go w szko­le o budow­ni­czych Wiel­kie­go Zim­ba­bwe. „Uczy­łem się tyl­ko o dzia­ła­niach bia­łych kolo­nia­li­stów, misjo­na­rzy i odkryw­ców”. Pyta­nie zada­ła autor­ka „Afry­kań­skiej histo­rii Afry­ki”, któ­ra to książ­ka każe nam na nowo popa­trzeć na to, cze­go uczo­no i nas w szko­łach o histo­rii tego kontynentu.

Maroko jako okupant

Zaczy­na się nie­win­nie. W pro­win­cjach połu­dnio­wych, jak w Maro­ku nazy­wa­ją Saha­rę Zachod­nią, jest wię­cej niż gdzie indziej poli­cji. Widać „zabez­pie­czo­ne siat­ka­mi więź­niar­ki z dziw­nie pokie­re­szo­wa­ną karo­se­rią. Mun­du­ro­wi nagle, jak­by w popło­chu, prze­kie­ro­wu­ją ruch na inną ulicę”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *