Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Potrzeba alternatywnej opowieści o Afryce

3 maja 2020

Adi­chie czę­sto mówi o tym, jak bar­dzo nie cier­pi ste­reo­ty­pu Afry­ki jako bie­dy i safa­ri. Mówi, że podob­nie jak „jedy­ną histo­rią” Mek­sy­ka­nów jest nie­le­gal­na imi­gra­cja, tak w przy­pad­ku Afry­ki to bie­da i HIV/AIDS.

Adi­chie uro­dzi­ła się w Enu­gu w Nige­rii, wycho­wa­ła w wie­lo­mi­lio­no­wym mie­ście Nsuk­ka. Jest ojciec był aka­de­mi­kiem, mama urzęd­ni­kiem. Stu­dio­wa­ła medy­cy­nę, ale porzu­ci­ła stu­dia i prze­pro­wa­dzi­ła się do Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Jej książ­ki są na listach naj­waż­niej­szych lek­tur w „Time­sie” czy „New Yor­ke­rze”.

Chimamanda Ngozi Adichie
Chi­ma­man­da Ngo­zi Adi­chie, fot. Slowking/Wikimedia Commons

Niedorzeczny przywilej 

„Ocze­ki­wa­nia były lśnią­ce, a rze­czy­wi­stość oka­za­ła się mato­wa” – opo­wia­da­ła o swo­jej prze­pro­wadz­ce do Ame­ry­ki w cza­sie spo­tka­nia na kra­kow­skim festi­wa­lu Con­ra­da. – „Cie­ka­wie było wal­czyć, nego­cjo­wać z tymi ocze­ki­wa­nia­mi. Gdy przy­je­cha­łam z Nige­rii, dzi­wi­łam się: Po co im 200 rodza­jów płat­ków śnia­da­nio­wych? Ale też cudow­nie było wezwać karet­kę, a ona… przyjeżdża. 

Sta­ny dały mi nową toż­sa­mość. Tam zoba­czy­łam, co to zna­czy być czar­nym, cze­go wcze­śniej nie trak­to­wa­łam jako swo­jej toż­sa­mo­ści”. O pisa­niu o ojczy­stej Nige­rii mówi­ła tak: „Nie zoba­czy­ła­bym tyle w Nige­rii, gdy­bym jej nie zosta­wi­ła. Moja lojal­ność wobec dwóch domów jest ela­stycz­na, więc mogę pisać praw­dę. To nie­do­rzecz­ny przy­wi­lej mieć dwa domy”. 

Bieda i safari

Adi­chie czę­sto mówi o tym, jak bar­dzo nie cier­pi ste­reo­ty­pu Afry­ki jako bie­dy i safa­ri. Mówi, że podob­nie jak „jedy­ną histo­rią” Mek­sy­ka­nów jest nie­le­gal­na imi­gra­cja, tak w przy­pad­ku Afry­ki to bie­da i HIV/AIDS. Nawet wykształ­ce­ni ludzie nic nie wie­dzą o codzien­no­ści kla­sy śred­niej w Afry­ce. „Potrze­bu­je­my wię­cej histo­rii o tym – mówi. – Potrze­bu­je­my alter­na­tyw­nej opo­wie­ści o Afryce”.

W wykła­dzie mistrzow­skim na festi­wa­lu przy­zna­je się jed­nak do tego, że zaczy­na­ła, pisząc o bia­łych ludziach. „To ich życie wyda­wa­ło się uni­ka­to­we – mówi. – A moje było takie zwykle”.

Popatrz, jaka jest tekstura mojego świata 

Adi­chie pisze po angiel­sku. Mówi o tym, że jej wykształ­ce­nie odby­wa­ło się po angiel­sku. Język igbo był uwa­ża­ny za gor­szy, co jest pokło­siem kolo­nia­li­zmu. Pisar­ka przy­zna­je, że w związ­ku z tym nie jest w nim na tyle spraw­na, żeby opi­sy­wać doświad­cze­nia egzy­sten­cjal­ne w tym języku.

Ale w jej pisa­niu jest spo­ro igbo. Cho­ciaż – jak opo­wia­da – bywa, że redak­to­rzy chcą to tępić, ale ona wte­dy bro­ni tych wsta­wek, mówiąc: Popatrz, jaka jest tek­stu­ra moje­go świata. 🙂

Bujna jak nigeryjski krajobraz

Jej pro­za jest „buj­na jak nige­ryj­ski kra­jo­braz” – piszą zachwy­ce­ni kry­ty­cy. Posłu­chaj­cie tego: 

„Dokład­nie pamię­tasz upał, jaki pano­wał tam­te­go lata, nawet teraz, osiem­na­ście lat póź­niej – wil­got­ne cie­pło bab­ci­ne­go podwór­ka, podwór­ka tak gęsto poro­śnię­te­go drze­wa­mi, że kabel tele­fo­nicz­ny wisiał zaplą­ta­ny mię­dzy liść­mi, a gałę­zie róż­nych drzew sty­ka­ły się nawza­jem i bywa­ło, że owo­ce man­go poja­wia­ły się na ner­kow­cach, a guawy na man­gow­cach. Gru­ba war­stwa gni­ją­cych liści pod two­imi bosy­mi sto­pa­mi była grzą­ska i roz­mię­kła. Po połu­dniu żół­to­brzu­che psz­czo­ły bzy­cza­ły nad two­ją gło­wą i nad gło­wa­mi two­je­go bra­ta Non­so i kuzy­na Dozie, a wie­czo­rem bab­ko pozwa­la­ła tyl­ko Non­so wspi­nać się na drze­wa, żeby potrzą­sał cięż­ką od owo­ców gałę­zią, cho­ciaż ty wspi­na­łaś się o wie­le lepiej od nie­go. Owo­ce spa­da­ły, awo­ka­do, ner­kow­ce i guawy, a ty i twój kuzyn Dozie zbie­ra­li­ście je do sta­rych wiader”. 

Zbiór opo­wia­dań nige­ryj­skiej pisar­ki to pro­za kobie­ca w naj­lep­szym tego sło­wa rozu­mie­niu. Czuć siłę kobiet, wal­czą­cych o swój kawa­łek świa­ta w kra­ju, w któ­rym i rasizm, i szo­wi­nizm wciąż mają się dobrze. 

Chimamanda Ngozi Adichie, To coś na twojej szyi

Zysk i spół­ka, Poznań 2011 

7,5/10

Zapis spo­tka­nia z pisar­ką w cza­sie festi­wa­lu Con­ra­da tutaj:

https://www.facebook.com/watch/live/?v=741539696307946&ref=watch_permalink

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka

Przebogaty biedny kontynent

Czy na 48 stro­nach książ­ki dla dzie­ci da się przed­sta­wić kon­ty­nent, skła­da­ją­cy się z 55 kra­jów? To prze­cież mniej niż stro­na na jeden kraj! 

Żeby mieć kogoś, kto by mnie szukał

Do pew­ne­go momen­tu wszyst­ko szło gład­ko, do pew­ne­go momen­tu Yeji­de z Nige­rii mogła być Mary czy Kasią z dowol­ne­go zachod­nie­go kra­ju. Stu­dia, wła­sny nie­wiel­ki biz­nes, pra­ca, dom wynaj­mo­wa­ny (i opła­ca­ny po poło­wie) z uko­cha­nym mężem. Wszyst­ko to runie, gdy mło­da mał­żon­ka nie będzie mogła zajść w ciążę.

konrad-piskala-sudan

To Bóg nalewa tu wodę

Piska­ła nie jest pro­ro­kiem, ale jest bystrym obser­wa­to­rem. Prze­wi­dział to, co (kil­ka lat po wyda­niu jego książ­ki) dzie­je się teraz w Suda­nie: “W Afry­ce woj­ny się nie koń­czą, one przy­ga­sa­ją, tlą się, aby nagle ogar­nąć pół kra­ju albo kraj sąsied­ni czy nawet tery­to­rium kil­ku państw. To dal­szy ciąg tej samej peł­za­ją­cej wojny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *