Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Tylko dla wygody mówimy: Afryka

8 kwietnia 2021

„Tyl­ko w wiel­kim uprosz­cze­niu, dla wygo­dy, mówi­my – Afry­ka. W rze­czy­wi­sto­ści, poza nazwą geo­gra­ficz­ną, Afry­ka nie ist­nie­je”. Zaska­ku­ją­ce, jak wie­le myśli, któ­re nawet dziś z tru­dem się prze­bi­ja­ją – Kapu­ściń­ski pisał już kil­ka­dzie­siąt lat temu.

Wyda­ny w 1998 roku „Heban” (zawie­ra­ją­cy zresz­tą repor­ta­że z podró­ży od 1958 roku) zawie­ra reflek­sje, któ­re nawet dziś z tru­dem toru­ją sobie dro­gę do świa­do­mo­ści społecznej. 

  1. Wie­lu zna­nych i świa­tłych zwra­ca uwa­gę na to jak bar­dzo krzyw­dzą­cy i fał­szy­wy jest obraz Afry­ki w popu­lar­nych mediach. Np. Chi­ma­man­da Ngo­zi Adi­chie czę­sto mówi o tym, jak bar­dzo nie cier­pi ste­reo­ty­pu Afry­ki jako bie­dy i safa­ri. Mówi, że podob­nie jak „jedy­ną histo­rią” Mek­sy­ka­nów jest nie­le­gal­na imi­gra­cja, tak w przy­pad­ku Afry­ki to bie­da i HIV/AIDS.

Jaki obraz Afryki ma Europa?

Kapu­ściń­ski w „Heba­nie” pisał tak:

„Obraz Afry­ki jaki ma Euro­pa? Głód, dzie­ci-szkie­le­ci­ki, sucha spę­ka­na zie­mia, slum­sy w mie­ście, rze­zie, AIDS, tłu­my uchodź­ców bez dachu nad gło­wą, bez odzie­nia, bez lekarstw, wody i chleba.

Więc świat spie­szy z pomocą.

Jak w prze­szło­ści, tak i dziś Afry­ka jest postrze­ga­na przed­mio­to­wo, jako odbi­cie jakiejś innej gwiaz­dy, jako teren i obiekt dzia­ła­nia kolo­ni­za­to­rów, kup­ców, misjo­na­rzy, etno­gra­fów, wszel­kich orga­ni­za­cji charytatywnych (…).

Tym­cza­sem, poza wszyst­kim, ist­nie­je ona dla sie­bie samej, w sobie samej, wiecz­ny, zamknię­ty, osob­ny kon­ty­nent, zie­mia gajów bana­no­wych, nie­fo­rem­nych pole­tek manio­ku, dżun­gli, olbrzy­miej Saha­ry, z wol­na wysy­cha­ją­cych rzek, rzed­ną­cych lasów, cho­rych, mon­stru­al­nych miast – obszar świa­ta nała­do­wa­ny jakąś nie­spo­koj­ną i gwał­tow­ną elektrycznością”.

Dla wygody, mówimy – Afryka

Albo w innym miejscu:

„Afry­ka to tysią­ce sytu­acji. Naj­róż­niej­szych, odmien­nych, naj­bar­dziej sobie prze­ciw­nych. Ktoś powie: – Tam jest woj­na. I będzie miał rację. Ktoś inny: – Tam jest spo­koj­nie. I też będzie miał rację”. 

Zresz­tą już we wstę­pie repor­ter zastrze­ga: „Tyl­ko w wiel­kim uprosz­cze­niu, dla wygo­dy, mówi­my – Afry­ka. W rze­czy­wi­sto­ści, poza nazwą geo­gra­ficz­ną, Afry­ka nie istnieje”.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie ryszard_kapuscinski_podpis.jpg
Pod­pis Ryszar­da Kapu­ściń­skie­go, fot. Wiki­me­dia Commons

2. Podob­nie bar­dzo nowo­cze­sne wyda­ją mi się prze­my­śle­nia Kapu­ściń­skie­go o bra­ku wymia­ny han­dlo­wej jako źró­dle bie­dy w Afryce. 

Dziś odcho­dzi się od prze­sta­rza­łej, tra­dy­cyj­nie ujmo­wa­nej pomo­cy cha­ry­ta­tyw­nej na rzecz wspo­ma­ga­nia roz­wo­ju, lokal­nej przed­się­bior­czo­ści, akty­wi­za­cji biz­ne­su i han­dlu. Spe­cja­li­ści mówią: Afry­ce trze­ba pod­łą­cze­nia do glo­bal­ne­go ryn­ku, nie kon­te­ne­rów z uży­wa­ną odzieżą!

Wszędzie daleko

Kapu­ściń­ski pisał tak: „pro­blem Afry­ki to sprzecz­ność mię­dzy czło­wie­kiem a śro­do­wi­skiem, mię­dzy ogro­mem prze­strze­ni afry­kań­skiej (ponad trzy­dzie­ści milio­nów kilo­me­trów kwa­dra­to­wych!) a bez­bron­nym, boso­no­gim, ubo­gim czło­wie­kiem – jej miesz­kań­cem. W któ­rą stro­nę obró­cić się – wszę­dzie dale­ko, wszę­dzie pust­ko­wie, bez­lu­dzie, bez­kres (…). Żad­na infor­ma­cja, wie­dza, zdo­by­cze tech­ni­ki, dobra, towa­ry, doświad­cze­nia innych – nie prze­ni­ka­ły, nie znaj­do­wa­ły dro­gi. Nie ist­nia­ła wymia­na jako for­ma uczest­ni­cze­nia w kul­tu­rze świa­to­wej. Jeże­li poja­wia­ła się, to wyłącz­nie jako przy­pa­dek, wyda­rze­nie, świę­to. A bez wymia­ny nie ma postę­pu”.

ryszard-kapuscinski_heban

Trzeba wysłać jedzenie?

3. Nie ma tygo­dnia w pra­cy Fun­da­cji, by ktoś nie ofe­ro­wał nam pomo­cy w zor­ga­ni­zo­wa­niu trans­por­tu żyw­no­ści do Afry­ki. Ludzie widzą cier­pie­nie głod­nych dzie­ci i myślą: „trze­ba im wysłać jedze­nie”. Tym­cza­sem wysy­ła­nie goto­wych trans­por­tów jest kontr­sku­tecz­ne i nie­po­trzeb­ne. Kontr­sku­tecz­ne: bo nisz­czy lokal­ną przed­się­bior­czość i potę­gu­je pro­blem bie­dy. A dla­cze­go nie­po­trzeb­ne? To nie jest tak, że w Afry­ce nic nie rośnie, nie ma wody, ani jedze­nia. Potrze­ba nato­miast wspar­cia, by mogły powstać fer­my takie jak choć­by ta w Cha­mu­ka (Zambia):

Herbatniki i wafle. Było wszystko

Kapu­ściń­ski opi­su­jąc miej­sco­wość Debre Sina w Etio­pii, poka­zu­je, że jedze­nie i głód mogą wystę­po­wać razem: „Na pla­cu sta­ły stra­ga­ny z jęcz­mie­niem, pro­sem i faso­lą, stra­ga­ny z bara­ni­ną, a obok nich – z cebu­lą, pomi­do­ra­mi i czer­wo­nym pie­przem. W innym miej­scu był chleb i owczy ser, cukier i kawa. Pusz­ki z sar­dyn­ka­mi. Her­bat­ni­ki i wafle. Było wszyst­ko. Ale na ryn­ku, któ­ry zwy­kle jest miej­scem zatło­czo­nym, ruchli­wych i gwar­nym, pano­wa­ła cisza. Stra­ga­niar­ki sta­ły nie­ru­cho­me i bez­czyn­ne, cza­sem tyl­ko leni­wie opę­dza­jąc się od much. Muchy były wszę­dzie. Pie­ni­ły się czar­nym, gęstym kłę­bem, roz­draż­nio­ne, sza­le­ją­ce, wściekłe. 

Świat odmienny

Ucie­ka­jąc przed tymi mucha­mi, któ­re od razu rzu­ci­ły się na nas, napo­tka­li­śmy w bocz­nych ulicz­kach świat odmien­ny – opusz­czo­ny i już w ago­nii. Na zie­mi, w bru­dzie i w kurzu leże­li wychu­dze­ni ludzie. Byli to miesz­kań­cy oko­licz­nych wio­sek. Susza pozba­wi­ła ich wody, a słoń­ce spa­li­ło upra­wy. Przy­szli do mia­stecz­ka w roz­pacz­li­wej nadziei, że dosta­ną łyk wody i znaj­dą coś do jedze­nia. Osła­bie­ni i już nie­zdol­ni do żad­ne­go wysił­ku, umie­ra­li śmier­cią gło­do­wą, któ­ra jest rodza­jem śmier­ci naj­cich­szej i naj­bar­dziej ule­głej. Mie­li wpół­przy­mknię­te oczy, bez życia, bez wyra­zu. Nie wiem, czy coś widzie­li, czy gdzieś w ogó­le patrzy­li. Tuż koło miej­sca, gdzie sta­łem, leża­ły dwie kobie­ty, ich wynędz­nia­łe cia­ła dygo­ta­ły wstrzą­sa­ne mala­rią. Drże­nie tych ciał było jed­nym ruchem na tej uliczce”.

Tyle reflek­sji, takich spon­ta­nicz­nych, po lek­tu­rze arcy­dzie­ła, któ­re­go prze­cież recen­zo­wać się nie da 🙂

Ryszard Kapuściński, Heban, Czytelnik, 2007

9/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka

Przebogaty biedny kontynent

Czy na 48 stro­nach książ­ki dla dzie­ci da się przed­sta­wić kon­ty­nent, skła­da­ją­cy się z 55 kra­jów? To prze­cież mniej niż stro­na na jeden kraj! 

Żeby mieć kogoś, kto by mnie szukał

Do pew­ne­go momen­tu wszyst­ko szło gład­ko, do pew­ne­go momen­tu Yeji­de z Nige­rii mogła być Mary czy Kasią z dowol­ne­go zachod­nie­go kra­ju. Stu­dia, wła­sny nie­wiel­ki biz­nes, pra­ca, dom wynaj­mo­wa­ny (i opła­ca­ny po poło­wie) z uko­cha­nym mężem. Wszyst­ko to runie, gdy mło­da mał­żon­ka nie będzie mogła zajść w ciążę.

konrad-piskala-sudan

To Bóg nalewa tu wodę

Piska­ła nie jest pro­ro­kiem, ale jest bystrym obser­wa­to­rem. Prze­wi­dział to, co (kil­ka lat po wyda­niu jego książ­ki) dzie­je się teraz w Suda­nie: “W Afry­ce woj­ny się nie koń­czą, one przy­ga­sa­ją, tlą się, aby nagle ogar­nąć pół kra­ju albo kraj sąsied­ni czy nawet tery­to­rium kil­ku państw. To dal­szy ciąg tej samej peł­za­ją­cej wojny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *