Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Afrykańskie reportaże o… Polsce

13 lutego 2022

Nie­daw­no w wydaw­nic­twie „Kon­ty­nen­ty” uka­zał się zbiór repor­ta­ży Ryszar­da Kapu­ściń­skie­go pt. „Laty­no­afry­ka”. Tek­sty o Afry­ce i Ame­ry­ce Łaciń­skiej wyda­no z oka­zji 50. rocz­ni­cy uka­za­nia się pierw­sze­go repor­ta­żu Kapu­ściń­skie­go na łamach pisma Kon­ty­nen­ty – było to pod koniec roku 1971. 

Są zna­kiem cza­sów i to nie tyl­ko dla­te­go, że poja­wia­ją się w nich cha­rak­te­ry­stycz­ne dla prze­szło­ści sło­wa jak: India­nin, impe­ria­lizm, ple­mię, trze­ci świat. Przede wszyst­kim dla­te­go, że tak wie­le mówią o Pol­sce lat 70. i 80. ubie­głe­go wie­ku: mię­dzy wier­sza­mi widać, czym był komu­ni­stycz­ny reżim i czym była ówcze­sna wol­ność sło­wa: o czym repor­ter chciał/mógł pisać? Na jakie kom­pro­mi­sy z władzą/cenzurą musiał pójść? Do jakich kra­jów mógł w ogó­le poje­chać? Czy musiał sła­wić demo­kra­cję ludo­wą? Czy mógł unik­nąć pisa­nia o wal­ce rewo­lu­cyj­nej i ame­ry­kań­skim imperializmie?

To pyta­nia, na któ­re po czę­ści odpo­wie bio­gra­fia wiel­kie­go repor­te­ra.

Kapuscinski_Ryszard_latynoafryka

Śmierć przestała być wiadomością

Wra­ca­jąc do tomi­ku, to jest on wyraź­nie słab­szy niż to, do cze­go jeste­śmy przy­zwy­cza­je­ni spod pió­ra Kapu­ściń­skie­go. Ale mimo wszyst­ko war­to prze­czy­tać i te gor­sze tek­sty repor­te­ra – choć­by dla takich zdań:

Śmierć prze­sta­ła być wia­do­mo­ścią – powie­dział mi zmar­twio­ny kole­ga z popo­łu­dniów­ki”. To zda­nie z repor­ta­żu o San­to Domin­go z roku 1971. 

Zginęli, bo umieli pisać

Moim zda­niem naj­cie­kaw­szy ze zbio­ru jest repor­taż z roku 1989 z Ugan­dy. Nosi tytuł Zako­pa­ne czasz­ki. Opi­su­je kraj po deka­dzie wojen, w któ­rym wciąż wal­czą rebe­lian­ci. O „tej woj­nie pod­jaz­do­wej, w któ­rej wszy­scy robią na sie­bie zasadz­ki, któ­ra nie wia­do­mo, gdzie zaczy­na się i gdzie koń­czyKapu­ściń­ski tak pisze: „Wystar­czy wyje­chać za mia­sto, a już w powie­trzu czu­je się zapach pro­chu. Ot, wczo­raj rebe­lian­ci zro­bi­li zasadz­kę na wyjeż­dża­ją­cy z mia­sta land rover, zgi­nę­ło kil­ku ludzi. Miej­sco­wi mówią, że była to zasadz­ka na nas, bo mie­li­śmy tam­tę­dy jechać. Nie tak daw­no rebe­lian­ci zabi­li w oko­li­cy pięt­na­stu nauczy­cie­li. Przy­czy­na? Umie­li pisać. <Umie­li pisać – tłu­ma­czy­li potem rebe­lian­ci – a więc mogli donieść rzą­do­wi o naszych ruchach>. Zawsze tam, gdzie panu­je prze­moc, coś potra­fić, coś mieć w gło­wie jest kalec­twem, jest nie­szczę­ściem”.

Żołnierze? Wymęczone, chude dzieci

„Przy­glą­dam im się: to dzie­ci – pisze repor­ter o oddzia­le rebe­lian­tów. – Wybied­nia­łe, wystra­szo­ne, że będą je roz­strze­li­wać. Wymę­czo­ne, chu­de, zagło­dzo­ne dzie­ci. Pra­wie wszy­scy są boso, tyl­ko nie­któ­rzy mają jakieś sta­re kap­cie albo porwa­ne pla­sti­ko­we san­da­ły. Takie san­da­ły ma też ich dowód­ca, naj­star­szy wie­kiem, bo dwu­dzie­sto­pa­ro­la­tek. Chłop­cy noszą na sobie jakieś strzę­py cze­goś, co było kie­dyś spoden­ka­mi, jakieś skraw­ki cze­goś, co pew­nie było kie­dyś koszu­lą. W czym spa­li? Prze­cież noce są tutaj chłod­ne. Co jedli? Jedli rzad­ko, to, co mogli zabrać chło­pom, ale chło­pów jest teraz mało, ucie­kli do miast”.

Miska i pół koca

„Żoł­nierz, z któ­rym roz­ma­wiam, nazy­wa się Ste­phen Omo­do. Nale­ży do wete­ra­nów armii – ma trzy­dzie­ści trzy lata. Ma żonę i tro­je dzie­ci. Zara­bia mie­sięcz­nie 700 szy­lin­gów (2 dola­ry na czar­nym ryn­ku). W woj­sku dosta­ją jeść raz dzien­nie, w połu­dnie, zawsze to samo: miskę poszo (potra­wa z mąki kuku­ry­dzia­nej) i goto­wa­ny groch. Rano nie jedzą nic; kto ma sil­ną wolę, z połu­dnio­wej por­cji odkła­da sobie tro­chę na kola­cję. W jego sza­ła­sie była tyl­ko owa miska i pół koca – dru­gą poło­wę oddarł i dał dzieciom”.

Ta połów­ka koca ze mną zosta­nie na dłu­go. Wła­śnie takie szcze­gó­ły mistrzow­sko budu­ją u Kapu­ściń­skie­go obraz sytuacji.

ryszard-kapuscinski-latynoafryka

Kolonizatorom opłacało się dać niepodległość

Kolej­nym argu­men­tem, by się­gnąć po „Laty­no­afry­kę” jest zapis pane­lu z 1980 r., w dwa­dzie­ścia lat po tzw. Roku Afry­ki. W dys­ku­sji uczest­ni­czy­li zwią­za­ni z pismem afry­ka­ni­ści: dzien­ni­ka­rze, repor­te­rzy, podróż­ni­cy. Wypo­wie­dzi mają ponad 40 lat, a jak­że aktu­al­ne są nie­któ­re stwier­dze­nia: „Mod­ne jest mówie­nie pesy­mi­stycz­nie o Afry­ce” – mówi­ła Geno­we­fa Cze­ka­ła-Mucha, wie­lo­let­nia repor­ter­ka Kon­ty­nen­tów, piszą­ca o Afryce. 

Data pane­lu wymu­si­ła dys­ku­sję o kolo­nia­li­zmie, uzy­ska­niu nie­pod­le­gło­ści przez afry­kań­skie pań­stwa oraz neo­ko­lo­nia­li­zmie. Kil­ka myśli przy­ta­czam poniżej.

Odejść, aby pozostać

Tak np. wypo­wia­dał się Jacek Kala­biń­ski, dzien­ni­karz spe­cja­li­zu­ją­cy się w pro­ble­ma­ty­ce mię­dzy­na­ro­do­wej, wie­lo­let­ni kore­spon­dent z USA: „Afry­ka uzy­ska­ła nie­pod­le­głość w więk­szo­ści przy­pad­ków dla­te­go, że kolo­ni­za­to­rom opła­ca­ło się dać jej nie­pod­le­głość. Gene­rał de Gaul­le w Braz­za­vil­le już w roku 1943 mówił o nowych związ­kach metro­po­lii z Afry­ką. Praw­da, cho­dzi­ło wte­dy tak­że o rekru­to­wa­nie strzel­ców afry­kań­skich do sił Wol­nej Fran­cji. Ale prze­cież po II woj­nie świa­to­wej powsta­ła sytu­acja, w któ­rej i Fran­cja, i Wiel­ka Bry­ta­nia zaczę­ły dokła­dać do kolo­nii. Zaczę­ły dokła­dać, ponie­waż zwięk­szył się przy­rost natu­ral­ny na sku­tek postę­pu opie­ki zdro­wot­nej, trze­ba było utrzy­my­wać już ist­nie­ją­cą infra­struk­tu­rę i budo­wać ją dalej na dość wyso­kim pozio­mie. Łatwiej było prze­rzu­cić cię­ża­ry na bar­ki rzą­dów nie­pod­le­głych, same­mu dając pomoc okre­śla­ną jako szczo­drą, ale jed­no­cze­śnie zagar­nia­jąc zyski nie­po­rów­ny­wal­nie wyż­sze od tej pomo­cy” – mówi Kala­biń­ski. – „Uzna­li, że bar­dziej się będzie opła­ca­ło deko­lo­ni­zo­wać – <odejść, aby pozostać>”.

Monokultury a głód

„Spra­wa neo­ko­lo­nia­li­zmu jest bar­dziej skom­pli­ko­wa­na. Nie tyl­ko cho­dzi o mono­po­le i spół­ki, któ­re sprze­da­ją wła­sne towa­ry i eks­plo­atu­ją zie­mię czy bogac­twa natu­ral­ne. Neo­ko­lo­nia­lizm to cały sys­tem powią­zań eko­no­micz­nych, roz­wo­ju gospo­dar­cze­go, któ­ry wpro­wa­dzi­li Fran­cu­zi, Bry­tyj­czy­cy, wią­żą­cy Afry­kę ze świa­tem zewnętrz­nym i dziś. Na przy­kład spra­wa mono­kul­tur – baweł­ny, orzesz­ków ziem­nych, kawy, kakao, któ­ra tak dała się we zna­ki przede wszyst­kim kra­jom Sahe­lu, spy­cha­jąc na bocz­ny tor upra­wy żywie­nio­we” – mówi­ła Geno­we­fa Cze­ka­ła-Mucha. – „Fran­cu­zom i Bry­tyj­czy­kom cho­dzi­ło o to, by kolo­nie były samo­wy­star­czal­ne, finan­so­wa­ły swój budżet. Zachę­ca­li zatem do upra­wy baweł­ny i orzesz­ków czy kawy. Za sprze­da­ne zbio­ry lud­ność otrzy­my­wa­ła gotów­kę, z cze­go pła­ci­ła podat­ki: był to jeden z celów poli­ty­ki samo­wy­star­czal­no­ści, a z dru­giej stro­ny nastę­po­wał roz­wój gospo­dar­ki pie­nięż­nej, lud­ność mogła kupo­wać ofe­ro­wa­ne im euro­pej­skie towa­ry. Ale co to ozna­cza­ło? Został naru­szo­ny tra­dy­cyj­ny porzą­dek rol­ni­czy, rezer­wy zie­mi uży­to na inne cele. W poprzed­nich latach gło­du nie było lub nie była tak dra­stycz­ny, ale sys­tem gospo­da­ro­wa­nia pole­gał na pozo­sta­wie­niu czę­ści zie­mi odło­giem. W okre­sie kolo­nia­li­zmu te wszyst­kie rezer­wy zosta­ły zaję­te przez plan­ta­to­rów, na rośli­ny żywie­nio­we pozo­sta­wa­ło bar­dzo mało miejsca”.

Ryszard Kapu­ściń­ski, Laty­no­afry­ka, Kon­ty­nen­ty, Zie­lon­ka, 2021

5/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka

Przebogaty biedny kontynent

Czy na 48 stro­nach książ­ki dla dzie­ci da się przed­sta­wić kon­ty­nent, skła­da­ją­cy się z 55 kra­jów? To prze­cież mniej niż stro­na na jeden kraj! 

Żeby mieć kogoś, kto by mnie szukał

Do pew­ne­go momen­tu wszyst­ko szło gład­ko, do pew­ne­go momen­tu Yeji­de z Nige­rii mogła być Mary czy Kasią z dowol­ne­go zachod­nie­go kra­ju. Stu­dia, wła­sny nie­wiel­ki biz­nes, pra­ca, dom wynaj­mo­wa­ny (i opła­ca­ny po poło­wie) z uko­cha­nym mężem. Wszyst­ko to runie, gdy mło­da mał­żon­ka nie będzie mogła zajść w ciążę.

konrad-piskala-sudan

To Bóg nalewa tu wodę

Piska­ła nie jest pro­ro­kiem, ale jest bystrym obser­wa­to­rem. Prze­wi­dział to, co (kil­ka lat po wyda­niu jego książ­ki) dzie­je się teraz w Suda­nie: “W Afry­ce woj­ny się nie koń­czą, one przy­ga­sa­ją, tlą się, aby nagle ogar­nąć pół kra­ju albo kraj sąsied­ni czy nawet tery­to­rium kil­ku państw. To dal­szy ciąg tej samej peł­za­ją­cej wojny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *