Kapuściński zamiast Messiego? Książka zamiast piłkarskiego spektaklu???Hiszpańska Agencja Prasowa na czas epidemii i zawieszenia rozgrywek proponuje kibicom „Wojnę futbolową”. Czy lektura ma w ogóle szanse dorównać sportowym emocjom? 🙂
Otóż ma 🙂 Zwłaszcza gdy akcja dzieje się na stadionie w Ameryce Łacińskiej…
… i gdy opisuje ją Ryszard Kapuściński:
„Ilekroć piłka leciała w stronę naszej bramki i gol wydawał się nieuchronny, Jezus spuszczał nogę z obłoków i wykopywał piłkę na aut”. 🙂 🙂 🙂
albo:
„Po meczu, w którym Meksyk pokonał Belgię 1 : 0, pijany ze szczęścia Augusto Mariaga – naczelnik więzienia – biega z pistoletem w ręku, strzela w powietrze i z okrzykiem: Viva Mexico! otwiera wszystkie cele wypuszczając na wolność 142 groźnych, ciężkich przestępców”.
Postęp jest trudny
Ale ten zbiór reportaży (poza tytułowym) nie jest właściwie ani o sporcie, ani o Ameryce Łacińskiej. Dla mnie jest np. wykładnią Kapuścińskiego nt. polityki młodych państw afrykańskich. O dramacie tamtejszych polityków („o ile jest uczciwy, jeżeli jest patriotą”) pisze tak: „Istota tego dramatu polega na straszliwym oporze materii, na jaki natrafia każdy z nich przy zrobieniu pierwszego, drugiego, trzeciego kroku na szczytach władzy. Każdy z nich chce coś dobrego zrobić, zaczyna robić i po miesiącu, po roku, po trzech latach widzi, jak wszystko to nie wychodzi, rozłazi się, osiada w piasku. Wszystko staje w poprzek drogi: wielowiekowe zacofanie, prymitywna gospodarka, analfabetyzm, fanatyzm religijny, zaślepienie plemienne, chroniczne zagłodzenie, przeszłość kolonialna z jej polityką upodlenia i otępienia podbitych, szantaż imperialistów, zachłanność skorumpowanych, bezrobocie, ujemny bilans. Na takiej drodze postęp jest trudny. Polityk zaczyna się szamotać, szuka wyjścia w dyktaturze. Dyktatura rodzi opozycję. Opozycja organizuje zamach.
I cykl zaczyna się od nowa”.
Jestem rzeką i nie mogę się przepłynąć
Jest też o Szekspirze w Afryce, proroku-rewolucjoniście malującym twarze na świętych obrazach bejcą na czarno. I o o staruszku, który mówi o sobie: „ja jestem rzeką i nie mogę się przepłynąć”. I o paradoksie wojny („Każda wojna to straszny bałagan i wielkie marnotrawienie życia i rzeczy. Ludzie prowadzą wojny od tysięcy lat, a jednak za każdym razem wygląda to tak, jakby zaczynali wszystko od początku, jakby toczyli pierwszą na świecie wojnę”). Ech, można by długo…
Łykać kłębki waty
Warsztat Kapuścińskiego to reporterska brawura. To jest jak drybling Messiego w Tel Awiwie 2019, kiedy to wyminął pięciu urugwajskich piłkarzy. Trudno uwierzyć, że może się udać, ale jak się uda, to brak słów. O czym mówię? Np. o tym, że można napisać reportaż z Tanzanii, składający się z fragmentów przemówienia parlamentarnego. Nuda? Wręcz odwrotnie: to właśnie ten drybling! Czy można napisać reportaż z RPA, składający się z wypisków z gazet? I tak dalej, i tak dalej…
No i, oczywiście, do znudzenia będę się powtarzać o mistrzostwie stylu Kapuścińskiego: „Wilgotne, lepkie powietrze wypełnia pokój. Zresztą nie jest to powietrze, a mokra wata. Oddychać – znaczy tyle, co łykać kłębki waty nasączonej ciepłą wodą”. Albo: „Gwiazdy nad Saharą są ogromne. Kołyszą się nad piaskiem jak wielkie żyrandole. Światło tych gwiazd jest zielone. Nocą Sahara jest zielona jak mazowiecka łąka”.
Ryszard Kapuściński, Wojna futbolowa, Czytelnik, 1990
10/10
Jedna odpowiedź