„Jadąc do Tanzanii, byłem pewien, że będę rozmawiać o polowaniach i strachu. Teraz rozumiem, że groźba ataku, okaleczenia czy nawet śmierci okazuje się niczym w porównaniu z widmem głodu. Czuję, że ludzkie tragedie zostały przez media wykorzystane i zamienione w ciekawy news, w historie pełne zmyśleń i przeinaczeń”.
I dlatego debiutancki (!) reportaż Filipa Skrońca powinien znaleźć się na liście lektur na dziennikarstwie. Taka sytuacja: młody reporter ma „hot temat”: w Tanzanii zabija się lub potwornie okalecza osoby z albinizmem. Jedzie tam i… pisze książkę o czymś innym, albo przynajmniej o sprawach bardziej złożonych niż cios maczetą. Dojrzewa w trakcie pisania tej książki. Odrzuca sensację, zmienia nastawienie, przyznaje się do wcześniejszej niewiedzy.
Bardziej niż śmierci
Skrońc pyta osoby z albinizmem o to, jak wygląda ich życie. Wchodzi w temat głebiej niż niezdrowe kalkulacje, ile kosztuje odrąbana ręka, a ile genitalia. I co słyszy?
„Są rzeczy, których boimy się bardziej niż śmierci” – mówi Zainabu. Czego? „Często jesteśmy głodni. Bywają dni, że nie stać nas nawet na worek mąki kukurydzianej”.
„Cały czas rozmawiamy o atakach i zabójstwach, ale naszym cichym mordercą jest rak skóry” – mówi inny bohater książki.
Szajki przestępcze w Tanzanii (i innych sąsiednich krajach) zarabiają na polowaniu na osoby z albinizmem, więc w ich interesie jest kultywowanie zabobonów o rzekomo niezwykłych właściwościach części ciała ludzi dotkniętych albinizmem. Można zarobić 75 000 dolarów – w tej części Afryki to fortuna.
„Tu nie chodzi o wierzenia, tu chodzi o pieniądze” – mówi jeden z bohaterów Skrońca. A reporter szuka dalej i dowiaduje się o tym, jak Tanzania została trzecim z Afryce Subsaharyjskiej eksporterem złota. Zyski szły w setkach milionów dolarów, a górnicy tygodniami nie dostawali pieniędzy. Frustracja i głód pchnęły ich w kierunku czarowników.
Dlaczego ludzie w to wierzą?
„Pytasz, dlaczego człowiek idzie do czarownika lub naturalnego uzdrowiciela? Popatrz na nich. Ci ludzie nie mają niczego i są w stanie uwierzyć we wszystko – mówi Josephat, gdy mijamy pracujących w polu. – Kiedy są chorzy, nie mogą szukać pomocy w szpitalu, bo nie stać ich nawet na bilet autobusowy”.
A czarownicy?
„Oni sami przecież nierzadko żyją w skrajnej biedzie i są gotowi zrobić wiele, by odmienić swój los”.
A jeśli czytelnik…
A jeśli do tego czytelnik dostaje refleksję o tym, jak problem plemienności, przekleństwa Afryki, zaczął narastać w dobie kolonialistów…
Skrońc: „Brytyjczycy uwierzyli, że Tanzańczycy należą do plemion, podczas gdy oni sami wykorzystali to pojęcie, by funkcjonować w kolonialnych strukturach”. [Kolonialiści] „radząc sobie z własnym niezrozumieniem, narzucali kategorie i wymyślali struktury władzy plemiennej tam, gdzie nigdy nie istniały”.
A jeśli do tego czytelnik dostaje refleksję o tym, że rozwój internetu powinien być wyzwaniem dla wszystkich organizacji pomocowych, którym leży na sercu dobro Afryki…
Skrońc: „Na kontynencie, gdzie sześćdziesiąt procent młodych nie chodzi do szkoły, jedynie rozwój nowych technologii wydaje się sposobem na ograniczenie edukacyjnych luk”.
A jeśli do tego czytelnik dostaje refleksję o tym, że jedną z przyczyn biedy Afryki jest dyskryminacja kobiet…
Skrońc cytuje Anthony’ego Mtaka, komisarza regionu Simiyu: „Myślę, że jedną z przyczyn może być pozycja kobiet i młodych dziewczyn. – Mtaka bierze głęboki oddech. – Wielu rodziców nie widzi sensu w wysyłaniu córek do szkoły. Kultura narzuca inne cele”.
Więc jeśli czytelnik dostaje tego typu refleksje, to myśli sobie: cholernie dobry debiut:)
Filip Skrońc, Nie róbcie mu krzywdy
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2020
8,5/10
Jedna odpowiedź
Tak, na pewno źli kolonizatorzy im wmówili, że albinosi mają niezwykłe moce. Litości! Oni tam misjonarzy sprowadzali!