„Przybyliśmy z mieszkania na szóstym piętrze mieszczańskiej kamienicy z ogródkiem, w którym dzieciom nie wolno było się bawić, żeby zamieszkać w Afryce równikowej nad brzegiem błotnistej rzeki, w otoczeniu lasu”.
„Miałem około ośmiu lat, gdy zamieszkałem w Afryce Zachodniej, w Nigerii, w raczej odciętej od świata okolicy, gdzie poza moimi rodzicami nie było Europejczyków. (…) Afrykańska teraźniejszość wymazywała wszystko to, co ją poprzedzało. (….) Tam, po drugiej stronie morza, świat zamarł w milczeniu. (…) Trawiasta równina wszystko unicestwiła w gorącym tchnieniu popołudnia. Trawiasta równina miała moc przyprawiania nas o bicie serca, budzenia szaleństwa i porzucania nas co wieczór obolałych, powalonych zmęczeniem na hamakach”.
Arcydzieło prozy. Niewielkie objętościowo wspomnienia francuskiego noblisty z lat dzieciństwa, spędzonych w Nigerii. Oniryczne, baśniowe, piękne. Zdania przepływają przez ręce bez żadnego zgrzytu, płynne i przezroczyste jak ten afrykański upał. A przecież tyle emocji niosą: trudne relacje z ojcem, którego autor poznał dopiero mając osiem lat, dorastanie z wojną w tle.
To ojciec jest tytułowym Afrykaninem. Posągowy niemal lekarz, o wojskowym drylu, który wyjechał do Afryki, by leczyć. Do buszu dostawał się pirogami, by walczyć z ospą i cholerą. Wojna odcięła go od rodziny, a wtedy pokonał pustynię, by się dostać do bliskich i zapewnić im bezpieczeństwo.
„Pamiętam wszystko, co otrzymałem, kiedy przyjechałem do Afryki po raz pierwszy: swobodę w takim stężeniu, że mnie parzyła, upajała, dawała rozkosz aż do bólu. (…)
Zapamiętałem migotliwy refleks na czerwonej ziemi, spękane od słońca drogi, bieg na bosaka przez sawannę aż do fortec termitów, wzbieranie wieczornej burzy, hałaśliwe, rozwrzeszczane noce, naszą kocicę uprawiającą amory z dzikimi kotami na blaszanym dachu, odrętwienie po gorączce dnia, gdy o świcie chłód wciska się pod zasłonę moskitiery. Cały ten upał, to wrzenie, ten dreszcz”.
Mistrzowska robota tłumaczy: Krystyny i Krzysztofa Pruskich.
Jean-Marie Gustave le Clezio, Afrykanin, Cyklady, Warszawa 2008
9/10