„Obraz umierającej zebry powrócił do mnie późną nocą w dawnej włoskiej dzielnicy Piazza w Addis Abebie” - tak Konrad Piskała, doświadczony reporter piszący o Afryce, zaczyna swoją najnowszą książkę.
Jest to smutna książka o miłości, która nie przezwycięży wszystkiego. Nie przezwycięży wielkiej polityki, brutalnych reżimów czy wielowiekowych przyzwyczajeń. „Miłość jest ofiarą tyranii” - w pewnym momencie reporter krzyczy w rozpaczy. Czy uda mu się w swej podróży przez Afrykę Wschodnią znaleźć inne oblicze tego uczucia?
Nie można się wtrącać?
„To miłość. Nie można się wtrącać” - słyszy Piskała w Etiopii, gdy chce interweniować, widząc, jak mężczyzna bije kobietę. „Moja kultura mówi, że jeśli mężczyzna bije kobietę, to znaczy, że ją kocha. Moja kultura mówi: bije, to znaczy, że chce cię naprawić, zmienić cię na lepsze” – tłumaczy Lesline z Ugandy. Ale przecież „bije, czyli kocha” to schemat słyszany także często w Polsce…
W innym miejscu Lesline opowiada dalej o niszczących stereotypach: „Cierpimy. Mężczyźni biorą kobiety tylko po to, aby rodziły dzieci. Nie, nie - podkreśliła - nie rodziły, ale je produkowały. Kobiety nie powinny chodzić do szkoły, nie powinny wkładać spodni. Wiesz dlaczego? Bo w sukience czy w spódnicy jest do kobiety szybki dostęp, a spodnie to nasza ochrona”.
Miłość to pora deszczowa
Reporter się nie wtrąca, wprost przeciwnie, z ogromną czułością opowiada historie różnych miłości. Pyta konkretnych ludzi z kolejnych krajów: Erytrei, Etiopii, Kenii, Ugandy i Tanzanii o to, czym dla nich jest miłość. Niektórzy dziwią się wysokiemu reporterowi z nieznanego kraju. Jak choćby kobiety, żyjące w poligamicznej rodzinie, utrzymywanej przez przedsiębiorczego męża. „Nie rozumiały pytania. Mówiły, że dla nich miłość – (…) to pora deszczowa, woda, owoce, sytość, bezpieczeństwo”.
Historia Gerei i Senait rozrywa serce. Młodzi kochankowie zostają rozdzieleni przez wojskowy konflikt między Erytreą a Etiopią, który w 1998 roku pochłonął 100 tys. ofiar, a przesiedlił z pierwszego państwa ponad 40 tysięcy, z drugiego ponad 20. Po latach byli kochankowie mogą do siebie zadzwonić: „Czy jesteś szczęśliwy?” - pyta ona. On „założył niewielki biznes - hotel z restauracją. Ma żonę i dzieci, ale to bardziej małżeństwo z rozsądku”.
Zimna wojna w Afryce
Worku poznał Barbarę dzięki cesarzowi, który ufundował mu stypendium. „W ówczesnym PRL-u zainteresowanie zdekolonizowaną Afryką było ogromne. To element rywalizacji z Zachodem, a młode afrykańskie państwa wydawały się naturalnym sojusznikiem. Publikowano zatem afrykańską poezję i prozę, organizowano wystawy malarstwa, rzeźby, odczyty. Na fali tej fascynacji do Afryki pojechał Ryszard Kapuściński. Polska zapraszała setki studentów. W pewnym momencie uczyły się ich aż dwa tysiące”.
Miłość Worku i Barbary przetrwała. Żona „została razem z nim w tych najczarniejszych dniach Etiopii”. Bo Worku, mimo wdzięczności do cesarza, miał o nim zdanie jak najgorsze. „Podobno Worku zdenerwował się poważnie tylko raz w życiu, gdy dostał do ręki egzemplarz Cesarza Ryszarda Kapuścińskiego”. Bardziej niż z jego wersją Worku zgadzał się z opinią Oriany Fallaci.
W slumsie nie ma miłości
„Ogromne osmolone metalowe beczki malowniczo liże ogień. (…) Plagą są pożary. Wystarczy iskra, aby ogień zaczął pożerać dom za domem, klitkę za klitką. (…) Slums to ścisk. Człowiek przy człowieku. Obcy przy obcym. Tylko pozornie oddzielony jest od innych cienką blachą falistą albo ceglaną ścianą. Ma się wrażenie, że łóżko stoi obok łóżka. Jedna wielka sypialnia. Dźwięk się łatwo niesie. Słychać -klap, klap, a potem szloch. (…) W slumsie nie ma miłości. Chcesz mieć kobietę, mówisz: <Podobasz mi się. Chodź ze mną>. Jeśli się nie zgadza, to grozisz jej i idzie z tobą”.
Wierzę w miłość
Zupełnie inaczej odpowiada Vedastus z Tanzanii, który urodził się dotknięty alibizmem, w kraju, w którym grozi to śmiercią. Mąż (i społeczność wsi) kazał jego matce Evedine zabić syna. Ona odmówiła, za co została wygnana. Zdołała go wykształcić i wpoić mu wiarę w siebie. „Tak, wierzę w miłość, bo wszystko co mam, jest z miłości” - mówi dziś reporterowi jej syn.
Konrad Piskała, Trzymaj się z dala, kochanie. Opowieść o miłości w Afryce Wschodniej, Wydawnictwo Szczeliny, Kraków 2024
7/10
PS
Nie mogę nie wspomnieć, jak uwielbiam wrażliwość Piskały, którą widać w jego pisaniu. Na przykład tu: „Otaczała nas przestrzeń. Za plecami zieleń, białe kłęby chmur i cisza”. Dwa zdania, a zdołały mnie przenieść do moich ukochanych afrykańskich przestrzeni.
Albo tu:
„Jezioro gwałtownie straciło swój turkusowy kolor. Zrobiło mi się żal zachodzącego słońca. Przysiadłem jeszcze na łodzi, gdzie chłopcy reperowali sieci. Jakaś dziewczynka poszła po wodę. Weszła po kolana do jeziora i napełniając zbiornik, zerknęła w ich kierunku. Uśmiechnęli się do siebie. Skądś słychać było ptaki. Szukałem ich wzrokiem, aż zobaczyłem pojedyncze drzewo. To ono śpiewało”.