Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Gdzie szło się bez cienia

9 sierpnia 2020

„Cza­sa­mi burza jest bar­dzo sil­na i zmia­ta wszyst­ko. Naza­jutrz trze­ba mia­sto odbu­do­wy­wać. Ale ludzie  robią to ze śmie­chem, ponie­waż są tak bied­ni, że nie boją się utra­cić tego, co mają”. Nobli­sta, J. M. Le Cle­zio napi­sał poetyc­ką książ­kę o ludziach pustyni.

Niebo nie miało granic

„Nie­bo nie mia­ło gra­nic, a jego inten­syw­ny błę­kit aż palił twarz. Jesz­cze dalej ludzie szli labi­ryn­tem wydm, w obcym świecie.

Ale to był ich praw­dzi­wy świat. Ten pia­sek, te kamie­nie, to nie­bo, słoń­ce, cisza, ten ból, a nie mia­sta ze sta­li i cemen­tu, gdzie sły­chać szmer fon­tann i ludz­kie gło­sy. To tutaj pano­wał nie zapeł­nio­ny ład pusty­ni, tu, gdzie wszyst­ko było moż­li­we, gdzie szło się bez cie­nia, na kra­wę­dzi wła­snej śmier­ci. Błę­kit­ni ludzie sunę­li naprzód nie­wi­dzial­nym szla­kiem, w kie­run­ku Sma­ry, wol­no tak jak nie mogła być wol­na żad­na inna isto­ta na świe­cie. Wokół nich, jak okiem się­gnąć, rucho­me szczy­ty wydm, fale prze­strze­ni, któ­rej nie moż­na poznać. Bose sto­py kobiet i dzie­ci zosta­wia­ły na pia­sku nie­wiel­ki ślad zacie­ra­ny natych­miast przez wiatr. W dali mira­że uno­si­ły się mię­dzy nie­bem i zie­mią: bia­łe mia­sta, jar­mar­ki, kara­wa­ny wiel­błą­dów i osłów obcią­żo­nych żyw­no­ścią, roz­bie­ga­ne marze­nia. I nawet sami ludzie podob­ni byli mira­żom, któ­re głód, pra­gnie­nie i zmę­cze­nie zro­dzi­ły na tej ziemi”.

tuareg fot. Alfred Weidinger
fot. Alfred Weidinger/Wikimedia Commons

Fabu­ła jest pro­sta: Lal­la, bied­na dziew­czy­na z maro­kań­skiej wsi ucie­ka z domu, prze­mie­rza pusty­nię, by zostać model­ką w wiel­kim świe­cie. Czy to jed­nak świat dla niej? 

To jed­nak medy­ta­cyj­na pro­za nobli­sty czy­ni tę nie­wiel­ką powieść wyjątkową:

„Nie­bo przed nią jest ogrom­ne, a zie­mia to tyl­ko sza­re i ochro­we opa­ry, któ­re uno­szą się po hory­zont. Ponie­waż Har­ta­ni zna tu wszyst­ko, Lal­la nie boi się już wejść w ciszę. Zamy­ka oczy, uno­si się w powie­trzu, pośrod­ku nie­ba, ucze­pio­na ramie­nia mło­de­go paste­rza… Powo­li zata­cza­ją razem wiel­kie krę­gi nad zie­mią, tak dale­ko, że nie sły­chać żad­ne­go hała­su, nic prócz lek­kie­go drże­nia wia­tru w lot­kach, tak wyso­ko, że pra­wie już nie widać skał, kol­cza­stych zaro­śli, domów z desek i papy”.

Albo:

„Minę­ło jesz­cze wie­le dni mar­szu przez puste góry, wzdłuż wąwo­zów i wyschłych stru­mie­ni. Każ­de­go dnia na nowo pali­ło słoń­ce, doku­cza­ło pra­gnie­nie i olśnie­wa­ją­cy blask nazbyt bia­łe­go nie­ba, zbyt czer­wo­nych skał, kurz dusił ludzi i zwie­rzę­ta. Nur nie pamię­tał już, jak wyglą­da zie­mia, kie­dy się nie wędru­je, nie pamię­tał już stud­ni, przy któ­rych kobie­ty czer­pią wodę gli­nia­ny­mi dzba­na­mi i szcze­bio­czą jak pta­ki. Nie pamię­tał już pie­śni paste­rzy gubią­cych sta­da ani zabaw dzie­ci na pia­sku wydm. Zupeł­nie jak­by szedł wiecz­nie i nie­ustan­nie widział te same wzgó­rza, wąwo­zy, czer­wo­ne ska­ły. Cza­sa­mi miał wiel­ką ocho­tę usiąść na kamie­niu przy brze­gu dro­gi i patrzeć, jak dłu­ga kara­wa­na odcho­dzi, patrzeć na czar­ne syl­wet­ki ludzi i wiel­błą­dów w roze­dr­ga­nym powie­trzu, jak­by wszyst­ko to było zni­ka­ją­cym mirażem”.

clezio pustynia

Jean-Marie G. Le Clezio, Pustynia, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1985

7/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
hisham matar powrot

Poezja i propaganda

„Dni zabu­rza­ły mi noce. Prze­wra­ca­łem się na łóż­ku. Czę­sto godzi­na­mi nie mogłem zasnąć. Z ciem­no­ści wyła­nia­ła się praw­da” – pisze nagro­dzo­ny Pulit­ze­rem syn libij­skie­go dysy­den­ta, któ­ry przez ćwierć wie­ku szu­kał jakich­kol­wiek wie­ści o uwię­zio­nym przez reżim Kad­da­fie­go ojcu. 

konrad piskala reportaz trzymaj sie z dala kochanie

O śpiewającym drzewie

Książ­ka o miło­ści, któ­ra nie prze­zwy­cię­ży wszyst­kie­go. Nie prze­zwy­cię­ży wiel­kiej poli­ty­ki, bru­tal­nych reżi­mów czy wie­lo­wie­ko­wych przy­zwy­cza­jeń. „Miłość jest ofia­rą tyra­nii” - w pew­nym momen­cie krzy­czy w roz­pa­czy repor­ter. Czy uda mu się w swej podró­ży przez Afry­kę Wschod­nią zna­leźć inne obli­cze tego uczucia?

dipo-faloyin-afryka-to-nie-panstwo

Afryka to nie państwo

To książ­ka powsta­ła z wku­rze­nia: „Zbyt dłu­go Afry­ka była uwa­ża­na za syno­nim bie­dy, kon­flik­tów, korup­cji, wojen domo­wych i wiel­kich prze­strze­ni jało­wej czer­wo­nej zie­mi, gdzie ple­ni się jedy­nie nędza”. I jest to słusz­ny gniew. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *