To było dziesięć lat temu. Przygotowałem tradycyjnie woreczek z ryżem, jak zawsze dla ubogich. Kiedy go wręczałem, zobaczyłem, że wyciągnięta dłoń nie ma palców. Przeraziłem się wtedy. Kobieta dostrzegła moje zmieszanie: nie przejmuj się – powiedziała – zahacz mi worek na przegubie. Worek nie miał jednak rączek. Od tego dnia wiem, że ryż trędowatym trzeba dawać w reklamówce z uchwytami.
– Ta kobieta była pierwszą osobą dotkniętą trądem, jaką spotkałem – mówi o. Darek Marut z Madagaskaru. – Ofiarować ryż to łatwa pomoc. Nie dawało mi jednak spokoju, że rany są otwarte, że sączy się z nich ropa i widać wychodzące na wierzch kości. I tak zacząłem opatrywać rany. Z czasem przyzwyczaiłem się do ich duszącego zapachu, choć nieraz uginały mi się kolana. Nie mieliśmy jeszcze wtedy nawet rękawiczek, brakowało kompresów i bandaży, a ludzi przybywało. A WHO ogłasza, że Madagaskar jest czwartym na świecie krajem, jeśli chodzi o ilość osób dotkniętych trądem.
Buty z opon
– Madagaskar od lat zmaga się z trądem – mówi o. Dariusz. – Ale w naszym regionie nie ma jeszcze żadnej konkretnej pomocy ze strony państwa. Coraz częściej rozdawane są leki, ale nikt tak naprawdę nie zastanawia się, gdzie ci ludzie żyją i co jedzą. Trędowaty albo wyleczony z bliznami, z powodu ubytków nie może już przecież pracować na polu. Z trudnością ugotuje sobie ryż w garnku czy wypierze odzież. Zmaga się z częstymi infekcjami, które powoli wyniszczają jego ciało.
Jak zaczyna się choroba? Najpierw pojawiają się przebarwienia skóry, które zmieniają się w zgrubienia. Kolejno następuje lokalny paraliż, tak, że chory traci czucie i nie czuje bólu. Pewien lekarz powiedział mi, że gdyby trędowaty czuł ból rozkładającego się ciała, to najprawdopodobniej doprowadziłoby go to do obłędu. Spotkałem wielu trędowatych z popalonymi rękoma. Gotując ryż na ogniu nie czuli, że zbliżyli za blisko rękę. Nie czują też, kiedy ranią sobie stopy. Dlatego nawet najbiedniejsi walczą, by mieć obuwie – nawet takie ze starych opon.
Okres wylęgania choroby może wynosić nawet kilkadziesiąt lat. To jest właśnie jedna z cech tej choroby – odwlekanie w czasie objawów i zarażanie w tym czasie innych osób. Rodziny chorujące na trąd zarażają swoje dzieci. To prosty mechanizm – rodzic bądź rodzice chorujący na trąd, nie mogąc pracować, starają się mocniej opiekować dziećmi – intensyfikując kontakt, narażają je na zarażenie.
Trąd jest uleczalny
Dr med. Lidia Stopyra, specjalista chorób zakaźnych i pediatrii, była kierownikiem misji medycznych na Madagaskarze z ramienia Polskiej Fundacji dla Afryki: – Trąd jest uleczalny i terapia nie jest droga. Stosujemy trzy leki, najczęściej w terapii skojarzonej Leczenie trwa od 6 miesięcy do 2 lat w zależności od stopnia zaawansowania choroby i kosztuje ok. 100 – 200 pln. Kluczowe znaczenie ma wczesne wykrycie trądu, gdyż wówczas leczenie powoduje całkowite ustąpienie objawów. Gdy dojdzie do zmian martwiczych, zniekształceń, szpecących blizn, amputacji palców, możemy zapobiec dalszemu postępowi schorzenia, spowodować, że chory przestaje zarażać, ale utracone palce nigdy nie odrosną.
To jest choroba, która powinna zostać wyeliminowana! – mówi dr Stopyra. – Jest to choroba zakaźna, tym samym stwarzać może duże zagrożenie dla społeczeństwa. Trzeba chorych wyleczyć! Bo jeśli tego nie zrobimy, to coraz trudniej będzie sprostać problemowi – pojawią się oporności lekowe, leczenie będzie droższe.
Chory miał obowiązek wołać: „trędowaty!”
– Z upływem czasu lokalna ludność zmieniła bardzo podejście do osób dotkniętych trądem – mówi o. Darek. - Jest wiele osób, którzy dzielą się z nimi żywnością i nie uciekają jak kiedyś. W przeszłości przechodzący przez wieś chory miał obowiązek wołać głośno „trędowaty!”, by wszyscy zdrowi mieli dostateczną ilość czasu, by się od niego oddalić i uciec. Najtrudniejsze do wyleczenia są właśnie rany niewidoczne dla oczu, te, które tworzą się z lęku innych, obrzydzenia i odrzucenia; gdy zraniony już chorobą człowiek, raniony jest jeszcze raz przez społeczeństwo. Trąd to nie tylko choroba, to brak nadziei na wyleczenie i samotność. To nie tylko cierpienie fizyczne, ale przede wszystkim duchowe.
W 2018 roku Polska Fundacja dla Afryki zebrała pieniądze na budowę dwóch wiosek dla osób chorych na trąd w miejscowościach Mampikony i Port-Berge. W 2019 r. misja medyczna Fundacji na Madagaskarze była skoncentrowana na walce z trądem. W tym także roku sfinansowaliśmy studnię w jednej z wiosek dla osób dotkniętych trądem.