No nie! To nie jest kobiecość, którą widzę. To nie jest kobiecość, którą znam z Afryki. Filmowy portret współczesnej kobiety zbliża się do bardzo anachronicznych stereotypów.
Kolejny, po „Human” film francuskiego reżysera, tym razem w ko-reżyserii z Anastasią Mikovą z Ukrainy, otwiera wypowiedź kobiety, która padła ofiarą przemocy seksualnej. I od samego początku słowo ofiara pozostaje osią filmu.
Tak, na świecie kobietom dzieją się straszne rzeczy i trzeba o tym głośno mówić. Krzyczeć. Kręcić filmy. Sprzeciwiać się.
Pomóc wyjść z roli ofiary
Ale nie ustawiać kobiecość jako bycie ofiarą. A o tym jest ten film: o krzywdzie, przemocy, molestowaniu, byciu kontrolowaną, uciszaną. O byciu w kontrze do mężczyzn (jedyna opowieść, w której mężczyzna był dla kobiety wsparciem, to taka, w której ten mężczyzna umarł, czyli… w jej przeżywaniu ją opuścił). Słabość i bezbronność przewijają się na zmianę z celebracją kobiecej siły. A to wciąż ten sam kierunek, tylko zwrot przeciwny. To oś, po której pnie się człowiek z mentalnością ofiary. A to, co jest konstruktywną pomocą dla ofiar, to pomóc im wyjść z takiego patrzenia na siebie i swoje życie.
Zamknięta kobiecość
Patrząc na kobietę w roli ofiary, konstytuujemy ją w tej roli, a tym samym zamykamy na inne. A film pt. „Kobieta”, mający ambicje dania głosu 2000 kobiet, za bardzo, zbyt nachalnie zamyka kobiecość w jednej szufladzie. A przecież jest milion ról, milion osi, milion kierunków, którymi podąża kobiecość.
Trailer filmu stawia pytanie: „What will the place of women be in the world of tomorrow?” (Gdzie będzie miejsce kobiety w świecie jutra). Na pewno ustawiając tak sprawy, tak ustawiając relacje (a raczej ich brak) z płcią przeciwną, to jutro może być trudne. Bez zdrowienia, szukania alternatywnych ról, bez współpracy…
Może to pokłosie skądinąd zawsze potrzebnej akcji Me too. Może to kolonialne spojrzenie na ludzi z biedniejszych części świata, którzy w oczach zamożnego Europejczyka zawsze w pewnym sensie są ofiarami, gdyż urodzili się w „gorszym miejscu”. Może inne rzeczy. Nie wiem. Mi bliżej do opowieści o somalijskich kobietach, które przeszły wszystko, co najgorsze, a Paweł Smoleński portretuje je jako „Królowe Mogadiszu”.
Kolejna kwestia. Zaakceptowana nagość, dobra seksualność, piękno – super, że kobiety o tym mówią i o to walczą dla siebie. Ale jak na wypowiedzi 2000 kobiet z 50 krajów świata jedna wypowiedź o tym, jak ważna jest mądrość, to cholernie mało. Jedna starsza kobieta z Azji mówi o sobie z dumą: „Jestem mądrą babcią”. Cudowna babcia! Takich babć nam trzeba! Takich kobiet nam trzeba!
Film ogląda się świetnie. Myślę, że trzeba naprawdę sporego talentu, żeby film będący mozaiką kilkuzdaniowych wypowiedzi kobiet oglądało się dobrze. Mimo braku fabuły i monotonii formy. Otwierająca scena kobiety tańczącej z delfinem i końcowe ujęcia tańca na linach zwisających z wieżowca – genialne!
Yann Arthus-Bertrand, Anastasia Mikova, Kobieta
Francja, 2019, dokument, 1 h 45 m
5/10
Film oglądnięty w ramach zawsze świetnego festiwalu Millennium Docs Against Gravity
Jedna odpowiedź
Dziękuję za te słowa.