To dyspensery ratują Afrykę. Czyli małe, prowincjonalne przychodnie, często bez lekarza, w których pracują paramedycy lub pielęgniarki. Skąd do lekarza, szpitala czy najbliższego USG jest 100 lub więcej km.
Problemem są odległości do lekarza. Lekarz jest po prostu za daleko. Wtedy jedynym ratunkiem są małe, prowincjonalne ośrodki, w których jest akuszerka czy chinina na malarię.
Nigdy nie widzieli lekarza
Leczyłam dzieci, które nigdy w życiu nie widziały lekarza; które nie wiedziały, na czym polega badanie – mówi dr Lidia Stopyra, szefowa naszej misji medycznej na północy Madagaskaru. – Tutejsza prowincja to region zapomniany, gdzie nie dociera pomoc lekarska. Nie ma tu EKG czy Rentgen – najbliższe są 300 km dalej, a to 7 godzin jazdy. W Polsce np. diagnozowanie gruźlicy bez Rentgena wydaje się abstrakcyjne…
Choroba to norma
W czasie misji medycznej do dr Stopyry podszedł człowiek zaniepokojony stanem swojego zdrowia. Ogromnym problemem w rejonie Mampikony jest bilharcjoza. To choroba pasożytnicza, którą można się zarazić przez brodzenie w stojącej wodzie. A w biednych regionach Madagaskaru nad brzegiem wolno płynących rzek toczy się całe życie – dzieci się kąpią, kobiety robią pranie, a hodowcy myją bydło. W porze deszczowej wszyscy mają kontakt ze stojącą wodą, bo nie ma innej drogi, by się gdziekolwiek dostać. Choroba objawia się krwiomoczem. – Jest tak powszechna, że zgłosił się do nas pacjent z problemem, że ma … żółty mocz – mówi dr Lidia Stopyra. – Stan chorobowy był dla niego normalny. To pokazuje skalę problemu.
Pokrótce przedstawiając problemy opieki medycznej w niektórych prowincjonalnych obszarach kontynentu, zostawiam Was ze zdjęciem profesjonalnej sali szpitalnej w Antsirabe na Madagaskarze. Żeby nie pozostawiać wrażenia, że cała Afryka wyglada jak powyższe zdjęcia z głębokiej prowincji…
(Ten wpis powstał przy okazji wystąpienia, do którego zostaliśmy zaproszeni, na konferencji Medycy dla Afryki, zorganizowanej 7. 11. 2020 przez IFMSA-Poland Oddział Szczecin i Medycy dla Afryki - Szczecin)