„Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody, mówimy – Afryka. W rzeczywistości, poza nazwą geograficzną, Afryka nie istnieje”. Zaskakujące, jak wiele myśli, które nawet dziś z trudem się przebijają – Kapuściński pisał już kilkadziesiąt lat temu.
Wydany w 1998 roku „Heban” (zawierający zresztą reportaże z podróży od 1958 roku) zawiera refleksje, które nawet dziś z trudem torują sobie drogę do świadomości społecznej.
- Wielu znanych i światłych zwraca uwagę na to jak bardzo krzywdzący i fałszywy jest obraz Afryki w popularnych mediach. Np. Chimamanda Ngozi Adichie często mówi o tym, jak bardzo nie cierpi stereotypu Afryki jako biedy i safari. Mówi, że podobnie jak „jedyną historią” Meksykanów jest nielegalna imigracja, tak w przypadku Afryki to bieda i HIV/AIDS.
Jaki obraz Afryki ma Europa?
Kapuściński w „Hebanie” pisał tak:
„Obraz Afryki jaki ma Europa? Głód, dzieci-szkieleciki, sucha spękana ziemia, slumsy w mieście, rzezie, AIDS, tłumy uchodźców bez dachu nad głową, bez odzienia, bez lekarstw, wody i chleba.
Więc świat spieszy z pomocą.
Jak w przeszłości, tak i dziś Afryka jest postrzegana przedmiotowo, jako odbicie jakiejś innej gwiazdy, jako teren i obiekt działania kolonizatorów, kupców, misjonarzy, etnografów, wszelkich organizacji charytatywnych (…).
Tymczasem, poza wszystkim, istnieje ona dla siebie samej, w sobie samej, wieczny, zamknięty, osobny kontynent, ziemia gajów bananowych, nieforemnych poletek manioku, dżungli, olbrzymiej Sahary, z wolna wysychających rzek, rzednących lasów, chorych, monstrualnych miast – obszar świata naładowany jakąś niespokojną i gwałtowną elektrycznością”.
Dla wygody, mówimy – Afryka
Albo w innym miejscu:
„Afryka to tysiące sytuacji. Najróżniejszych, odmiennych, najbardziej sobie przeciwnych. Ktoś powie: – Tam jest wojna. I będzie miał rację. Ktoś inny: – Tam jest spokojnie. I też będzie miał rację”.
Zresztą już we wstępie reporter zastrzega: „Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody, mówimy – Afryka. W rzeczywistości, poza nazwą geograficzną, Afryka nie istnieje”.
2. Podobnie bardzo nowoczesne wydają mi się przemyślenia Kapuścińskiego o braku wymiany handlowej jako źródle biedy w Afryce.
Dziś odchodzi się od przestarzałej, tradycyjnie ujmowanej pomocy charytatywnej na rzecz wspomagania rozwoju, lokalnej przedsiębiorczości, aktywizacji biznesu i handlu. Specjaliści mówią: Afryce trzeba podłączenia do globalnego rynku, nie kontenerów z używaną odzieżą!
Wszędzie daleko
Kapuściński pisał tak: „problem Afryki to sprzeczność między człowiekiem a środowiskiem, między ogromem przestrzeni afrykańskiej (ponad trzydzieści milionów kilometrów kwadratowych!) a bezbronnym, bosonogim, ubogim człowiekiem – jej mieszkańcem. W którą stronę obrócić się – wszędzie daleko, wszędzie pustkowie, bezludzie, bezkres (…). Żadna informacja, wiedza, zdobycze techniki, dobra, towary, doświadczenia innych – nie przenikały, nie znajdowały drogi. Nie istniała wymiana jako forma uczestniczenia w kulturze światowej. Jeżeli pojawiała się, to wyłącznie jako przypadek, wydarzenie, święto. A bez wymiany nie ma postępu”.
Trzeba wysłać jedzenie?
3. Nie ma tygodnia w pracy Fundacji, by ktoś nie oferował nam pomocy w zorganizowaniu transportu żywności do Afryki. Ludzie widzą cierpienie głodnych dzieci i myślą: „trzeba im wysłać jedzenie”. Tymczasem wysyłanie gotowych transportów jest kontrskuteczne i niepotrzebne. Kontrskuteczne: bo niszczy lokalną przedsiębiorczość i potęguje problem biedy. A dlaczego niepotrzebne? To nie jest tak, że w Afryce nic nie rośnie, nie ma wody, ani jedzenia. Potrzeba natomiast wsparcia, by mogły powstać fermy takie jak choćby ta w Chamuka (Zambia):
Herbatniki i wafle. Było wszystko
Kapuściński opisując miejscowość Debre Sina w Etiopii, pokazuje, że jedzenie i głód mogą występować razem: „Na placu stały stragany z jęczmieniem, prosem i fasolą, stragany z baraniną, a obok nich – z cebulą, pomidorami i czerwonym pieprzem. W innym miejscu był chleb i owczy ser, cukier i kawa. Puszki z sardynkami. Herbatniki i wafle. Było wszystko. Ale na rynku, który zwykle jest miejscem zatłoczonym, ruchliwych i gwarnym, panowała cisza. Straganiarki stały nieruchome i bezczynne, czasem tylko leniwie opędzając się od much. Muchy były wszędzie. Pieniły się czarnym, gęstym kłębem, rozdrażnione, szalejące, wściekłe.
Świat odmienny
Uciekając przed tymi muchami, które od razu rzuciły się na nas, napotkaliśmy w bocznych uliczkach świat odmienny – opuszczony i już w agonii. Na ziemi, w brudzie i w kurzu leżeli wychudzeni ludzie. Byli to mieszkańcy okolicznych wiosek. Susza pozbawiła ich wody, a słońce spaliło uprawy. Przyszli do miasteczka w rozpaczliwej nadziei, że dostaną łyk wody i znajdą coś do jedzenia. Osłabieni i już niezdolni do żadnego wysiłku, umierali śmiercią głodową, która jest rodzajem śmierci najcichszej i najbardziej uległej. Mieli wpółprzymknięte oczy, bez życia, bez wyrazu. Nie wiem, czy coś widzieli, czy gdzieś w ogóle patrzyli. Tuż koło miejsca, gdzie stałem, leżały dwie kobiety, ich wynędzniałe ciała dygotały wstrząsane malarią. Drżenie tych ciał było jednym ruchem na tej uliczce”.
Tyle refleksji, takich spontanicznych, po lekturze arcydzieła, którego przecież recenzować się nie da 🙂
Ryszard Kapuściński, Heban, Czytelnik, 2007
9/10