Blog Afrykański Kawałek Afryki

Nikt mi nie wadzi, ja nie chcę wadzić nikomu

1 grudnia 2019

„Przy­cią­gam śmiech, kie­dy prze­cho­dzę, to moja zasa­da” - mówi Engle­bert, weso­łek w brud­nym t-shir­cie, z nie­od­łącz­nym piwem pri­mus w dło­ni. Miesz­ka w Nyama­ta w Rwan­dzie. Ma 66 lat, mówi o sobie, że jest potom­kiem kró­la Tut­si. Wspo­mi­na dzie­ciń­stwo: „Czy­ta­li­śmy tra­ge­die Sofo­kle­sa, Ajschy­lo­sa, Ene­idę Wergi­liu­sza, Tacy­ta i innych kla­sy­ków. Jed­ne­go dnia tłu­ma­czy­li­śmy tekst na fran­cu­ski, dru­gie­go na gre­kę lub łaci­nę”. Koń­czył pod­sta­wów­kę, gdy na wzgó­rzach zaczy­na­ły się kon­flik­ty etnicz­ne. Był rok 1959. „Rodzi­ce po pro­stu pra­co­wa­li na roli, nie mie­li cza­su zaj­mo­wać się etnicz­ny­mi waśnia­mi. Bie­gli, kie­dy musie­li biec, modli­li się jak wszy­scy i bez szem­ra­nia wra­ca­li do obej­ścia. Zaczy­na­li wszyst­ko od nowa i tyle”.

Jean Hatzfeld, Englebert z rwandyjskich wzgórz
Jean Hatz­feld, Engle­bert z rwan­dyj­skich wzgórz

W jego miej­sco­wo­ści w cza­sie masakr roku 1994 zgi­nę­ło ponad 50 tys. ludzi. Engle­bert ukry­wał na bagnach, jak inni Tutsi, któ­rzy chcie­li prze­żyć. Był świad­kiem pie­kła. „Nawet dzi­kie zwie­rzę­ta nie chcia­ły na to patrzeć. Nigdy nie spo­tka­li­śmy świ­ni ani anty­lo­py czy mał­py tala­po­in. Nie sły­sze­li­śmy krzy­ków bagien­nych pta­ków. Nikt nie widział ani jed­ne­go węża”. 

Po wybit­nych książ­kach repor­ter­skich o roku 1994 fran­cu­ski kore­spon­dent powró­cił do Rwan­dy, po 20 latach, by poroz­ma­wiać z oca­la­ły­mi. Książ­ka jest wiel­kim pyta­niem: czy moż­li­we jest życie po śmier­ci, życie po ludo­bój­stwie? Engle­bert daje swo­ją odpo­wiedź: „Kie­dyś od rana do wie­czo­ra opo­wia­da­łem dow­ci­py. Ale czas mija, wyda­rzy­ły się rze­czy, któ­re ode­bra­ły mi radość. Nie jest już tak natu­ral­na jak przed­tem. Lubię jed­nak ludzi, któ­rzy ser­decz­nie ze mną roz­ma­wia­ją. Uśmie­cha­ją się, ja się uśmie­cham. Poka­zu­ją mi, że są mili; w głę­bi ser­ca to daje mi radość. Nikt mi nie wadzi, ja nie chcę wadzić niko­mu. Oto, jak tutaj żyję”.

Jean Hatzfeld, Englebert z rwandyjskich wzgórz, wyd. Czarne, Wołowiec 2015

7/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Afrykańska historia Afryki

Taka historia daje nadzieję

„Zupeł­nie nicze­go” - brzmia­ła odpo­wiedź jed­ne­go z zim­ba­bweń­skich pro­fe­so­rów histo­rii na pyta­nie, cze­go uczo­no go w szko­le o budow­ni­czych Wiel­kie­go Zim­ba­bwe. „Uczy­łem się tyl­ko o działaniach

Maroko jako okupant

Zaczy­na się nie­win­nie. W pro­win­cjach połu­dnio­wych, jak w Maro­ku nazy­wa­ją Saha­rę Zachod­nią, jest wię­cej niż gdzie indziej poli­cji. Widać „zabez­pie­czo­ne siat­ka­mi więź­niar­ki z dziw­nie pokie­re­szo­wa­ną karo­se­rią. Mun­du­ro­wi nagle, jak­by w popło­chu, prze­kie­ro­wu­ją ruch na inną ulicę”.

feminizm dekolonialny

Kto sprząta świat?

„Nie prze­sta­je mnie zadzi­wiać upór, z jakim pomi­ja się nie­wol­nic­two, kolo­nia­lizm i tery­to­ria zamor­skie w ana­li­zach współ­cze­snej Fran­cji i poli­ty­ki jej kolej­nych rzą­dów od lat pięć­dzie­sią­tych ubie­głe­go wie­ku” - pisze Fra­nço­ise Ver­gès, pocho­dzą­ca z Reunion.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *