Najbardziej wstrząsająca z trzech książek wspomnieniowych Alexandry Fuller (Rozmowy pod drzewem zapomnienia, Wyjedź, zanim nadejdą deszcze) dotyczy najwcześniejszych lat jej życia. Dzieciństwo spędzone w Afryce z wojną w tle, w spartańskich warunkach było i spektakularnie piękne, i bardzo trudne. „Pamiętam z Karoi pierwsze przybycie mężczyzn w mundurach: ubranych w moro, wysypujących się jak rój z paki wojskowej ciężarówki – ogolone głowy, twarze świeże i puste. Mężczyźni z bronią. I przybycie mężczyzn bez mundurów, z pustymi twarzami, bez rąk i nóg”.
Częściej jednak autorka pisze o oszałamiającym pięknie Afryki. „W najgorętszej, najbardziej leniwej porze dnia, kiedy słońce i myśli zwalniają do rozlazłego, płytkiego, powolnego tempa, rozlega się dźwięk upału. Świerszcze i cykady śpiewają i zawodzą. Strzela wyschnięta trawa. Dyszą psy. Słychać oddech całego świata upadającego pod ciężarem apatycznych tropików. O czwartej po południu, gdy słońce w końcu zaczyna przesuwać się na zachód i z żarem mieszają się chłodniejsze fale powietrza, dobiega mnie inny szelest – to zwierzęta wracają do życia, by przygotować się do spania. Krowy schylają się do swoich młodych, a pasterze głośno, melodyjnie podśpiewują hop, hop, hop, spędzając zwierzęta na domowe pastwiska. Psy budzą się z nieprzytomnej popołudniowej drzemki i skamlą, chcąc wyjść na spacer”.
Książce daleko jednak do wyidealizowanych wspomnień z baśniowego dzieciństwa. Autorka potrafi krytycznie podejść do postkolonialnej mentalności, która panowała w Rodezji (dzisiaj Zambia) w latach ’70. ub. wieku. Fuller jest szczera do bólu książka – szczera w opisie tragedii rodzinnych, wad i zaniedbań bliskich ludzi, a nawet rasizmu – rodziców i własnego. „Przy kolacji Oliver siedzi sam. Nikt z nas nie chce się do niego przysiąść. Chcemy sprawdzić za to, czy je jak muntu. Czy miesza jedzenie z herbatą. Ale on ma doskonałe europejskie maniery, bardzo zresztą różne od doskonałych manier ludu Maszona. Odgryza małe, skromne kęsy. Pomiędzy kęsami opiera sztućce o krawędź talerza. Spokojnie popija wodę. Pod koniec posiłku dotyka serwetką ust i odkłada razem widelec oraz nóż.
Odwracam się do sąsiadki i syczę:
- Mam nadzieję, że nie dostanę tej serwetki po praniu”.
Alexandra Fuller, Dziś wieczorem nie schodzimy na psy, tł. Dobromiła Jankowska, Czarne, Wołowiec 2013
9/10