Znacie wszyscy tę opowieść: najpierw była książka, potem film.
Jakbym miała wybierać, to wybrałabym książkę szwedzkiego dziennikarza i historyka Svena Lindqvista a nie serial HBOgo. Jednak i serial ma wiele atutów. Jego autorem (reżyserem za mało powiedzieć, bo to bardzo autorski obraz, z pierwszoosobową narracją i silnymi wątkami autobiograficznymi) jest piekielnie zdolny Raoul Peck, autor np. wyśmienitego filmu o Rwandzie – „Czasem w kwietniu”.
Tytuł „Wytępić całe to bydło”, jak refren powtarzający się w książce i serialu, to cytat z „Jądra ciemności”. Lindqvist napisał książkę, w której przybliża okoliczności, w których Conrad pisał swoje arcydzieło. Udowadnia, że koniec XIX w. to czas kolonialnych i rasistowskich zbrodni, które przygotowały grunt pod hitlerowski nazizm. „Frazę Wytępić całe to bydło dzieli od serca humanizmu dystans nie większy niż odległość od Buchenwaldu do domu Goethego w Weimarze. Ta świadomość została prawie całkowicie wyparta – nawet przez Niemców zmuszonych samotnie dźwigać winę za Zagładę, która w gruncie rzeczy jest wspólną własnością Europy”.
Lindqvist opisuje zbrodnie kolonialne, ale przede wszystkim zbrodnie myślenia. Pokazuje, jak do europejskiego sposobu myślenia zaczęły wchodzić wypaczone idee rasistowskie; gdy opacznie rozumiany darwinizm wydeptał ścieżkę Hitlerowi.
Gwałtowny rozwój europejskiej broni palnej przyniósł przełom w wojnach kolonialnych. W bitwie Brytyjczyków z Sudańczykami pod Omdurmanem (1898) zginęło 48 tych pierwszych, a 11 tysięcy drugich. To były rzezie.
Prawo historii?
Przyniosły jednak nie tylko tysiące trupów, lecz także zaczątki zbrodniczego myślenia: „Zbyt wielu Europejczyków utożsamiało przewagę militarną z przewagą intelektualną, a nawet biologiczną”.
Największy imperialista epoki świętował właśnie 60-lecie królowej Wiktorii na tronie (1897). Premier Anglii, lord Salisbury mówił w Albert Hall: „Z grubsza narody świata można podzielić na te utrzymujące się przy życiu i te wymierające”.
Lindqvist, a za nim Peck, wykazuje, że „jedną z zasadniczych tez XIX wieku było przekonanie o istnieniu ras, narodów i plemion zmierzających nieuchronnie do zniknięcia z powierzchni ziemi”. I ta nieuchronność zaczęła być traktowana jako prawo historii, konieczność, która przecież nie może być złem. Tak zaczęła się równia pochyła, która doprowadziła do komór gazowych w Auschwitz. Celowo nie piszę: do obozów koncentracyjnych, bo idea i to słowo powstały dużo wcześniej.
Lindqvist opisuje, jak w 1904 r. Niemcy w Afryce Południowo-Zachodniej zamknęli w obozach lud Hererów. Gdy ci się zbuntowali, wyprowadzono ich na pustynię i zamknięto granice. Cały naród, 80 tysięcy ludzi, zginął na pustyni. Gdy po nadejściu pory deszczowej Niemcy wkroczyli na pustynię, znaleźli głębokie na 16 metrów doły, pozostałe po Herrerach bezskutecznie próbujących szukać wody.
Historii o okrucieństwie przewyższającym możliwości pojmowania w książce jest wiele. O rabatach kolonialistów, „udekorowanych” głowami zabitych tubylców (tak, Conrad niestety inspirował się realnymi wydarzeniami). O tym, co robi z ciałem człowieka „pejcz ze skóry hipopotama, zwłaszcza nowy, skręcony jak korkociąg, z kantami jak ostre noże”. Co robi po 20, 25, 30, 100 razach.
Czy jest sens to dalej wymieniać?
To „nie wiedzy nam brakuje” – tak Lindqvist kończy swoją książkę. „Brak nam odwagi, by to, co wiemy, zrozumieć i wyciągnąć z tego wnioski”.
Splendor i majestat przydawał wojnie tyle blasku
I on, i Peck mówią, że w każdym z tych tragicznych momentów historii wiedzy o okrucieństwach nie brakowało. Brakowało empatii. Wielki przecież człowiek, W. Churchill był jako korespondent pod Omdurmanem. Pisał wtedy: „Coś takiego jak bitwa pod Omdurmanem już nigdy się nie wydarzy. Było to ostatnie ogniwo w długim łańcuchu widowiskowych konfliktów, których splendor i majestat przydawał wojnie tyle blasku”. Porównując ją po latach do pierwszej wojny światowej, wskazywał na źródła tamtego entuzjazmu: to nie była „pierwsza wojna światowa. Nikt się nie spodziewał, że zostanie zabity. Atoli gros ludzi, którzy brali udział w wojenkach imperium brytyjskiego, w tej beztroskiej i odeszłej do przeszłości epoce, traktowali to tylko jako element hazardu we wspaniałej grze”.
Inny kolonialny żołnierz wspominał: „Podobała mi się ta wycieczka”.
Zbyt proste zdania
Ktoś powie: łatwo oceniać po latach, to była prawda tamtej epoki. I jest w tym część racji. Tak jak w tym, że ta epoka się zmieniła, bo ludzie – z mozołem – doszli do tego, co my dziś uznajemy za oczywiste.
Serial ma swoje wady: jest chaotyczny, miesza porządki myślenia, wydarzenia. Porównuje to, czego nie powinno się zestawić z jednym (zbyt) prostym zdaniu. Jak choćby bitwę pod Omdurmanem, czyli najazd agresora na tubylców, z bombami Hiroszimy i Nagasaki, wymierzonymi przeciw jednemu z najbardziej brutalnych agresorów w historii. Takich uproszczeń w filmie jest więcej.
W serialu denerwują inscenizowane wstawki. Natomiast jego wielką zaletą są archiwalne zdjęcia i filmiki.
O roli autora w dokumencie
Po obie rzeczy warto sięgnąć. Obaj autorzy zmagają się z własnymi emocjami i doświadczeniami, mówiąc o historii. Obaj próbują wytłumaczyć swoją widoczną obecność i swój subiektywizm. Spierają się w tej kwestii sami ze sobą.
Jeśli autor jest widoczny w historii, znaczy, że ona go przerosła – mówi Peck. Lindqvist pisze o metodzie pracy historyka, który dochodzi do wiedzy w sposób wybiórczy i przypadkowy, by potem w książce przedstawić ten proces jako logiczne dochodzenie do wniosków krok za krokiem, argument za argumentem. Czyli… udawać, że było inaczej niż było naprawdę. Ciekawe spostrzeżenia...
Obaj panowie dają pożywkę do myślenia i inspirują.
Sven Lindqvist, Wytępić całe to bydło, W.A.B, Warszawa, 2009
7/10
Wytępić całe to bydło, reż. Raoul Peck, USA, 2021
6/10