Jak gadam z zabójcami? Normalnie: staram się jak z innymi ludźmi – mówi s. Orencja Żak, pallotynka, pomagająca w Centralnym Więzieniu w Bafoussam w Kamerunie.
Trzeba dużo czasu. Wypytywać ich po trochu, bo od razu nie powiedzą. Oczywiście, większość jest niewinna! – śmieje się siostra. – Bardzo rzadko ktoś wprost przyzna się do swoich występków. Tylko raz jeden prędziutko mówił. Młodociany, który zabił swego pana. Bardzo młody był, 14-15 lat. Z rozdartej rodziny. Nie skończył nawet podstawówki. Poszedł do pracy u pana, żeby zarobić trochę pieniędzy i skończyć szkołę. Kopał jeden miesiąc - otrzymał pieniądze, drugi – otrzymał. Za trzeci miesiąc pan mu nie dał pieniędzy. Rodzina uspokajała chłopaka, żeby się nie buntował i pracował, pan na pewno zapłaci, bo to dobry człowiek. Następny miesiąc znów mu nie zapłacił. I szedł pan na pole, a chłopak coś tam robił w ziemi. Miał w ręku maczetę. Jak pan podszedł, to ten wziął maczetę i ciach go w głowę. Pan padł, chłopak wyciągnął jego telefon, zadzwonił do jego rodziny i uciekł. Szybko go złapali. Dożywocie i do więzienia. Tak płakał w tym więzieniu, jak przyszedł, tak płakał - jak dzieciak.
Ulica wychowuje
Tu nie ma domów poprawczych, od razu więzienie, od 12. roku życia. Mamy teraz 49 młodocianych, innym razem było 60. Siedzą w jednej celi. W szkole w więzieniu się uczą - niech się chociaż czytać i pisać nauczą. Nawiązaliśmy z ministerstwem współpracę, żeby chłopcy mogli zdawać egzaminy na poziomie szkoły średniej. Przeważnie siedzą tu tacy, którzy nie mają żadnego przygotowania do życia. To ulica ich wychowuje. Dlatego kładziemy nacisk, żeby więzienie nie było tylko karą, ale i nauką.
W więzieniu robimy różne rzeczy. Na przykład wyszywamy. Więźniowie uczą się naprawy samochodów i stolarki. Mamy też pralnię – pierzemy dla ludzi z zewnątrz za jedną trzecią ceny rynkowej. Pierzemy ręcznie, w wannach, bo ogólnie to warunki są spartańskie. W więzieniu siedzi ponad tysiąc mężczyzn i kilkadziesiąt kobiet, a budynek przewidziany jest na 300 osób. Jest ciaśniutko. W celi jak ten pokój siedzi 30-40 więźniów. Pokotem leżą na cieniutkich materacach. Na ścianach rzędy desek do spania: raz, dwa, trzy. I czwarte piętro jest na samej ziemi. Ci, co przychodzą świeżo, to na samej ziemi leżą.
Nie mają nic
Bardzo się buntowałam na tę sytuację. Rozmawiałam z dyrektorem, ale nie miał funduszy. Zwykle więc zbieram w mieście grubsze kartony, żeby materace nie leżały bezpośrednio na cemencie. W ten sposób sobie radzimy, bo jak mamy sobie poradzić? I tak więźniowie się cieszą, że jest już tak jak jest. Dzięki interwencji Kościoła jest w miarę dobrze. Przedtem więźniowie siedzieli bez światła i wody. Jak deszczówkę z dachu zebrali do pojemników, to mieli. Teraz jest doprowadzony i prąd, i woda.
Jak idę do więzienia, to oni zawsze mają swoje prośby: o mydło, o jedzenie. Żywność zawsze suchą im niosę: czy ryż z kostką czy coś na rynku kupię. Jedzenia nie przechowujemy, bo szczury. Więźniowie piszą karteczki, czego im trzeba. Jak są miejscowi, to im rodzina przynosi. A jak są z daleka, to nie mają nic. Zorganizowaliśmy więc Caritas wewnętrzny. Prowadzą go nawróceni więźniowie, to są chrześcijanie. Przywołują świeżego więźnia, żeby mu coś dać, podzielić się tym, co mają. A jak już wszystko rozdali, to wtedy ja organizuję rzeczy na zewnątrz.
Buty ukradłem…
Za co siedzą? Dużo politycznych. Nawet co dziesiąty siedzi za nic, za poglądy. Za kradzieże, zabójstwo, przekręty. Najwięcej jest za kradzież. Często z biedy. Pytam: czego ty siedzisz? No, sprzedawałem buty na ulicy i ukradłem sąsiadowi, który też buty sprzedawał. I za to siedzę. Dwa lata.
Dużo siedzi za przekręty typu podrabianie dokumentów. Ludzie tu często nie mają metryk urodzenia. Dziecku po urodzeniu się nie wyrabia, bo może umrze. A jak nie umrze, to potem nie ma pieniędzy i się to odkłada, odkłada. Potem dziecko idzie do szkoły, niektóre przyjmą bez metryki. Ale jak przychodzi do egzaminów końcowych, to musi by akt urodzenia. Więc są sztuczne akty urodzenia. Za to jest różnie – 5, 10 i 15 lat. Bardzo różnie jest w Kamerunie, jeśli chodzi o sprawiedliwość wyroków. Zdarza się u nas i dożywocie, a kara śmierci jest praktycznie zniesiona.
Wszyscy byliśmy tacy sami
Czy się nie boję? Na początku dużo się bałam, ale nigdy mnie nic złego nie spotkało. Bo mam przy sobie zaufanych kryminalistów. Moją obstawą są więźniowie skazani na dożywocie, ale nawróceni. To dobrzy chrześcijanie. Niesamowite jest, jak przychodzą świeżo zatrzymani, zbuntowani na cały świat. Kilka dni zostawia się ich samych, tylko uważając, żeby sobie krzywdy nie zrobili. A potem przychodzą do nich właśnie ci nawróceni i pytają: No i co, długo jeszcze tak będzie? Jesteś tu i co teraz myślisz zrobić? Popatrz, my wszyscy byliśmy tacy sami. Pierwszy krok robią współwięźniowie, oni nas kontaktują, mówią: chodź, porozmawiasz z siostrą. I rozmawiam, to dużo czasu zajmuje. Czy on mówi prawdę, czy on mnie naciąga – tego nie wiem, ale dzięki takiej rozmowie coś można zrobić. Potem wiele rzeczy powiedzą. I zawsze mówią: siostro, ja nie mam tego, ja nie mam ubrania, nie mam mydła. Co ty taki obdarty? – pytam. – Tak przyszedłem i w tym tylko chodzę, nic więcej nie mam.
Znam pozytywne przykłady, że byli więźniowie wrócili do środowiska, a nie wrócili do przestępstwa. Emanuel na przykład. Odsiedział pięć lat z dziesięciu. Ma żonę, dwójkę swoich dzieci, a trójkę przygarnął po rodzeństwie, które zmarło. Przychodzi do mnie, zawsze mu coś dam. Siedział przez kradzież, głupią kradzież. Nic nie zyskałem, siostro – opowiada. – Nic nie zyskałem, a jeszcze dopłaciłem do tego. Na poczcie pracował. Przyszedł dyrektor, kazał przynieść dokumenty, to on miał robić przekręt, wypisywać pieniądze i dzielić się z pracownikami. Wszystko runęło. Teraz Emanuel uprawia ziemię i zaciąga się do różnych robot, bo w więzieniu się nauczył się naprawiać samochody. Sporo z moich więźniów wyszło i naprawiło swoje życie.
Razem z s. Orencją zrealizowaliśmy projekt naprawy kuchni w więzieniu oraz pomoc dla szkoły w Bafoussam.
Współpraca: Mateusz Gurbiel
3 odpowiedzi
Masakra tysiąc osób a powinno być 300…
Siostra Orencja - niesamowita osoba, a wizytę w tym więzieniu zapamiętam do końca życia.
Siedzieć w więzieniu, bez wody za kradzież butów z biedy. To straszne