„Cóż za artyści, ludzie, co za osobowości!” – takim okrzykiem zaczyna się muzyczny dokument „Najwspanialsza noc w historii popu”. Nie ma w tym tytule przesady, bo film opowiada o nocnym nagraniu w 1985, w którym uczestniczyło kilkadziesiąt pop gwiazd pokroju Michaela Jacksona i które zarobiło na pomoc Etiopii 60 milionów dolarów. Tak: zgadliście, chodzi o legendarny utwór „We are the world”.
Przedsięwzięcie było karkołomne: w kilka tygodni napisać i skomponować charytatywny przebój, zbierający pieniądze na głodującą Etiopię. A potem przekonać największe gwiazdy popu i zgromadzić je w jednym miejscu, by go nagrały. Bez komórek, maili, internetu. Wiemy, że się udało, ale i tak siedzimy na skraju fotela przez cały seans.
Pomysł Harry’ego Belafonte miał być odpowiedzią na o pół roku wcześniejszy brytyjski przebój „Do The know it’s Christmas” (niewolny od szkodliwych stereotypów, o czym pisałam tutaj). Podobnie jak przebój z Europy, ten amerykański miał zbierać pieniądze na głodującą Etiopię. Gdy do projektu zaczęli dołączać kolejno Quincy, Lionel Ritchie i Michael Jackson w widza zaczyna wstępować nadzieja, że coś z tego wyjdzie. Obserwujemy artystów pracujących nad tekstem i muzyką w domu Michaela Jacksona, wypełnionym zwierzętami. Jest w nim i szympans w różowym sweterku, i wąż, a pies kłóci się (obszczekuje) z gadającym ptakiem.
Czyste szaleństwo.
Podobnie jak pomysł zaangażowania do projektu m.in. gwiazd rangi Tiny Turner, Boba Dylana, Bruce’a Springsteena, Stevie Wondera, Dionne Warwick, Paula Simona, Diany Ross, Ray’a Charlesa (Gdy ten pojawił się w studiu nagrań, to „jakby weszła Statua Wolności” – wspomina jeden z uczestników wydarzeń tamtej nocy). W filmie wypowiada się wielu obecnych 28 stycznia 1985, między godziną 22 a 8 rano następnego dnia, w studio A&M w Los Angeles.
Jak zgromadzić gwiazdy?
Dlaczego ta data, dlaczego nagrania w środku nocy? Organizatorzy szybko zrozumieli, że nie ma innego sposobu na zgromadzenie wszystkich gwiazd w jednym miejscu niż wykorzystać okazję, na której i tak wszyscy byli. Czyli dorocznej gali American Music Award (wtedy dzieliło ich od niej 10 dni). Prowadził ją Lionel Richie, współkompozytor utworu i jeden z motorów przedsięwzięcia. W przerwach gali nadal namawiał kolejnych artystów i pracował nad dopięciem szczegółów nagrania.
Coś w nas wstąpiło – wspominają w filmie artyści. Tak faktycznie musiało być, bo inaczej nie mieliby szans.
Najtrudniejszą częścią przedsięwzięcia, oprócz zgromadzenia tylu gwiazd w jednym miejscu, było zaplanowanie aranżacji. Wśród zaproszonych muzyków byli przecież wielcy indywidualiści, twórcy wyznaczający nowe muzyczne szlaki – jak sprawić, żeby nagrany przez nich utwór brzmiał spójnie? Organizatorzy rozłożyli na podłodze kartki z nazwiskami i próbowali przyporządkować kolejne linijki dla każdego z muzyków. Chodziło o to, by każdy z nich dostał choćby minimalną partię solową, by jego głos był rozróżnialny w radio.
Check your ego at the door
Check your ego at the door – tak brzmiał napis na kartce, którą ktoś zawiesił na drzwiach do studia. Kartka zadziałała połowicznie. Twórcy dokumentu pokazują nam bowiem i ego, rządzące niektórymi artystami, i nadużycie alkoholu, i niemoc twórczą Boba Dylana, najmniej popowego artysty w tym gronie, który bezskutecznie próbował śpiewać jak inni. Chaos, niewyspanie, zmęczenie, tłok.
To było jak pierwszy dzień w przedszkolu – opisuje Quincy, a film dobrze ukazuje tę atmosferę. I oczywiście jest przepełniony anegdotami: a to o bransoletkach Cyndi Lauper, których dźwięk długo przeszkadzał w uzyskaniu czystego dźwięku, a to prośbie Ray’a Charlesa, by ktoś go zaprowadził do łazienki (zgłosił się Stevie Wonder, który skutecznie pomógł koledze).
Michael Bread
Nagrali.
Sprzedało się 20 milionów kopii singla i przekazano 60 mln (dziś byłby to odpowiednik ponad 200 milionów) na pomoc dla ofiar głodu w Etiopii (szacunki mówią, że w tej katastrofie zmarło 700 000 ludzi).
Świadkowie tamtych dni wspominają, jak w ramach pomocy humanitarnej rozdawano wówczas mąkę pszenną, bielszą i drobniejszą niż lokalna. Wychodził z niej miękki i smaczny chleb, który mieszkańcy Addis Abeby nazwali „Michael Bread”.
Wsparło ruchy antyrasistowskie
Poza działaniami doraźnymi typu dostarczenie żywności organizatorzy akcji pomocowej chcieli też działań o bardziej długoterminowych skutkach. Zaangażowali się w rozwój rolnictwa, rybołóstwa i w ponowne zalesianie oraz w programy szkoleniowe. Około 10 proc. środków zostało przeznaczonych na walkę z głodem w USA.
Nie była to jednak całe dobro, jakie wynikło z tego projektu. Singiel stał się hitem wszech czasów. Zmienił też mentalność. Coraz częściej muzycy zaczęli się angażować w projekty charytatywne. Był też wydarzeniem, które wsparło ruchy antyrasistowskie. Komentatorzy podkreślali sukces tego wielokulturowego eksperymentu.
Bao Nguyen, Najwspanialsza noc w historii popu, USA, 2024
dokumentalny, Netflix
8/10
PS
Warto na koniec przypomnieć, że od ponad dwóch lat głód wrócił do Etiopii. Przyczyniła się do tego nie tylko kolejna klęska suszy, ale i krwawa wojna na północy kraju, w której zginęło ponad pół miliona ludzi i w której głód zaczął być traktowany jako oręże walki. Premier Etiopii, laureat pokojowej Nagrody Nobla, Abyi Ahmed Ali, jest oskarżany o wykorzystywanie klęski do zdławienia zbuntowanego regionu Tigrai (z 6 milionów mieszkańców głód dotknął 90 proc). Czasowo USA i WFP musiały zawiesić dostawy żywności.
Bo, niestety, głód w Afryce wciąż rośnie
Według raportu FAO The State of Food Security and Nutrition in the World 2024, w 2023 roku z głodem zmagało się od 713 do 757 milionów osób – 1 na 11 osób w skali świata, a w Afryce aż 1 na 5.
Dane z raportu wskazują, że problem głodu znacząco zmniejszył się w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, pozostał na podobnym poziomie w Azji, jednak w Afryce sytuacja się pogorszyła.
W 2022 roku 924 miliony Afrykańczyków nie było w stanie zapewnić sobie zdrowej, zbilansowanej diety, bogatej w niezbędne składniki odżywcze.
Stanowi to około 65% populacji tego kontynentu. W latach 2021-2023 22,7% ludności Afryki Subsaharyjskiej było niedożywionych, a 63,2% zmagało się z umiarkowanym lub poważnym brakiem bezpieczeństwa żywnościowego.
Problem głodu wciąż pozostaje nierozwiązany.