Barbara ma blisko trzydziestki i mieszka w stolicy Ghany. Po długich latach wraca do domu rodzinnego, by porozmawiać z rodzicami, którzy sprzedali ją do pracy jako ośmioletnią dziewczynkę. Lata rozłąki byle na tyle długie, że Barbara dopiero teraz poznaje swoich najmłodszych braci, którzy są już nastolatkami.
Kobiety kobietom
Już pierwsza scena filmu, w której bohaterka przed podróżą w rodzinne strony udaje się do zakładu fryzjerskiego, mówi wiele. Dwie fryzjerki mocno szarpią jej włosy, próbując rozczesać stare warkoczyki. Głowa Barbary przeskakuje z jednej strony na drugą - w zależności od tego, która z fryzjerek akurat pociągnie. Na twarzy Barbary widać ból. Ale kobiety są systematyczne i zacięte w tej czynności. Nie ma w nich empatii wobec cierpienia jednej z nich.
Najboleśniejsze bowiem w filmie o współczesnej Ghanie jest to, że piekło na ziemi Barbarze zgotowali jej rodzice. I choć ojciec po latach przyznaje się do błędu, to matka idzie w zaparte. Mówi: to jest los kobiety: małżeństwo i dzieci. Ból i cierpienie. Nie mogłaś tego uniknąć, taka była wola Boga. To matki i babki dokonują obrzezania dziewczynek. To matka skazuje córkę na najgorszy los.
W Ghanie wciąż bieda wymusza na rodzicach sprzedawanie starszych dzieci, by te poszły do pracy, a jednocześnie zwolniły miejsce przy stole dla młodszych. Chłopcy pracują często w bardzo niebezpiecznej pracy rozplątywania sieci rybakom, a dziewczyki wykonują najcięższe prace domowe.
Barbara niby miała pójść do siostry matki. Miała zamieszkać w mieście, gdzie miało ją czekać lepsze życie i edukacja. Miała talent, marzyła o karierze sportowej. Tak się nie stało. Doznała maltretowania, głodu i przemocy seksualnej. Wykonywała niewolniczą pracę.
Rozdzierająca szczerość
Przetrwała. Jej siła sprawiła, że skończyła szkołę, ma dobrą pracę, wynajmuje ładne mieszkanie, ma piękne ubrania.
Rozmowa rodziców z Barbarą zaskakuje obie strony. Wychodzą na jaw nowe fakty, a ta rodzinna rozmowa jest jedną z najmocniejszych, jakie widziałam w polskim kinie dokumentalnym. Może film „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham” przedstawiał równie rozdzierająco szczerą rozmowę między matką a córką. (Nota bene udało mi się oglądać polskę premierę „Gdy powieje harmattan” razem z Pawłem Łozińskim na sali - reżyserem „Nawet nie wiesz…”. Myślę, że nie był to przypadek, bo podejście do wchodzenia w głąb portretowanej postaci oboje artyści mają bardzo podobne).
Nie ma tu scen niepotrzebnych
Film to wyjątkowo pełny portret psychologiczny Barbary. Kolejne ujęcia mówią o niej coraz więcej, służą do tego, by przybliżać jej skomplikowaną osobowość. Cała uwaga widza skoncentrowana jest na bohaterce, która od nas może dostać tylko tyle: zauważenie jej, uwagę i współczucie.
Uniwersalna opowieść o granicach przebaczenia
Mocą filmu jest też jego uniwersalność. Reżyserka nie egzotyzuje całej sytuacji, ze wzruszeniem ramion stwierdzając: W Afryce tak po prostu jest. Poza skrajnością tej rodzinnej historii, jest to bardzo uniwersalna opowieść o możliwości i granicach przebaczenia.
Co można przebaczyć? Jak wielką niesprawiedliwość?
Czy i jak wybaczyć rodzicom, przez których się cierpiało?
Czy po wyrządzonej krzywdzie dalej można kochać i mieć wobec nich jakiekolwiek zobowiązania?
Gdy powieje harmattan, reż. Edyta Wróblewska, Polska, 2024
Film dokumentalny obejrzany w ramach festiwalu Millenium Docs Against Gravity
8/10