Na pewno połowa dzieci przychodzi do szkoły głodna. Na pewno połowa – z naciskiem mówi siostra Alicja Adamska, niemal 30 lat na misjach, prowadząca szkołę i przedszkole w Abong-Mbang w Kamerunie. Przychodzą i proszą: siostro, niech siostra da tabletkę, bardzo mnie boli głowa. A ja wtedy pytam: jadłeś ty coś dzisiaj? Bo jak dziecko dostanie jeść, to ból przechodzi.
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/alicja_adamska_pigmeje_kamerun.jpg)
W Kamerunie w większości domów rodzina je raz dziennie – wieczorem. Rano dzieci są głodne. Godzina 8 czy 9 dziecko jeszcze jakoś się trzyma, ale o 10 kładzie się na ławce i mówi, że go głowa boli. Dlatego w naszej szkole prowadzimy dożywianie. Najczęściej jest to ryż, bo go łatwo ugotować. Ryż gotowaliśmy na kamieniach, a jedliśmy na podwórku pod mangowcem – śmieje się siostra Alicja. – Do momentu, kiedy zaczęliśmy współpracę z Polską Fundacją dla Afryki. Dzięki temu mamy teraz kuchnię, jadalnię i nowy budynek przedszkola. W szkole podstawowej uczy się 300 dzieci i już naprawdę nie możemy przyjąć więcej. W każdej klasie i tak już jest 40-50 dzieci, co wcale nie jest dużo jak na Kamerun! W państwowych szkołach klasy liczą 80, a nawet 120 dzieci. Rok temu założyliśmy przedszkole, w którym opiekujemy się kolejnymi 100 dziećmi.
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/kamerun_pigmeje.jpg)
Błędy w pomaganiu
Warunki są trudne. Nie ma książek, brakuje programów, dzieci przychodzą bez zeszytów, długopisów. W prywatnych szkołach – jak nasza – rząd rzadko i słabo płaci nauczycielom. Musimy się sami utrzymywać i tak zarządzać szkołą, żeby placówka nie upadła, a z drugiej strony – żeby rodziców było na nią stać. Nawet jeśli nauka jest dofinansowana z programu adopcji na odległości, to chcemy, by była to pomoc a nie zastępstwo rodziców. By było jasne, po czyjej stronie jest odpowiedzialność. Rodzicom zawsze mówię: nasza obecność albo wam pomoże w rozwoju, albo was wprowadzi w jeszcze większą biedę.
Bo w pomaganiu można popełniać błędy. Widziałam takie błędy, również wśród misjonarzy, gdy dawano wszystko za darmo i, nie czekając nawet na lokalną inicjatywę, organizowano wszystko za ludzi.
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/pigmeje_kamerun_mama_z_dzieckiem.jpg)
Dobrze nam się pracowało razem
Zupełnie inaczej było, gdy na wyraźną prośbę ludu Baka wybudowaliśmy szkołę. Pracowałam wówczas w pewnej szkole w Kamerunie i do nich trafiłam przez przypadek. (W Polsce mówi się o nich Pigmeje, ale nie lubią tego słowa. Jest obraźliwe, oznacza: małego chłopca, niedorostka). Pojechałam tam szukać dziewczynki, która po feriach nie wróciła do szkoły. Pytałam o nią w jednej wiosce, potem w kolejnej, i tak przebyłam już 40 km, gdy się dowiedziałam, że ona mieszka 7 km w głębi lasu. Nie było tam żadnego dojazdu. Ze szkoły dziewczynka przyszła tu na piechotę na ferie i została. Wzięłam ją z powrotem, a od jej babci usłyszałam: czemu ty nie wybudujesz nam tu szkoły na miejscu?
Bardzo mnie zaskoczyła, nie wiedziałam, co odpowiedzieć, ale odparłam wtedy: wiecie co? To przygotujcie miejsce i razem wybudujemy tu szkołę! Przyjeżdżam za tydzień i widzę, że teren przygotowany, krzaki wycięte. Pigmeje bardzo się zaangażowali w budowę. Dobrze nam się pracowało razem. Zawsze, gdy Pigmeje powiedzieli: za tydzień to zrobimy, to tak było.
![W CHACIE PIGMEJOW](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/W-CHACIE-PIGMEJOW-1.jpg)
Dzieci lasu
Nazywają ich: dzieci lasu. Bo w lesie Baka są najlepsi: są znakomici w polowaniach, wnykach, połowie ryb, zbieraniu darów lasu. Wychodzą na najwyższe drzewa, na które nikt nie wejdzie, i zbierają miód. Są fantastyczni w ziołolecznictwie. Te umiejętności to jednak ich tajemnice, którymi się nie dzielą! My bardzo szanujemy ich leczenie i same często korzystamy z ich pomocy, pijąc napary z ziół czy traw, które są skuteczne. No i ich muzykalność: wystarczą im dwa, trzy słowa, a już jest melodia i powstaje pieśń: w różnych tonacjach, o różnych barwach głosu. Są z tego słynni!
Chociaż trzeba wiedzieć, że Baka byli wykluczani i wykorzystywani przez inne ludy. Mieszkali w lasach, prowadzili handel wymienny. Z czasem zaczęli pracować dla ludu Bantu, którzy za wszystko żądali zapłaty – np. za przeczytanie dokumentu żądali dwóch dni pracy. Czasem zapłatą za dniówkę były dwie szklanki bimbru i tak zaczęły się niesnaski, kradzieże, konflikty.
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/pigmeje_w_przychodni_djouth_kamerun.jpg)
Baka żyjący tradycyjnie nie mają dowodów osobistych, nie umieją ani czytać ani pisać. Dużo z nich nigdy nie trzymało w ręku ołówka czy długopisu, dużo nie znało tabletek.
Dzieci nie chodziły do szkoły, aż pewnego dnia usłyszeliśmy od nich: chcemy być jak oni, jak Bantu. Mieli dość wyzysku, chcieli się uczyć. Powstała szkoła, przychodnia, wizyty lekarskie w terenie, formacja kobiet, opieka zdrowotna i socjalna. W pierwszym roku w naszej szkole uczyło się 60 dzieci, w bardzo różnym wieku: od 4 do 14 lat. Zaczęliśmy od zwykłej lepianki, potem przykryliśmy ją dachem.
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/babcia_z_wnukiem_pigmeje_kamerun.jpg)
Czułam się u nich jak w domu
Rok szkolny w szkole nie pokrywał się z tym państwowym. Dzieci wracały do lasu, żeby pomóc rodzicom w zdobywaniu jedzenia. Żeby przeżyć. Było to uzależnione od pory roku i sezonu łowieckiego czy zbierackiego. Dlatego dbaliśmy o to, żeby zawsze znalazła się jakaś babcia, której dostarczaliśmy ryż, a ona go gotowała dzieciom, by nie musiały znikać w lesie po jedzenie.
Złośliwi pytali: ile waszych Baka ma maturę? Ale to zupełnie nie o to chodziło. Podstawą było uczenie pisania i czytania, by po naszej szkole mogli iść dalej do normalnej szkoły podstawowej. Baka są bardzo zdolni intelektualnie, tylko trzeba było im dać szansę. To, co mnie jeszcze w nich bardzo pociąga, to ich ogromna lojalność i dzielenie się wszystkim. Czułam się u nich jak w domu, gdy wchodziłam do nich, a ci akurat robili jedzenie. Zapraszali i z uszczerbkiem dla całej rodziny dzielili się tym, co mieli z lasu – nawet garścią orzeszków czy suszoną rybką.
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/mama_z_dzieckiem_pigmejka_kamerun.jpg)
Czesne: banany
Dobrze zapamiętam dziewczynę o imieniu Chantal, która skończyła naszą szkołę. Poznałam ją jako pięcioletnią dziewczynkę, której rodzice byli bardzo biedni, ale światli. Nie zabierali dzieci ze szkoły do lasu. W formie opłaty za naukę przynosili do szkoły banany. Chantal poszła do podstawowej, potem średniej szkoły – jasne, z naszą pomocą, a później z pomocą męża. On cały czas ją wspierał, bo gdy uczyła się w szkole pielęgniarskiej, to miała już dwójkę dzieci. Dziś Chantal pracuje jako doradca burmistrza!
![](https://kawalekafryki.pl/wp-content/uploads/2021/03/pigmeje_djouth_kamerun.jpg)
Takie historie cieszą i motywują do pracy. Naszym najnowszym dziełem jest przedszkole w Djow, zaniedbanej dzielnicy Abong-Mbang. Dzielnica cieszy się złą sławą, bo mieszkają tam byli osadzeni opuszczający więzienie. A, i proszę koniecznie napisać, że to rodzice wielokrotnie zwracali się do nas z prośbą o otwarcie w dzielnicy przedszkola. To ich inicjatywa!