– Chłopiec z siódmej klasy spytał mnie: Czy pani zauważyła smutek w oczach tego dziecka? Trzymał wtedy w ręku zdjęcie swojego afrykańskiego rówieśnika. Miałam łzy w oczach, gdy to usłyszałam. Od tego zdjęcia zaczęła się nasza przygoda z Afryką – mówi Bernadeta Kaletka, opiekunka szkolnego koła wolontariatu w Kasinie Wielkiej.
Dlaczego nie pomóc?
To było pięć lat temu. Pracuję w kilku szkołach w Małopolsce, organizując m.in. wolontariat. Po tym wydarzeniu zaczęliśmy rozmawiać w środowisku nauczycieli (a mamy bardzo fajne grono pedagogiczne) o działalności charytatywnej. Czasem były to zwykłe rozmowy na przerwach. Doszliśmy do wniosku, iż tyle jest do zrobienia, że życia nie wystarczy! Natomiast dobrze wiedzieliśmy, że pomagając innym, pomagamy tak naprawdę sobie. I że człowiek po prostu lubi pomagać. Więc wystarczyło wszystko tylko zorganizować.
Powstał pomysł: trzeba coś zrobić nie tylko na swoim terenie, ale także trochę dalej. A Afryka jest miejscem, gdzie ludzie mają zupełnie inną sytuację niż my. Jest im po prostu gorzej niż nam – więc dlaczego nie mamy im pomóc? Skoro my coś mamy, to dlaczego nie dać tego innemu człowiekowi? Od zawsze wychodzę z założenia, że każdy ma coś, co może dać innym.
Proszę panią, pomagamy!
Gdy skontaktowaliśmy się z Polską Fundacją dla Afryki, oni na pierwsze spotkanie przywieźli magnesiki na lodówkę ze zdjęciami dzieciaków z Afryki. Rozdaliśmy te magnesy młodzieży, chwyciła bakcyla: Proszę panią, pomagamy! – usłyszałam. I zaraz potem była pierwsza akcja, pierwsza zbiórka pieniędzy dla Afryki w naszych szkołach. To napędzało młodzież, dawało im satysfakcję. Widzieli, że zrobili coś dobrego sami. Na kolejnym spotkaniu pytali: czy te dzieci na Madagaskarze się uśmiechną? Czy im będzie lepiej? Znów mnie wzruszyli, odpowiedziałam: na pewno tak.
Może też dołączymy?
Te działania przerodziły się w głębszą relację z Afryką. Nauczyciele poruszali afrykańskie tematy i na religii, i na lekcjach wychowawczych. Co roku (przed pandemią, oczywiście) organizowałam spotkania wolontariuszy różnych szkół z całej gminy. Okazało się, że praktycznie każda ze szkół w jakiejś akcji brała udział, nie tylko na rzecz Afryki. Mogliśmy się spotkać, wymienić doświadczeniami i spostrzeżeniami. A wszystko po to, żeby ocenić, ile więcej razem możemy zrobić. Liczba tych szkół rosła, zadziałał mechanizm: skoro inni to robią, to może my też dołączymy?
Z bagażem dobra w plecaku
Organizujemy różne formy zbiórek. Dzieci w domu przygotowują gadżety, kartki świąteczne, maskotki, upominki, stroiki, które potem sprzedajemy na małym szkolnym kiermaszu. Tak samo z ciastami: dzieci piekły je z rodzicami w domach, a sprzedawaliśmy je tutaj. Piekliśmy też chleb i sprzedawaliśmy na kiermaszu kromki chleba z masłem. Potem uzbierane w ten sposób pieniądze przekazujemy za pomocą Polskiej Fundacji dla Afryki na potrzeby tego kontynentu – np. na budowę studni.
Z Fundacją organizujemy dla uczniów także wystawy afrykańskie oraz dwugodzinne warsztaty na temat pomagania Afryce. Ostatnio spotkałam dzieci, które już skończyły naszą szkołę, więc miały te warsztaty jakieś trzy lata temu, jeszcze przed pandemią. I wspominały: A czy pani pamięta, jak byli u nas goście i jak była ta piękna wystawa o Afryce? Musiało im to zapaść w pamięć: te opowieści, te miejsca, to codzienne życie, które jest zupełnie inne niż u nas. Dzieci porównują uzyskaną wiedzę ze swoim życiem, widzą na zdjęciach autentyczne afrykańskie warunki i to na pewno poszerza im horyzonty.
Powiem tylko jeszcze, że za udokumentowaną dwuletnią działalność wolontaryjną uczniowie klas siódmej i ósmej mogą dostać dodatkowe punkty na świadectwie. Warto by nauczyciele i o tym mówili, chociaż wiem, że dzieciaki się angażują nie ze względu na papierek, ale ze względu na swoją potrzebę. W każdym razie młodzi wolontariusze dostają zaświadczenie oraz dyplomik na zakończenie roku i wkraczają w kolejny etap edukacji z takim fajnym bagażem dobra w plecaku.
Szybciutko to udostępnijmy!
Ostatnią wspólną akcją z Fundacją był wrześniowy koncert dla uczniów naszych szkół, zagrany przez ich rówieśników z African Music School w Republice Środkowoafrykańskiej. Młodzież, wygłodniała takich spotkań po pandemii, w pewnym momencie wstała z krzeseł i zaczęła tańczyć. Zresztą to samo można powiedzieć o niektórych nauczycielach! Była to też okazja do rozmowy i refleksji. Proszę sobie wyobrazić, że w trakcie kilkutygodniowego turnee po Polsce z koncertami charytatywnymi jeden z młodych muzyków urósł o 14 cm! Mimo ciężkiej pracy, niemal codziennych koncertów i dziesiątek godzin w podróży. Tylko dlatego, że jadł to, co my jemy przecież na co dzień.
Koncert został udostępniony na stronie gminy. Nasz dyrektor tak był pod takim wrażeniem gości, że powiedział mi: szybciutko to udostępnijmy, żeby więcej osób mogło to zobaczyć. I tak to idzie dalej: jedna akcja inicjuje kolejną, ludzie nawzajem się zachęcają. Znów miałam sporo telefonów od ludzi, którzy chcą się włączyć. I o to chodzi!