Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Wszyscy jesteśmy dziećmi Nilu

15 listopada 2022

Sza­cu­je się, że „wody Nilu potrze­bu­ją trzech mie­się­cy, żeby poko­nać tra­sę od jezio­ra [Wik­to­rii] do morza. Hisz­pań­ski repor­ter powta­rza tę tra­sę, podró­żu­jąc w dół Nilu od jego początków. 

„Ta histo­ria roz­po­czy­na się od trzy­stu zabi­tych i zroz­pa­czo­nej dziew­czy­ny”. Bo Xavier Alde­koa, jadąc wzdłuż Nilu, napo­ty­ka śmierć co chwi­lę. W Ugan­dzie, gdzie Nil to „krwa­wa rze­ka” i gdzie dzia­ła „mor­der­ca Boga”. W udrę­czo­nym Suda­nie i jesz­cze bar­dziej udrę­czo­nym Suda­nie Połu­dnio­wym. W Egip­cie, któ­ry umie­ra, gdy nie ma tury­stów. I w Etio­pii : „Ach, Etio­pia! – repor­ter usły­szał od pew­ne­go nauczy­cie­la. – Teraz łamie­my pra­wo, bo roz­ma­wia­my we trzech naraz. Jak coś takie­go może być nor­mal­ne?”.

reportaz-dzieci-nilu

Cios z wentylatora

„Głód w Suda­nie Połu­dnio­wym jest inny. (…) W naj­młod­szym pań­stwie świa­ta głód bie­rze się ze stra­chu. Gdy­by nie było woj­ny, nikt nie musiał­by umie­rać z gło­du w kra­ju z żyzną zie­mią, prze­cię­tym z połu­dnia na pół­noc życio­daj­ną arte­rią, jaką jest Nil. A mimo to ludzie umierają. (…)

Rakesh Sivat­su­ra, indyj­ski lekarz odpo­wia­da­ją­cy za cen­trum medycz­ne [w obo­zie dla uchodź­ców w Mala­kal], zatrzy­mu­je się przy pół­to­ra­rocz­nej dziew­czyn­ce, któ­ra waży­ła tyl­ko pięć kilo­gra­mów. Mia­ła na imię Nyakan­day. Jej mat­ka zosta­wi­ła włą­czo­ny wen­ty­la­tor i stru­mień powie­trza leciał pro­sto na jej gołą skó­rę. Dok­tor się wzdry­gnął i natych­miast przy­krył małą. (…) Jaki­kol­wiek zim­ny podmuch mógł dopro­wa­dzić do śmier­ci. W tam­tych dniach głód w Suda­nie Połu­dnio­wym był tak strasz­ny, że zabi­jał cio­sem z wen­ty­la­to­ra”.

Dzieci są najlepszymi żołnierzami

„Dzie­ci są naj­lep­szy­mi żoł­nie­rza­mi. Dla­te­go pory­wa­li takie małe. Dzie­ci poni­żej czter­na­ste­go roku życia nie boją się nicze­go. Wie­rzą w to, co im mówisz; że magicz­ny olej spra­wia, że są nie­wi­dzial­ne. A cier­piąc głód, myślą tyl­ko o wodzie i jedze­niu, wal­czą dla pożywienia. (…)

To, byśmy mogli prze­żyć, sta­ło się moją obse­sją. Ze śmie­ci wycią­ga­łem obier­ki z ziem­nia­ków. Bili­śmy się o nie. Pamię­tam też pra­gnie­nie. Cza­sa­mi musia­łeś iść po wodę do źró­dła odda­lo­ne­go o sie­dem kilo­me­trów, a kie­dy docie­ra­łeś na miej­sce – nie było jej. Ludzie umie­ra­li po dro­dze. Kie­dy przy­no­si­łem gorą­cą wodę do kąpie­li dla dowód­ców, a potem to, co zosta­ło, wypi­ja­łem bez­po­śred­nio z wia­dra i z reszt­ka­mi mydła. Byłem taki spragniony! (…)

Byłem taki głod­ny, że nie obcho­dzi­ło mnie nic inne­go. Wal­czy­łeś cały dzień, a potem mogłeś
zjeść. Nie widzia­łem śmier­ci, widzia­łem tyl­ko to jedze­nie każ­de­go wie­czo­ru”.

Te wspo­mnie­nia to frag­ment wywia­du, jaki Xavier Alde­koa prze­pro­wa­dził z Mose­sem Ruban­gan­geyo, któ­ry w wie­ku 16 lat został zwer­bo­wa­ny do Armii Boże­go Opo­ru. Ugan­da, 1996.

***

Jest też dużo pięk­na w tej książce:

„Gor­go­ra to pro­stą i żywot­ną wio­ską. Ma mały port, któ­ry nada­je sens resz­cie: cała miej­sco­wość jest nachy­lo­na łagod­nie w kie­run­ku przy­sta­ni. Są uli­ce z ubi­te zie­mi i nie­bie­skie domy, dzie­ci bie­ga­ją mię­dzy roz­wie­szo­nym pra­niem, sta­rusz­ko­wie obser­wu­ją zza drzwi toczą­ce się życie, a psy włó­czą się bez celu. Są kro­wy, moto­cy­kle, ogród­ki warzyw­ne, skle­py, sta­ry hotel, stu­let­nie drze­wa, dzie­siąt­ki ście­żek i tysią­ce kwia­tów (…) Yasisn pako­wał na prom tan­kwa, kaja­ki zro­bio­ne z papi­ru­su, któ­re zamie­rza sprze­dać po dro­dze. (…) Nikt nie potra­fił mi powie­dzieć, od kie­dy ich uży­wa­ją. Słu­ży­ły już dziad­kom naszych dziad­ków – mówi­li”.

I kolo­ry­tu:

„Abdu kie­dyś miał wiel­błą­da, któ­ry słu­chał tyl­ko jego. Każ­de­go wie­czo­ru sia­dał przy nim, zwi­jał skrę­ta i dmu­chał dymem w pysk zwie­rzę­cia. Wiel­błąd ude­rzał gło­wą w jego ramię, ponie­waż, przy­się­gał Abdu, chciał wię­cej i wię­cej. Jeśli nie dmu­chał na nie­go dymem mari­hu­any, wiel­błąd dosta­wał sza­łu. Nikt nie potra­fił zapa­no­wać nad tym zwie­rzę­ciem oprócz nie­go. Pew­ne­go dnia byli z gru­pą tury­stów i jego przy­ja­ciel uparł się, że wsią­dzie wła­śnie na tego wiel­błą­da. Gdy tyl­ko zna­leź­li się na uli­cy, zwie­rzę wystrze­li­ło jak z pro­cy i zrzu­ci­ło z grzbie­tu face­ta, o mało nie łamiąc mu karku. 

Wiel­błąd nazy­wał się Sad­dam Husajn”.

I boha­ter­stwa:

„W takich miej­scach jak to [Mala­kal, Sudan Połu­dnio­wy], gdzie chwy­ce­nie za broń i danie się ponieść nie­na­wi­ści jest opła­cal­nym roz­wią­za­niem, powie­dze­nie <nie> ozna­cza począ­tek bycia panem wła­sne­go życia. Cho­ciaż opi­su­je­my je tyl­ko jako ofia­ry, są milio­ny osób, dla któ­rych czło­wie­czeń­stwo tkwi w tym, jak trak­tu­je się innych i sami zacho­wu­ją się jak nale­ży. Nie­kie­dy brak wal­ki jest odważ­ną decy­zją. Set­ki osób są boha­te­ra­mi, nawet o tym nie wiedząc”.

***

„Aku­rat w tej samej chwi­li, gdy dotar­li­śmy na szczyt wzgó­rza, mając dokład­nie przed sobą meczet i ostat­ni zakręt Nilu, muezin zaczął wzy­wać do modli­twy. Natych­miast roz­le­gły się odpo­wie­dzi z oko­licz­nych mina­re­tów. Z góry obser­wo­wa­li­śmy pro­ce­sję męż­czyzn, któ­rzy powo­li kie­ro­wa­li się do mecze­tu. Przed świą­ty­nią stał osioł przy­wią­za­ny do wozu zała­do­wa­ne­go po brze­gi cibo­rą papi­ru­so­wą. Zwie­rzę sta­ło nie­ru­cho­mo ze wzro­kiem utkwio­nym przed siebie.

Rybak prze­pra­wił się powo­li przez Nil, a dotarł­szy na dru­gi brzeg, zdjął sło­mia­ny kape­lusz, otarł pot z czo­ła i wszedł do mecze­tu na modlitwę”.

Tak to Xavier Alde­koa koń­czy podróż wzdłuż Nilu, wyraź­nie zafa­scy­no­wa­ny tą rzeką:

„Ale pomi­mo blizn, Nil nadal jest koleb­ką krzy­żo­wa­nia się wspa­nia­łych kul­tur afry­kań­skich i śród­ziem­no­mor­skich, tych wczo­raj­szych i tych dzisiejszych.

Wszy­scy jeste­śmy dzieć­mi Nilu”.

Xavier Alde­koa, Dzie­ci Nilu. Repor­ter­ska podróż przez Afry­kę, Wydaw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu Jagiel­loń­skie­go, Kra­ków, 2022

8/10

Dzię­ku­ję za super(!) współ­pra­cę Wydaw­nic­twu Uni­wer­sy­te­tu Jagiel­loń­skie­go. Pol­ska Fun­da­cja dla Afry­ki obję­ła patro­na­tem książ­kę, a a okład­ce znaj­du­je się moja rekomendacja:

dzieci_nilu_Xavier Aldekoa

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka

Przebogaty biedny kontynent

Czy na 48 stro­nach książ­ki dla dzie­ci da się przed­sta­wić kon­ty­nent, skła­da­ją­cy się z 55 kra­jów? To prze­cież mniej niż stro­na na jeden kraj! 

Żeby mieć kogoś, kto by mnie szukał

Do pew­ne­go momen­tu wszyst­ko szło gład­ko, do pew­ne­go momen­tu Yeji­de z Nige­rii mogła być Mary czy Kasią z dowol­ne­go zachod­nie­go kra­ju. Stu­dia, wła­sny nie­wiel­ki biz­nes, pra­ca, dom wynaj­mo­wa­ny (i opła­ca­ny po poło­wie) z uko­cha­nym mężem. Wszyst­ko to runie, gdy mło­da mał­żon­ka nie będzie mogła zajść w ciążę.

konrad-piskala-sudan

To Bóg nalewa tu wodę

Piska­ła nie jest pro­ro­kiem, ale jest bystrym obser­wa­to­rem. Prze­wi­dział to, co (kil­ka lat po wyda­niu jego książ­ki) dzie­je się teraz w Suda­nie: “W Afry­ce woj­ny się nie koń­czą, one przy­ga­sa­ją, tlą się, aby nagle ogar­nąć pół kra­ju albo kraj sąsied­ni czy nawet tery­to­rium kil­ku państw. To dal­szy ciąg tej samej peł­za­ją­cej wojny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *