Od pierwszych kadrów tego dokumentu o Kenii widzisz, że tak obłędnych, wręcz sielankowych obrazów z Afryki dawno nie było w kinie dokumentalnym. Ale: zaraz, zaraz: co to dokładnie za ujęcia? Stereotypowe akacje, stereotypowy zachód słońca, odwieczny obraz samotnego wojownika spoglądającego w dal z jedynego wzniesienia na sawannie, a chłopcy zamiast piłek mają do zabawy stare opony. Really? Ile razy to już było?
Główny bohater to Kolei. Pochodzi z ludu Turkana, mieszka w regionie Ngaremra (Kenia). W języku jego ludu znaczy to: “chłopiec, który urodził się wśród kóz”. Jego pobratymcy mówią, że pasterstwo to jego los. Od samego momentu przedstawienia bohatera widzimy, jak bardzo uwikłany jest w rodzime zwyczaje i nakazy.
Gdy odwiedza chorą babcię, ta wyrzuca go, bo pomaganie chorym to kobieca praca. “Zachowuj się jak mężczyzna!” - beszta chłopaka.
Bo z Kolei problem jest taki, że stoi w rozkroku między tradycją a swoją zupełnie współczesną wrażliwością. Kieruje się starymi zasadami, ale przychodzi mu to z ogromnym trudem. Po twarzy płyną mu łzy, gdy musi zabić baranka. Przy ceremonii inicjacyjnej broni się i ucieka przed bólem. (Obrzęd dopuszczenia do grona wojowników polega na wyrwaniu dwóch zębów. Oczywiście bez znieczulenia. Członek starszyzny dokonuje tego zwykłą łyżką jak do zupy pomidorowej).
Kolei ucieka w sawannę, gdzie rysuje wyśnione miasta pełne drapaczy chmur i tęsknie spogląda na samoloty.
Znajdź sobie własne miejsce
Jego brat wprost przeciwnie - stosuje się do lokalnych zasad i szybko awansuje w rodzimej hierarchii. Ale w pewnym momencie mówi do brata, żeby zaczął działać, bo ten dłużej już nie może go chronić.
Matka Kolei ostrzega syna przed skutkami alienacji od reszty wsi: “Samotne serce rodzi niegodziwe umysły. Znajdź sobie własne miejsce we wsi”. I chłopak je znajduje.
A dbać o bezpieczeństwo trzeba, gdyż bezprecedensowo przedłużająca się susza sprawia, że nie ma gdzie wypasać bydła. Pojawiają się ogromne grupy uzbrojonych złodziei kóz, którzy tym procederem chcą sobie powetować straty. Mimo nadzoru policji są ofiary w ludziach. Wyjątkowo groźni są przestępcy odwiecznych wrogów - lud Samburu.
Wieś Kolei debatuje. Mówią: Natura się zmienia, to i my musimy się zmienić. Zaczniemy kraść kozy, żeby nie być zależnymi od deszczu. To trudna decyzja. Wojownicy wiedzą, co ich wtedy czeka, przepowiadają: Stracimy dziecięcą niewinność.
Być mężczyzną znaczy przelewać krew
Autorzy dokumentu unikają jednak schematycznego podziału na stare i dobre, nowe i złe. Bez oceniania, ale szczerze, pokazują brutalność starych zwyczajów. I bezkrytyczne zapatrzenie w zabobony. Jak wtedy, gdy szaman wróżący z wnętrzności barana orzeka, że deszcz nadejdzie tylko wtedy, gdy wyrównają rachunki z wrogami. W tym świecie być mężczyzną znaczy walczyć i przelewać krew.
Nowy świat symbolizuje rozjemczyni, z nieodłączną komórką w ręku, wydzwaniająca niemal non-stop do starszyzn poszczególnych wsi z błaganiami o zaprzestanie walk. Ale jej telefon i wyśnione samoloty Kolei to nie tylko postęp, ale i degradacja środowiska, niosąca ogromne zło: zmiany klimatyczne i niewidywane wcześniej susze.
Jedyna groźna bestia
Starszyzna wsi Kolei na taki rozwój wypadków odpowiada: “Niektórzy twierdzą, że przetrwamy tylko, gdy porzucimy naszą kulturę, a my musimy uspokoić Naturę, by przeżyć”. Wspominają przeszłość: zawsze “podążaliśmy za deszczem, nie przesiadując w jednym miejscu za dużo, by nie nadwyrężać ziemi”. Nie bali się ani kolonizatorów, ani wrogów z innych ludów. Bali się tylko Natury, tej bestii, która jako jedyna może ich pokonać.
Dokument jasno pokazuje, że nie mają racji. Kultura Turkana odchodzi wraz ze starym światem. Tradycje, które mają ponad dwadzieścia tysięcy lat, znikną w przeciągu najbliższych dwudziestu.
I dlatego zbeształam siebie za początkową negatywną ocenę wydawałoby się wyświechtanych, momentami ckliwych, zdjęć. One nie pokazują wschodniej Afryki kolejny raz tak samo. One ją tak pokazują po raz ostatni.
Między deszczami, reż. Andrew Harrison Brown, Moses Thuranira, Kenia, USA, 2023
Obejrzany w ramach Millennium Docs Against Gravity