Blog Afrykański Kawałek Afryki

Moja czarna Arkadia

6 lutego 2021

Film o Kame­ru­nie lat 50′ ub. w., a raczej o tym, jak zna­ny reży­ser sfil­mo­wał ten kraj. I dla­cze­go tak strasz­nie, sko­ro tak pięknie.

Mło­dy szwaj­car­ski reży­ser odkry­wa archi­wa sta­re­go szwaj­car­skie­go reży­se­ra i mon­tu­je z nich swój film. „Afri­can Mir­ror” zawie­ra wyłącz­nie sta­re, ory­gi­nal­ne nagra­nia uzna­ne­go szwaj­car­skie­go podróż­ni­ka, lite­ra­ta i fil­mow­ca Rene Gar­die­go. Gar­di w znie­wa­la­ją­co wizu­al­nie spo­sób fil­mo­wał Afry­kę przez dzie­się­cio­le­cia. Nie­ste­ty, jego komen­ta­rze fil­mo­we są prze­sy­co­ne kolo­nial­nym rasi­zmem. Przez opi­nie typu: czar­no­skó­rzy mogą być kie­row­ca­mi, ale nigdy nie zro­zu­mie­ją, jak dzia­ła sil­nik. Lub: Są niczym „roz­bry­ka­ni nasto­lat­ko­wie”, któ­rzy zbun­to­wa­li się i nie chcą już niko­go słu­chać, a „zawsze będą potrze­bo­wa­li pomo­cy bia­łych”.

Czy to naprawdę okrutne?

Gar­di np. uczest­ni­czy w pobo­rze podat­ków przez kolo­ni­za­to­rów. Wycho­dzi poza rolę fil­mow­ca i włą­cza się w zli­cza­nie pie­nię­dzy. A był to okrut­ny wyzysk. W latach 50′ Kame­ruń­czy­cy pła­ci­li podat­ki oso­bi­ste od 15. do 60. roku życia. Jeże­li ich nie zapła­ci­li, to ich obej­ścia palo­no. Gar­di w tym uczest­ni­czy i odda­je głos fran­cu­skim kolo­ni­za­to­rom, mówią­cym: „Może wyda­je się to okrut­ne, ale jak zmu­sić tych dzi­ku­sów, by pła­ci­li roz­sąd­ne podatki?”.

Owszem, każ­dy czas miał swo­ją praw­dę i, nie­ste­ty, takie podej­ście obo­wią­zy­wa­ło w euro­pej­skim patrze­niu na Afry­kę przez deka­dy. Po co to roz­dmu­chi­wać i robić o tym film?

Z kil­ku powodów.

Przekształcił cały kontynent w utopię

Po pierw­sze, nie zawsze rasizm Gar­die­go był oczy­wi­sty, jak w powyż­szych przy­kła­dach. Hedin­ger uwy­pu­kla inny aspekt: ide­ali­za­cję Afry­ki jako siel­skiej kra­iny. Gar­di mówił: „Moja czar­na Arka­dia” i sprze­da­wał swo­ją, w jakimś stop­niu per­wer­syj­ną wizję uto­pii: kra­iny szczę­śli­wo­ści, nie­ska­żo­nej cywi­li­za­cją, w któ­rej ludzie żyją w har­mo­nii z natu­rą, któ­rą myśmy daw­no zatra­ci­li. Nawet w kon­fron­ta­cji z dzien­ni­ka­rzem, zarzu­ca­ją­cym mu po latach two­rze­nie fał­szy­we­go obra­zu Afry­ki i pyta­ją­ce­go o głód, bie­dę i pano­szą­ce się cho­ro­by, Gar­di tkwi przy swo­im. Nie dość, że bia­ły czło­wiek naje­chał, kradł i mor­do­wał, to jesz­cze swo­im ofia­rom zaka­zy­wał odczu­wać cier­pie­nie. I taka nar­ra­cja budo­wa­ła świa­to­po­gląd zachod­nie­go świata. 

Po dru­gie, film Gar­die­go Man­da­ra nie­mal nie wygrał Ber­li­na­le (w swo­jej kate­go­rii) w roku 1960. Prze­grał sto­sun­kiem gło­sów 3:4. Roku nazy­wa­nym Rokiem Afry­ki, w któ­rym powsta­ło 17 państw afry­kań­skich! Nar­ra­cja Gar­die­go była bar­dzo popu­lar­na, spo­ty­ka­ła się z uzna­niem, a nie były to cza­sy, w któ­rych było łatwo o alter­na­tyw­ne spojrzenie.

Sukces na Berlinale

Po trze­cie, dla mnie naj­waż­niej­sze, ude­rza­ją­ce jest, jak Gar­di, któ­ry napraw­dę spę­dził kawał cza­su w Afry­ce i coś o niej wie­dział, nie umie uciec od per­spek­ty­wy: „ja”. Fil­mu­je Kame­ruń­czy­ków i daje komen­tarz tak napraw­dę o… Euro­pej­czy­kach, typu: że my tak już nie potra­fi­my żyć. Fil­mu­je w buszu kowa­la wypa­la­ją­ce­go rudę i porów­nu­je go do… Dan­te­go. Ja, moja, euro­pej­ska per­spek­ty­wa nało­żo­na na zupeł­nie inny świat. 

Po czwar­te, nie­ste­ty per­spek­ty­wę Gar­die­go widać do dzi­siaj: w opi­niach ludzi odwie­dza­ją­cych Afry­kę, w pseu­do-repor­ta­żach z Afry­ki, w komen­ta­rzach na FB. 

Kolonializm bez kolonii

Mischa Hedin­ger przy­zna­je, że jed­nym z moty­wów, któ­re pchnę­ły go do reali­za­cji fil­mu, była lek­tu­ra książ­ki o „kolo­nia­li­zmie bez kolo­nii”. Hedin­ger mówił o tym, że Szwaj­ca­rzy, postrze­ga­ni jako nie­kon­flik­to­wy, poczci­wy, poko­jo­wo nasta­wio­ny naród, tak napraw­dę głę­bo­ko byli/są umo­cze­ni w myśle­nie kolo­nial­ne. I przez twór­czość Gar­die­go sze­rzy­li to na cały świat.

African Mirror, reż. Mischa Hedinger

Szwaj­ca­ria, 2019, 84

7/10

PS

Nie rozu­miem tyl­ko uży­cia przez Hedin­ge­ra wąt­ku wyko­rzy­sty­wa­nia sek­su­al­ne­go uczniów przez Gar­die­go w latach zaraz po II woj­nie. Wątek ten, wrzu­co­ny w for­mie kil­kuz­da­nio­wej spo­wie­dzi same­go Gar­die­go, pozba­wio­ny jest komen­ta­rza. Dopie­ro z roz­mo­wy z twór­cą „Afri­can Mir­ror” dowia­du­ję się, że Gar­di został za te czy­ny ska­za­ny, zapła­cił odszko­do­wa­nie, ale unik­nął wię­zie­nia. Rozu­miem, że kon­wen­cja fil­mu była taka, że pre­zen­tu­je tyl­ko archi­wal­ne nagra­nia Gar­die­go, ale taki komen­tarz moż­na było umie­ścić w napi­sach – sko­ro już się posta­no­wi­ło odpa­lić tę bom­bę. W for­mie wątek wyglą­da na tanią sen­sa­cję, któ­rej publi­ka­cji mło­dy reży­ser nie umiał sobie odmó­wić. Jakieś wyja­śnie­nie w imie­niu pokrzyw­dzo­nych by się przydało… 

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj

Coś w nas wstąpiło

Przed­się­wzię­cie było kar­ko­łom­ne: w kil­ka tygo­dni napi­sać i skom­po­no­wać cha­ry­ta­tyw­ny prze­bój, zbie­ra­ją­cy pie­nią­dze na gło­du­ją­cą Etio­pię. A potem prze­ko­nać naj­więk­sze gwiaz­dy popu  i zgro­ma­dzić je w jed­nym miej­scu, by go nagra­ły. Bez komó­rek, maili, internetu. 

Rajd Dakar – Włochy

Sły­ną­cy z nie­bez­pie­czeństw rajd Paryż-Dakar to nic w porów­na­niu z opar­tym na praw­dzi­wych wyda­rze­niach fil­mie “Ja, kapi­tan” o dro­dze migran­tów z Sene­ga­lu do Włoch.

Nie jestem numerkiem

Doku­ment nagra­dza­nej w Ber­li­nie i Can­nes reży­ser­ki Mati Diop jest poetyc­kim zapi­sem zwro­tu przez Fran­cję pierw­szych 26 dzieł sztu­ki, zagra­bio­nych ponad sto lat temu z dzi­siej­sze­go Beninu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *