Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Afryka się budzi

27 marca 2020

„Z nie­pod­le­głą Ango­lą to już będzie cały kon­ty­nent. Afry­ka się budzi” – mówi boha­ter fil­mu „Jesz­cze dzień życia”. Pole­ca­my film i książ­kę o naro­dzi­nach nowej, nie­pod­le­głej Afry­ki. Fascy­nu­ją­cy czas, fascy­nu­ją­cy reporter.

Ango­la, Mozam­bik to ostat­nia fala państw Afry­ki, któ­re zysku­ją nie­pod­le­głość. Mamy nie­by­wa­łe szczę­ście, że w Luan­dzie (sto­li­cy Ango­li) w roku 1975 był Ryszard Kapu­ściń­ski, nasze repor­ter­skie dobro narodowe.

Repor­taż już kla­sycz­ny, genial­ny. Sam Kapu­ściń­ski nazy­wał go swo­ją pierw­szą praw­dzi­wą książ­ką, książ­ką ulubioną.

Kapuściński, Jeszcze dzień życia

Szkielet polerowany wiatrem

Por­tu­gal­scy kolo­nia­li­ści opusz­cza­ją kraj, któ­ry już ogło­sił datę ogło­sze­nia swo­jej nie­pod­le­gło­ści (11 listo­pa­da 🙂 🙂 ). Paku­ją swo­je życie w drew­nia­ne skrzy­nie i jadą do Euro­py. Sto­li­ca zosta­je bez poli­cji. To tak moż­na? Bez śmie­cia­rzy. „Śmie­ci rosły, mno­ży­ły się, jak­by kipia­ło jakieś mon­stru­al­ne, wstręt­ne cia­sto, roz­dy­ma­ne na wszyst­kie stro­ny przez zabój­cze, tru­ją­ce droż­dże. Potem, gdy wyje­cha­li wszy­scy pie­ka­rze, mon­te­rzy, listo­no­sze i dozor­cy, kamien­ne mia­sto stra­ci­ło rację ist­nie­nie, swój sens. Było jak suchy szkie­let pole­ro­wa­ny wia­trem, mar­twa kość wysta­ją­ca z zie­mi ku słoń­cu”.

Zabić własny strach

Tak pisze Kapu­ściń­ski. Mistrzo­stwo sty­lu. Ale nie o styl tu cho­dzi, ale o woj­nę. O prze­ży­cia, moty­wa­cje, tra­ge­die ludzi i całe­go narodu. 

O prze­ży­cia żoł­nie­rza świe­że­go na fron­cie, któ­ry „strze­la, gdzie popad­nie, byle dużo, byle bez prze­rwy. Jemu nie cho­dzi o to, żeby razić prze­ciw­ni­ka, jemu cho­dzi, żeby zabić wła­sny strach”. 

O prze­ży­cia jeń­ca, któ­ry wyglą­da na 12 lat, któ­ry wie, że to wstyd wal­czyć, ale „jemu powie­dzie­li, że jak pój­dzie na front, to potem poślą go do szko­ły. On chce skoń­czyć szko­łę, bo chce malować”. 

Na zdję­ciu z kara­bi­nem: Car­lot­ta, jed­na z waż­niej­szych posta­ci repor­ta­żu. Zdję­cie z war­szaw­skiej ścież­ki Kapu­ściń­skie­go na Ocho­cie, fot. Jolan­ta Dyr/Wikimedia Commons

I inne, apo­ka­lip­tycz­ne sce­ny: Dys­ku­sja mię­dzy jeń­ca­mi i pil­nu­ją­cy­mi ich straż­ni­ka­mi stro­ny prze­ciw­nej – o fut­bo­lu: namięt­na, zażar­ta, a kibi­ce jed­nej dru­ży­ny są po obu stro­nach fron­tu. War­tow­nik, któ­ry wpusz­cza do kwa­te­ry dowódz­twa, bo mu wszyst­ko obo­jęt­ne, tak nie­mi­ło­sier­nie go bolą zęby. Jedy­ny pilot w Luan­dzie, Ruiz, obsłu­gu­ją­cy dosta­wy bro­ni i trans­port ran­nych – bez któ­re­go sto­li­ca by upa­dła. Podob­nie jak bez Alber­to, inży­nie­ra, któ­ry jako jedy­ny potra­fi napra­wić cią­gle nisz­czo­ną pom­pę w wodociągach. 

Książ­ka to mani­fest prze­ciw­ko absur­do­wi woj­ny. Woj­ny, któ­ra z lokal­ne­go kon­flik­tu, w któ­rym 50 żoł­nie­rzy utrzy­mu­je front, na oczach Kapu­ściń­skie­go prze­kształ­ca się w mię­dzy­na­ro­do­wy, zim­no­wo­jen­ny kon­flikt, któ­ry będzie trwał 27 lat i pochło­nie pół milio­na ofiar.

Film Jeszcze dzień życia
Film Jesz­cze dzień życia

Film, któ­ry powstał na bazie książ­ki, też jest anty­wo­jen­nym mani­fe­stem, ale tak­że tro­chę wojen­nym thril­le­rem. Kapu­ściń­ski ryzy­ku­je, by prze­do­stać się na odle­gły o 900 km front na połu­dniu – napo­ty­ka ostrzał, śmierć i to, co w woj­nie naj­gor­sze. (Są wszyst­kie atry­bu­ty gatun­ku: broń, heli­kop­te­ry i pięk­na kobie­ta). Wresz­cie film to pyta­nie o ety­kę pra­cy repor­te­ra, któ­ry kibi­cu­jąc jed­nej stro­nie kon­flik­tu ma wpływ na losy wojny.

Świet­na ani­ma­cja, posze­rzo­na o frag­men­ty doku­men­tal­ne, któ­re zwięk­sza­ją wia­ry­god­ność fil­mu (choć ogól­nie film na pew­no ciut ide­ali­zu­je Kapu­ściń­skie­go).

W tym przy­pad­ku brak odwiecz­ne­go dyle­ma­tu: czy film, czy książ­ka. Obie rze­czy! Koniecznie!

Ryszard Kapuściński, Jeszcze dzień życia, Czytelnik, 2013

10/10

Raúl De La Fuen­te, Jesz­cze dzień życia, Bel­gia / Hisz­pa­nia / Niem­cy / Pol­ska / Węgry, 2018, 82 min., HBO­go

Euro­pej­ska Nagro­da Fil­mo­wa, 3 inne nagro­dy i 3 nominacje 

8/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj

Szare, czarne, białe – wszystko piękne

Czar­no-bia­ły film z Afry­ki Zachod­niej mówi o kon­flik­cie mię­dzy tym, co nazy­wa­my nowo­cze­sno­ścią a sta­ry­mi wie­rze­nia­mi. Naj­cie­kaw­sze jest to, co pomię­dzy – wszyst­kie odcie­nie szarości.

Odnajdziesz nowy, nielepszy, świat

Siłą fil­mu jest zde­ter­mi­no­wa­ny głów­ny boha­ter, któ­ry jed­nak nie jest posta­cią jed­no­znacz­ną. Mło­dy etno­log z Ber­li­na w cza­sach naj­ciem­niej­sze­go kolo­nia­li­zmu jedzie do Afry­ki wraz z eks­pe­dy­cją wojen­ną. Ma pro­wa­dzić bada­nia. Przy­cią­ga go tam jed­nak coś inne­go. A raczej ktoś inny.

Soledad Romero Mariño, Raquel Martin, Afryka

Przebogaty biedny kontynent

Czy na 48 stro­nach książ­ki dla dzie­ci da się przed­sta­wić kon­ty­nent, skła­da­ją­cy się z 55 kra­jów? To prze­cież mniej niż stro­na na jeden kraj! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *