Człowiek Roku Tygodnika „Time” (1935) czy oderwany od rzeczywistości tyran, opisany przez Kapuścińskiego? Jaki był cesarz Etiopii Hajle Syllasje?
Potomek Saby i Salomona, król królów, lew Afryki, wybraniec Boży (ten ostatni przydomek był częścią jego oficjalnego tytułu). Hajle Syllasje był także rastafariańskim prorokiem – jako książę Ras Tafari Makkonena. Zyskał sporą popularność na Jamajce 😉
Cesarz Hajle Syllasje I (1892–1975) zainicjował proces znoszenia niewolnictwa w Etiopii, nadał swojemu krajowi pierwszą w dziejach konstytucję, zwołał parlament, reformował kraj, szerzył szkolnictwo i był współzałożycielem Organizacji Jedności Afrykańskiej. Na Zachodzie zyskał dobry PR dzięki podróży do Europy (Francja, Anglia, Włochy, Szwecja, Grecja). Później prasa rozsławiła jego wizerunek niestrudzonego rzecznika niepodległości Etiopii, gdy na uchodźctwie (po ataku Włochów w 1935 r.) w nieodłącznej pelerynie i z parasolem w ręku przemierzał gabinety kolejnych polityków, walcząc o swój kraj, okupowany przez faszystów.
Czy umiał się podpisać?
Tymczasem w „Cesarzu” Kapuściński opisuje tę postać wyjatkowo niekorzystnie. W książce cesarz jest nieudolnym ekonomicznie władcą, człowiekiem zanurzonym w mrokach średniowiecza, okrutnikiem pozwalającym na masowy głód u poddanych i zlecającym polityczne morderstwa despotą.
„Czcigodny pan nie miał zwyczaju czytania (…) Pan nasz nie miał szkół, jego jedynym nauczycielem i – to tylko w dzieciństwie – był francuski jezuita (…) Choć rządził przez pół wieku, nawet najbliżsi nie wiedzą, jak wygladał jego podpis”. W książce Kapuścińskiego opowiadają o cesarzu członkowie jego dworu. Wymienieją długą listę jego błędów i wypaczeń: „Dobrotliwy pan wolał złych ministrów. (…) Zamiast jednego słońca, świeciłoby pięćdziesiąt i każdy oddawałby hołd prywatnie wybranej planecie”.
Albo:
„Jeżeli minister przyszedł do cesarza z prośbą o zgodę na wydanie nawet jednego dolara, mógł liczyć tylko na pochwałę”.
Albo:
Gdy wielki wódz „Tekele Wolda Hawariat, niechętny cesarzowi, odmawiał przyjmowania najmiłościwszych darowizn, odrzucał przywileje i nigdy nie okazywał skonności do korupcji (…), miłościwy pan nasz kazał go latami więzić, a potem ściąć”.
Dwa prawdziwe, sprzeczne wizerunki
Czy więc zasłużył sobie na miano postępowego władcy, a Kapuściński rzuca niesłuszne oskarżenia?
Jak pisze sam reporter: „Istniały dwa wizerunki H.S. Jeden – znany opinii międzynarodowej – przedstawiał cesarza jako nieco egzotycznego, ale dzielnego mnarchę, odnaczajacego się niespożytą energią, bystrym umysłem i głęboką wrażliwością, który stawiał czoło Mussoliniemu, odzyskał cesarstwo i tron, miał ambicje rozwijania swojego państwa oraz odgrywania ważnej roli w świecie. Drugi – formowany stopniowo przez krytyczną i początkowo niewielką część opinii rodzimej – ukazywał monarchę jako zdecydowanego za wszelką cenę bronić swojej władzy i przede wszystkim jako wielkiego demagoga i teatralnego pateralistę, który słowami i gestami osłaniał sprzedajność, tępotę i serwilizm rządzącej elity, przez niego stworzonej i hołubionej. Oba wizerunki były zresztą, jak to w życiu, prawdziwe”.
Co mówi historyk?
Prof. Andrzej Bartnicki, współautor „Historii Etiopii” (wydanej w 1987 r.) nie widzi w cesarzu postępowego władcy, którego dostrzegają niektórzy. Mówi, że konstytucja 1931 roku, owszem precedensowa, tylko utwierdzała absolutną władzę Hajle Syllasje (podobnie zresztą jak kolejna konstytucja z 1955 r., w której m.in. nadal zabraniano działalności partiom politycznym).
Jednak biorąc pod uwagę sytuację wewnętrzną kraju, jak i nabrzmiałe różnice etniczne czy wyznaniowe, prof. Bartnicki rozumie pęd Hajle Syllasje do centralizacji władzy państwowej. I to jedność państwa, a nie zażartą chęć utrzymania się przy władzy, widzi jako motyw rozbudowywania aparatu policji czy armii. Krytykuje natomiast cesarza m.in. za brak reform na wsi, co sprawiło, że kolejne klęski nieurodzaju niejako automatycznie przemieniały się w masowy głód.
Błagali rozpaczliwie o resztki
O głodzie pisze też Oriana Fallaci w Wywiadzie z historią, (Warszawa 2012). Oriana spotkała pierwszy raz cesarza w Gonderze w roku 1973. „Jego Wysokość przyjechał do Gonderu, aby otworzyć żelazny most, i aby zobaczyć Jego Wysokość, przybyły setki biedaków. W łachmanach, pokryci ranami, chorzy na jaglicę. Obiad odbywał się na świeżym powietrzu, wokół cesarskiego namiotu. Zabito tuziny baranów, zapach jedzenia wypełniał dolinę jak mgła, zadając prawdziwą torturę, ale biedacy nie domagali się smacznych kąsków, befsztyków, które lądowały dymiące na obrusie Jego Wysokości. (…) Biedacy zadowalali się resztkami. I błagali rozpaczliwie i głośno o te resztki, które kucharze wyrzucali. Wnętrzności, łby, kości z odrobiną mięsa. Ale kucharze wyrzucali resztki na łąkę pilnowaną przez żołnierzy z karabinami w rękach, a żołnierze z karabinami w rękach bili kolbami każdego, kto ośmielał się zbliżyć, i wnętrzności, łby i kości z odrobiną mięsa trafiały się sępom i psom”.
Zdrętwiała ornitologia
Argumenty można by długo przerzucać. O tym, że Kapuściński koloryzował, pisałam tutaj. „Cesarza” głównie czytam i doceniam za genialne obserwacje kraju totalitarnego: „W pałacu pytania były zadawne tylko z góry w dół, nigdy odwrotnie”.
albo:
„Zaczęła nas zalewać jakaś minusowość (…) To poczucie bezsiły, to stałe przegrywanie, od lepszych odpadanie, wpędzało w jeszcze większą minusowość, w zdrętwiałą ornitologię – w osowiałość, w zasępienie, w kuropatwie przyczajenie. Nawet rozmowy zmarniały, straciły wigor i oddech”.
albo:
„Patrzenie prowokowało i szantażowało, każdy bał się podnieść wzrok, żeby nie zobaczyć gdzieś w powietrzu, w kącie, za kotarą, w szparze połyskującego, sztyletującego oka”.
Ryszard Kapuściński, Cesarz, Czytelnik, Warszawa 2000
10/10
PS
W książce „Autoportret reportera” znajdujemy zakulisowe zapiski o pisaniu: „Dla mnie forma książki, styl powinien wynikać z tematu. W sporej części Cesarza posługuję się staropolskim; sporządziłem sobie specjalny słowniczek. Potrzebowałem archaicznego języka, by wykazać archaiczną naturę autorytaryzmu. Słownictwo pochodzi od szesnasto- i siedemnastowiecznych pisarzy i poetów: Kochanowskiego, Reja, Sępa Szarzyńskiego, Klonowica, właśnie tego pokolenia. Przekopywałem się przez te kartki i znajdywałem kompletnie zapomniane piękne, mocne, niemal fizyczne słowa”.
PS. PS
W wyśmienitej książce Xaviera Aldekoa Dzieci Nilu, czytamy o następcy cesarza, generale Mengistu. Jak mówią rozmówcy reporter, były to “złe czasy”:
“Zaledwie trzy lata po sięgnięciu po władzę i wprowadzeniu ideologii marksistowsko-leninowskiej, generał Mengistu musiał się mierzyć z powszechnym niezadowoleniem, ciągłymi manifestacjami przeciwników oraz rebeliami partyzantek (…). Mimo początkowej radości z powodu odejścia cesarza i nadziei wiązanych z rewolucją, która doprowadziła do nacjonalizacji ziemi i zniosła system feudalny, Mengistu czuł się osaczony: przeprowadzono aż dziewięć prób zamachu na jego życie. (…)
W następnych miesiącach zapoczątkował kampanię czerwonego terroru: rozdał broń między grupy obronne, kebelie, które miały zabijać wrogów rewolucji. Zaczęło się straszliwe polowanie na czarownice. Zamordowano albo uwięziono tysiące studentów, intelektualistów, artystów i każdego podejrzanego o bycie kontrrewolucjonistą. Zniknęły setki tysięcy ludzi.
Plansza większej gry
Mengistu utrzymał się u władzy z krwią na rękach, ponieważ Etiopia stała się planszą większej gry: zimnej wojny. Stany Zjednoczone, zaniepokojone ekspansją komunizmu w Afryce, przymknęły oko, gdy tylko zobaczyły możliwość, by uszczknąć coś dla siebie.
Ponieważ Somalia i Etiopia walczyły o region Ogaden, Waszyngton poparł brutalnego somalijskiego dyktatora Mohammeda Siada Barrego w jego wojnie z etiopskimi komunistami. Wtedy ruch wykonała druga strona: Kuba i ZSRR udzielili pomocy Etiopii i odparli atak.
Rok 1984
Głód z 1984 roku, który zmobilizował świat organizacją solidarnościowych koncertów (piosenka We Are the World napisana przez Michaela Jacksona i Lionela Richiego stała się hymnem solidarności) był początkiem końca reżimu Mengistu. Jako że rebelie się mnożyły, a armia się powiększała, rząd etiopski ścisnął szyję tym, co zawsze: zmusił rolników do przekazywania wojsku kwot żywności albo sprzedawania swoich plonów po bardzo niskich cenach. Kiedy pojawił się głód, doszło do katastrofy. Nie da się ustalić, ilu ludzi zmarło z głodu w tamtym roku (rząd zablokował wszelki dostęp organizacjom pozarządowym i dziennikarzom), ale szacuje się, że ta liczba może sięgać około miliona ofiar.
Upadek muru berlińskiego w 1989 roku był dla Mengistu ciosem łaski. Zamach stanu z 1991 roku oznaczał nie tylko zmianę władzy, lecz także radykalną transformację. Meles Zenawi, wykształcony partyzant z grupy etnicznej Tigrajczyków, obrócił ster o sto osiemdziesiąt stopni: przyjął politykę gospodarczą Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego i wywiesił flagę Stanów Zjednoczonych w sali najbliższych przyjaciół. Etiopía wchodziła w nową erę”.