„W latach 70. XX wieku nigeryjski powieściopisarz Chinua Achebe nazwał Jądro ciemności <obelżywym i oburzającym utworem>, przesiąkniętym poniżającymi stereotypami na temat Afryki i Afrykanów. Conrad, jak stwierdził Achebe, był cholernym rasistą”.
Czy po lekturze książki amerykańskiej historyczki Mayi Jasanoff ta teza jest do utrzymania?
„Conrad był w awangardzie. Z pokładu statku oglądał narodziny globalnie powiązanego ze sobą świata. (…) Nie znał słowa globalizacja, ale droga, którą przebył z prowincji imperialnej Rosji przez morza i oceany do podlondyńskich hrabstw, była uosobieniem tego terminu”. Statki na parę wyparły żaglowce, położono transoceaniczne przewody telegraficzne, budowano szlaki kolejowe przez całe kontynenty, powstawały Kanał Sueski i Panamski, rodziła się potęga Ameryki, a handel i światowy rynek finansowy działały w niespotykanej dotąd skali.
Rok 1887 r., mimo delegalizacji niewolnictwa przez Holandię i Wielką Brytanię (1834), piractwo i handel niewolnikami kwitły. Holenderski kosul wymieniał dziesięć brytyjskich statków, zaangażowanych w przemyt broni i niewolników. M.in. MS Vidar, na którym Conrad był pierwszym oficerem. „Na żaglowym statku handlowym, jak już Konrad mógł się przekonać na własną zgubę na Highland Forest, układanie towarów było ryzykownym przedsięwzięciem, wymagającym uwagi, kalkulacji i umiejętności. Współczesny parowiec – pisał później – ładuje się z hałasem i pośpiechem, i łoskotem, i rozgorączkowaniem, w obłokach pary i brudzie węglowego pyłu. To oznaczało, że pierwszy oficer parowca nie musiał wiedzieć dokładnie, co właściwie umieszczano w ładowni, a to z kolei oznacza, że Conrad mógł mimo wszystko nie wiedzieć o nielegalnym przewozie broni i niewolników”.
Cywilizacja w Kongo
W roku 1877 znany odkrywca Henry M. Stanley dla swej wyprawy wgłąb Afryki „zapewnił” sobie 220 mężczyzn, kobiet i dzieci, który pozyskał od handlarza niewolników. Ponad stu z nich umarło. Stanley wycinał w pień afrykańskich przeciwników, nazywał ich wściekłymi kanibalami, ludzkimi bestiami, które trzeba ujarzmić siłą. Brytyjczycy odcięli się więc od odkrywcy, natomiast przygarnął go król Belgii Leopold II dla swoich zbrodniczych interesów w Kongo. Odkrywca organizował dla władcy siłę roboczą, przymusową pracę, z biciem i łańcuchami. Tak naprawdę nie różniło się to wiele od niewolnictwa.
Później (około 1898 r.) było już skrajnie przerażająco. „Kauczuk i morderstwa, niewolnictwo w najgorszej postaci” – donosił jeden ze współpracowników Stanleya. „Żołnierze musieli przedstawiać ucięte dłonie zabitych, aby dowieść, że kule nie poszły na marne”. „Aby uchronić dłonie przed gniciem, strażnicy wkładali dłonie do małego pieca, a kiedy się nieco uwędziły, układali je na wierzchu wiader z kauczukiem”.
Cywilizacja w Kongu. Dobrze przedstawia to obraz Edouarda Manduau z roku 1884 o takim właśnie tytule:
Zdecydowanie żałuję, że tu przyjechałem
Conrad otrzymuje w 1890 r. od Belgów posadę na miejsce duńskiego kapitana J. Freieslebena, który zginął w utarczce z mieszkańcami wioski Thsumbiri nad Kongiem. Po jego śmierci biali podpłynęli do Thsumbiri w sile 370 żołnierzy i krawowo stłumili bunt, a wieś spalili do gołej ziemi.
„Zdecydowanie żałuję, że tu przyjechałem – pisał Conrad. Nawet gorzko żałuję. (…) Wszystko tutaj wydaje mi się antypatyczne. I ludzie, i rzeczy; ale szczególnie ludzie”. Widział miejscowych chłopców (8-9-letnich) traktowanych jak „zwierzęta pociągowe”; dźwigających ładunki po 45 kg i pokonujących tak 20 mil dziennie. Widział przy ścieżkach ciała miejscowych ludzi. „Dzisiaj na drodze minęliśmy szkielet przywiązany do słupa”.
Dzicz, czyli Londyn
Wycofał się z tej posady, chory i wyczerpany, po 7 tygodniach. Tyle samo zajęło mu pisanie Jądra ciemności. Już na samym początku książki w usta Marlowa wkłada porównanie Afryki do Londynu: „A i to miejsce było ongi jednym z ciemnych zakątków ziemi”, gdy Rzymianie płynęli w górę rzeki w „dzicz, zupełną dzicz”. Zaskakujące zdanie w imperialnej Anglii…
Marlow – tak jak Conrad – ogląda robotników, wycieńczonych pracą aż do kresu: „Umierali powoli – to nie ulegało wątpliwości (…), nie zostało z nich już nic ziemskiego – były to tylko czarne cienie choroby i głodu, leżące bezwładnie w zielonkawym mroku”. Marlow zaczyna odczuwać pogardę wobec białych, których „pragnieniem było wydrzeć skarby z wnętrzności tego kraju, a cel moralny przyświecał im nie bardziej niż złodziejom dobierającym się do kasy”. Dopiero potem spotyka Kurtza z jego maksymą: „Wytępić te wszystkie bestie”.
Trzeba pamiętać, że „Jądro ciemności opisywało Kongo, jakie Conrad odwiedził w 1890 r., nie zaś Kongo z roku 1898. W 1890 nie istniał jeszcze monopol państwowy. Nie zbierano podatków. Nie było Sił Publicznych. Nie było kauczuku. Nie obcinano dłoni. (…) Jednak Conrad wykrył grozę już w Wolnym Państwie Kongo roku 1890, między innymi dlatego, że dla niego problemem nie było hipokrytyczne wyrzeczenie się metod cywilizowanych – ale samo europejskie pojęcie cywilizacji jako wartościowej idei”.
Nie ma już Europy
Na początku XX wieku, gdy do Conrada dotarły informacje o zbrodniach w Kongo, mówił: „Il n’y a plus d’Europe”. „Nie ma już Europy. Jest tylko uzbrojony, handlujący kontynent, gdzie współzawodnictwo ekonomiczne zmienia się powoli w walkę na śmierć i życie i gdzie otwarcie głosi się ogólnoświatowe ambicje. Mylili się wszyscy ci zwolennicy wolnego handlu, którzy sądzili, iż ludzie, którzy razem robią interesy, będą żyć w pokoju. Industrializm i komercjalizm (…) trwają gotowe, prawie niecierpliwe, żeby uchwycić oręż. Pieniądze były wszystkim”.
Teodor napisano z błędem
Bardzo warto przeczytać tę książkę o fascynującej postaci, żyjącej w fascynujących czasach. Conrad błyskotliwie komentuje narodziny globalnego świata, a jednocześnie żyje pełnią życia. Podróżuje po całym świecie, miota się w swojej tożsamości, choruje, kocha. I pisze. I to jak pisze! Tak, że to on, Polak, dla którego angielski był językiem obcym, jest uznawany za wybitnego stylistę tego języka. Jednego z kilku największych.
Na grobie Conrada w hrabstwie Kent umieszczono cytat z E. Spensera:
Sen po trudzie, port po wzburzonych morzach,
Spokój po wojnie, śmierć po życiu, cieszy ogromnie.
„Nad cytatem małymi czarnymi literami napisano: Joseph Teador Conrad Korzeniowski – kończy swoją książkę Maya Jasanoff. – Angielski Joseph Conrad wdarł się między imiona, jakimi ochrzczono go w Polsce: Józef Teodor Konrad Korzeniowski. Teodor napisano z błędem”.
Maya Jasanoff, Joseph Conrad i narodziny globalnego świata, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, 2018
8/10