Szukaj
Close this search box.
Blog Afrykański Kawałek Afryki

Pieniądze były wszystkim

12 października 2021

„W latach 70. XX wie­ku nige­ryj­ski powie­ścio­pi­sarz Chi­nua Ache­be nazwał Jądro ciem­no­ści <obe­lży­wym i obu­rza­ją­cym utwo­rem>, prze­siąk­nię­tym poni­ża­ją­cy­mi ste­reo­ty­pa­mi na temat Afry­ki i Afry­ka­nów. Con­rad, jak stwier­dził Ache­be, był cho­ler­nym rasistą”.

Czy po lek­tu­rze książ­ki ame­ry­kań­skiej histo­rycz­ki Mayi Jasa­noff ta teza jest do utrzymania?

„Con­rad był w awan­gar­dzie. Z pokła­du stat­ku oglą­dał naro­dzi­ny glo­bal­nie powią­za­ne­go ze sobą świa­ta. (…) Nie znał sło­wa glo­ba­li­za­cja, ale dro­ga, któ­rą prze­był z pro­win­cji impe­rial­nej Rosji przez morza i oce­any do pod­lon­dyń­skich hrabstw, była uoso­bie­niem tego ter­mi­nu”. Stat­ki na parę wypar­ły żaglow­ce, poło­żo­no trans­oce­anicz­ne prze­wo­dy tele­gra­ficz­ne, budo­wa­no szla­ki kole­jo­we przez całe kon­ty­nen­ty, powsta­wa­ły Kanał Sueski i Panam­ski, rodzi­ła się potę­ga Ame­ry­ki, a han­del i świa­to­wy rynek finan­so­wy dzia­ła­ły w nie­spo­ty­ka­nej dotąd skali.

Rok 1887 r., mimo dele­ga­li­za­cji nie­wol­nic­twa przez Holan­dię i Wiel­ką Bry­ta­nię (1834), pirac­two i han­del nie­wol­ni­ka­mi kwi­tły. Holen­der­ski kosul wymie­niał dzie­sięć bry­tyj­skich stat­ków, zaan­ga­żo­wa­nych w prze­myt bro­ni i nie­wol­ni­ków. M.in. MS Vidar, na któ­rym Con­rad był pierw­szym ofi­ce­rem. „Na żaglo­wym stat­ku han­dlo­wym, jak już Kon­rad mógł się prze­ko­nać na wła­sną zgu­bę na High­land Forest, ukła­da­nie towa­rów było ryzy­kow­nym przed­się­wzię­ciem, wyma­ga­ją­cym uwa­gi, kal­ku­la­cji i umie­jęt­no­ści. Współ­cze­sny paro­wiec – pisał póź­niej – ładu­je się z hała­sem i pośpie­chem, i łosko­tem, i roz­go­rącz­ko­wa­niem, w obło­kach pary i bru­dzie węglo­we­go pyłu. To ozna­cza­ło, że pierw­szy ofi­cer parow­ca nie musiał wie­dzieć dokład­nie, co wła­ści­wie umiesz­cza­no w ładow­ni, a to z kolei ozna­cza, że Con­rad mógł mimo wszyst­ko nie wie­dzieć o nie­le­gal­nym prze­wo­zie bro­ni i nie­wol­ni­ków”.

Cywilizacja w Kongo

W roku 1877 zna­ny odkryw­ca Hen­ry M. Stan­ley dla swej wypra­wy wgłąb Afry­ki „zapew­nił” sobie 220 męż­czyzn, kobiet i dzie­ci, któ­ry pozy­skał od han­dla­rza nie­wol­ni­ków. Ponad stu z nich umar­ło. Stan­ley wyci­nał w pień afry­kań­skich prze­ciw­ni­ków, nazy­wał ich wście­kły­mi kani­ba­la­mi, ludz­ki­mi bestia­mi, któ­re trze­ba ujarz­mić siłą. Bry­tyj­czy­cy odcię­li się więc od odkryw­cy, nato­miast przy­gar­nął go król Bel­gii Leopold II dla swo­ich zbrod­ni­czych inte­re­sów w Kon­go. Odkryw­ca orga­ni­zo­wał dla wład­cy siłę robo­czą, przy­mu­so­wą pra­cę, z biciem i łań­cu­cha­mi. Tak napraw­dę nie róż­ni­ło się to wie­le od niewolnictwa. 

Póź­niej (oko­ło 1898 r.) było już skraj­nie prze­ra­ża­ją­co. „Kau­czuk i mor­der­stwa, nie­wol­nic­two w naj­gor­szej posta­ci” – dono­sił jeden ze współ­pra­cow­ni­ków Stan­leya. „Żoł­nie­rze musie­li przed­sta­wiać ucię­te dło­nie zabi­tych, aby dowieść, że kule nie poszły na mar­ne”. „Aby uchro­nić dło­nie przed gni­ciem, straż­ni­cy wkła­da­li dło­nie do małe­go pie­ca, a kie­dy się nie­co uwę­dzi­ły, ukła­da­li je na wierz­chu wia­der z kau­czu­kiem”.

Cywi­li­za­cja w Kon­gu. Dobrze przed­sta­wia to obraz Edo­uar­da Man­du­au z roku 1884 o takim wła­śnie tytule:

Zdecydowanie żałuję, że tu przyjechałem

fot. Geo­r­ge Char­les Beresford/Wikimedia Commons

Con­rad otrzy­mu­je w 1890 r. od Bel­gów posa­dę na miej­sce duń­skie­go kapi­ta­na J. Fre­ie­sle­be­na, któ­ry zgi­nął w utarcz­ce z miesz­kań­ca­mi wio­ski Thsum­bi­ri nad Kon­giem. Po jego śmier­ci bia­li pod­pły­nę­li do Thsum­bi­ri w sile 370 żoł­nie­rzy i kra­wo­wo stłu­mi­li bunt, a wieś spa­li­li do gołej ziemi.

„Zde­cy­do­wa­nie żału­ję, że tu przy­je­cha­łem – pisał Con­rad. Nawet gorz­ko żału­ję. (…) Wszyst­ko tutaj wyda­je mi się anty­pa­tycz­ne. I ludzie, i rze­czy; ale szcze­gól­nie ludzie”. Widział miej­sco­wych chłop­ców (8-9-let­nich) trak­to­wa­nych jak „zwie­rzę­ta pocią­go­we”; dźwi­ga­ją­cych ładun­ki po 45 kg i poko­nu­ją­cych tak 20 mil dzien­nie. Widział przy ścież­kach cia­ła miej­sco­wych ludzi. „Dzi­siaj na dro­dze minę­li­śmy szkie­let przy­wią­za­ny do słu­pa”.

Dzicz, czyli Londyn

Wyco­fał się z tej posa­dy, cho­ry i wyczer­pa­ny, po 7 tygo­dniach. Tyle samo zaję­ło mu pisa­nie Jądra ciem­no­ści. Już na samym począt­ku książ­ki w usta Mar­lo­wa wkła­da porów­na­nie Afry­ki do Lon­dy­nu: „A i to miej­sce było ongi jed­nym z ciem­nych zakąt­ków zie­mi”, gdy Rzy­mia­nie pły­nę­li w górę rze­ki w „dzicz, zupeł­ną dzicz”. Zaska­ku­ją­ce zda­nie w impe­rial­nej Anglii…

Mar­low – tak jak Con­rad – oglą­da robot­ni­ków, wycień­czo­nych pra­cą aż do kre­su: „Umie­ra­li powo­li – to nie ule­ga­ło wąt­pli­wo­ści (…), nie zosta­ło z nich już nic ziem­skie­go – były to tyl­ko czar­ne cie­nie cho­ro­by i gło­du, leżą­ce bez­wład­nie w zie­lon­ka­wym mro­ku”. Mar­low zaczy­na odczu­wać pogar­dę wobec bia­łych, któ­rych „pra­gnie­niem było wydrzeć skar­by z wnętrz­no­ści tego kra­ju, a cel moral­ny przy­świe­cał im nie bar­dziej niż zło­dzie­jom dobie­ra­ją­cym się do kasy”. Dopie­ro potem spo­ty­ka Kurt­za z jego mak­sy­mą: „Wytę­pić te wszyst­kie bestie”.

Trze­ba pamię­tać, że „Jądro ciem­no­ści opi­sy­wa­ło Kon­go, jakie Con­rad odwie­dził w 1890 r., nie zaś Kon­go z roku 1898. W 1890 nie ist­niał jesz­cze mono­pol pań­stwo­wy. Nie zbie­ra­no podat­ków. Nie było Sił Publicz­nych. Nie było kau­czu­ku. Nie obci­na­no dło­ni. (…) Jed­nak Con­rad wykrył gro­zę już w Wol­nym Pań­stwie Kon­go roku 1890, mię­dzy inny­mi dla­te­go, że dla nie­go pro­ble­mem nie było hipo­kry­tycz­ne wyrze­cze­nie się metod cywi­li­zo­wa­nych – ale samo euro­pej­skie poję­cie cywi­li­za­cji jako war­to­ścio­wej idei”.

Pod­pis J. Con­ra­da, 1922, fot. Wiki­me­dia Commons

Nie ma już Europy

Na począt­ku XX wie­ku, gdy do Con­ra­da dotar­ły infor­ma­cje o zbrod­niach w Kon­go, mówił: „Il n’y a plus d’Eu­ro­pe”. „Nie ma już Euro­py. Jest tyl­ko uzbro­jo­ny, han­dlu­ją­cy kon­ty­nent, gdzie współ­za­wod­nic­two eko­no­micz­ne zmie­nia się powo­li w wal­kę na śmierć i życie i gdzie otwar­cie gło­si się ogól­no­świa­to­we ambi­cje. Myli­li się wszy­scy ci zwo­len­ni­cy wol­ne­go han­dlu, któ­rzy sądzi­li, iż ludzie, któ­rzy razem robią inte­re­sy, będą żyć w poko­ju. Indu­stria­lizm i komer­cja­lizm (…) trwa­ją goto­we, pra­wie nie­cier­pli­we, żeby uchwy­cić oręż. Pie­nią­dze były wszystkim”.

Teodor napisano z błędem

Bar­dzo war­to prze­czy­tać tę książ­kę o fascy­nu­ją­cej posta­ci, żyją­cej w fascy­nu­ją­cych cza­sach. Con­rad bły­sko­tli­wie komen­tu­je naro­dzi­ny glo­bal­ne­go świa­ta, a jed­no­cze­śnie żyje peł­nią życia. Podró­żu­je po całym świe­cie, mio­ta się w swo­jej toż­sa­mo­ści, cho­ru­je, kocha. I pisze. I to jak pisze! Tak, że to on, Polak, dla któ­re­go angiel­ski był języ­kiem obcym, jest uzna­wa­ny za wybit­ne­go sty­li­stę tego języ­ka. Jed­ne­go z kil­ku największych.

Grób J. Con­ra­da na Cmen­ta­rzu Can­ter­bu­ry, fot. Pam Fray/Wikimedia Commons

Na gro­bie Con­ra­da w hrab­stwie Kent umiesz­czo­no cytat z E. Spensera:

Sen po tru­dzie, port po wzbu­rzo­nych morzach,

Spo­kój po woj­nie, śmierć po życiu, cie­szy ogromnie.

„Nad cyta­tem mały­mi czar­ny­mi lite­ra­mi napi­sa­no: Joseph Teador Con­rad Korze­niow­ski – koń­czy swo­ją książ­kę Maya Jasa­noff. – Angiel­ski Joseph Con­rad wdarł się mię­dzy imio­na, jaki­mi ochrzczo­no go w Pol­sce: Józef Teo­dor Kon­rad Korze­niow­ski. Teo­dor napi­sa­no z błędem”.

Maya Jasa­noff, Joseph Con­rad i naro­dzi­ny glo­bal­ne­go świa­ta, Wydaw­nic­two Poznań­skie, Poznań, 2018

8/10

Podziel się:

Skoro nogi Cię tu przyniosły, to idź krok dalej i wesprzyj naszą pomoc Afryce :)

Facebook
Twitter
Wydrukuj
Astrid Madimba Chinney Ukata

Nie: Afryka, ale: kraje Afryki

Odtąd nie będzie­cie już mówić: Afry­ka – tyl­ko: kra­je Afry­ki. Ten kon­ty­nent to nie mono­lit, ale 54 pań­stwa i miliard ludzi, tysią­ce języ­ków. Każ­dy z kra­jów jest opi­sa­ny w tej książce.

Breyten_Breytenbach,

Nasi ludzi mogą być jak wy

Brey­ten Brey­ten­bach, poeta z RPA, zwra­ca się z proś­bą: “byśmy odzy­ska­li spo­kój / że nasi ludzi mogą być jak wy / chodź­cie, przyjdź­cie napij­cie się z nami arab­skiej kawy”.

hisham matar powrot

Poezja i propaganda

„Dni zabu­rza­ły mi noce. Prze­wra­ca­łem się na łóż­ku. Czę­sto godzi­na­mi nie mogłem zasnąć. Z ciem­no­ści wyła­nia­ła się praw­da” – pisze nagro­dzo­ny Pulit­ze­rem syn libij­skie­go dysy­den­ta, któ­ry przez ćwierć wie­ku szu­kał jakich­kol­wiek wie­ści o uwię­zio­nym przez reżim Kad­da­fie­go ojcu. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *