Druga połowa XX wieku w RPA to krwawy czas apartheidu. „Jak to się stało, że niewielka mniejszość białych mieszkańców Południowej Afryki zdołała tak długo utrzymać się u władzy, mając cały świat przeciw sobie?” – to pytanie zadał sobie Adam Hochschild.
Apartheid nie zaczął się w roku 1948, ale jego korzenie sięgają trzysta lat wstecz. Afrykanerzy zawłaszczyli sobie historię, zmitologizowali przeszłość i m.in. dzięki temu zdominowali lokalną ludność.
Autor obserwuje współczesne obchody 150. rocznicy bitwy nad Krwawą Rzeką (rok 1938, starcie między Burami a Zulusami. Straty odpowiednio: 3 rannych, 3000 zabitych). Ta bitwa to nie tylko odległa historia: co roku w całym kraju odbywa się nawet pięćset uroczystości czy rekonstrukcji poświęconych temu wydarzeniu. W obchodach setnej rocznicy bitwy wzięło udział 100 000 ludzi – jedna dziesiąta żyjących wówczas Afrykanerów.
Obie strony konfliktu, targającego RPA w latach 1980’ mają swoją wersję tego starcia, bo to „batalia nadal rozgrywająca się w całym kraju”.
Autor cofa się o 150 lat, analizując przyczyny i przebieg Wielkiego Treku, ale głównie przygląda się RPA roku 1984, na dziesięć lat przed tym, jak Nelson Mandela został prezydentem, a jego rząd powstał z ludzi, którzy w więzieniach i na wygnaniu spedzili najlepsze lata.
Ludzie boją sie otwierać listy
To mroczny czas ten rok 1984 i następujące po nim lata. Zabójstwa, tortury, represje, cenzura, wysiedlenia. „W ciągu kilku lat doszło do około stu tajemniczych wybuchów, podpaleń lub włamań w domach działaczy bądź siedzibach związków zawodowych, grup studenckich, redakcjach czarnych gazet i organizacjach kościelnych. (…) Od 1984 pięćdziesiąt jeden tysięcy pozbawiono wolności bez przedstawienia im zarzutów i bez procesu”. „Atmosfera represji jest wszechobecna. Moi rozmówcy boją się nawet otwierać listy” – pisze Hochschild.
Terror rodzi terror
Jest też druga strona. „W ostatnich latach mamy do czynienia z innym jeszcze rodzajem przemocy, ktora przejawia się niestety w samym ruchu wyzwoleńczym. Terror rodzi terror”. „W 1984 roku spalono żywcem kilkuset czarnych kolaborantów, przeważnie informatorów policji, zakładając im naszyjniki – stare opony napełnione benzyną”. Hochschild pisze o Winnie Mandela, która niestety popierała tę agresję. (O kryzysie relacji Mandeli z żoną pisze obszernie Wojciech Jagielski).
Bardzo ważna dziś książka o tym, jaką moc ma polityka historyczna. Jak wydarzenia sprzed ponad stu lat wciąż powodują śmierć i nienawiść.
Adam Hochschild, Lustro o północy. Śladami wielkiego Treku
wyd. Czarne, Wołowiec 2016
7/10