„Trzydzieści lat demokracji w RPA niewiele zmieniło w życiu takich osób jak Salome – niewykształconych czarnych kobiet. One wciąż nie mają głosu” – mówi południowoafrykański pisarz Damon Galgut, laureat Nagrody Bookera za rok 2021.
One wciąż nie mają głosu
„Obietnica” to powieść o świetności i upadku południowoafrykańskiej rodziny Swartów. Od 1986 r. do współczesności. To zamożni Afrykanerzy, którzy prowadzą dobrze prosperującą farmę. Rachel Swart złożyła obietnicę swojej czarnoskórej służącej Salome, że dom, w którym ta mieszka, przejdzie na jej własność. I ta obietnica jest kanwą książki, której akcja toczy się przez trzy dekady.
Obietnica w powieści jest obecna jeszcze inaczej: „Republika Południowej Afryki, kiedy stała się państwem demokratycznym w 1994 roku, złożyła obietnicę. Miała być krajem innym niż dotychczas. Nie spełniliśmy tej obietnicy. Wielu mieszkańców RPA pozostaje rozgoryczonych złamanym przyrzeczeniem” – mówi Damon Galgut w wywiadzie dla „Dwutygodnika”. – „Trzydzieści lat demokracji w RPA niewiele zmieniło w życiu takich osób jak Salome – niewykształconych czarnych kobiet. One wciąż nie mają głosu”.
Prawo do własnego miejsca w świecie
Żeby to podkreślić, pisarz prawie nie udziela głosu Salome. O spełnienie obietnicy dla niej walczy ze swoją rodziną córka Rachel, Amor.
Obietnicę słyszała jedynie dziewczynka – czy dobrze ją zapamiętała i słusznie zrozumiała intencje matki? Czy spełnienie obietnicy o domu to jedyne, co rodzina Swartów mogła zrobić dla Salome i jej syna?
Jak trudno Swartom zmienić wielopokoleniowe uprzedzenia, by dać czarnoskórym prawo do swojego – dosłownie – miejsca na ziemi? Jak upadek apartheidu wpłynie na rodzinę? Czy wydarzenia wielkiej historii przyniosą im jedynie upadek i śmierć?
Historia jeszcze jej nie podeptała
„Amor jest trzynastolatką, historia jeszcze jej nie podeptała. Nie ma pojęcia, w jakim kraju żyje. Widziała czarnych uciekających przed policją, bo nie mieli przepustek, i słyszała napięte, ciche rozmowy dorosłych o zamieszkach w osiedlach, a ledwie tydzień wcześniej w szkole musieli ćwiczyć chowanie się pod ławkami na wypadek ataku, lecz nadal nie wie, w jakim kraju żyje. Trwa stan wyjątkowy, ludzi aresztuje się i zamyka bez procesu, krążą tylko pogłoski zamiast rzetelnych faktów, bo media są cenzurowane i podają wyłącznie radosne, nierealne opowiastki, lecz ona najczęściej w nie wierzy. Widziała wczoraj zakrwawioną od ciosu kamieniem twarz brata, ale wciąż nie wie, kto i dlaczego rzucił ten kamień. Grom z jasnego nieba. Nigdy nie była bystrym dzieckiem.
Jedna rzecz wciąż ją jednak nurtuje.
Ale dlaczego, mówi, powiedziałeś Pa, żeby oddać dom Salome, skoro wiedziałeś, że nie może tego zrobić? Wzrusza ramionami. Bo tak, odpowiada. Bo miałem taką ochotę.
I wtedy właśnie, choć nawet sobie tego nie uświadamia, Amor zaczyna troszkę pojmować, w jakim kraju żyje”.
Wiele jest zniuansowanych pytań w tej powieści, wiele jest momentów, w których Damon Galgut wykazuje się empatią i zrozumieniem złożonej południowoafrykańskiej rzeczywistości.
Powieść mistrzowska
Bo to powieść mistrzowska. Pomysł poprowadzenia akcji poprzez cztery odsłony, cztery pogrzeby buduje niemal teatralny klimat czterech aktów dramatu. Świetny zabieg formalny. Zresztą nie jedyny w tej powieści. Damon Galgut prowadzi narrację poprzez mini strumienie świadomości poszczególnych bohaterów, rezygnując z klasycznej formuły zaznaczonych wypowiedzi czy dialogów. Narracja w pierwszej osobie przeplata się z narracją w trzeciej osobie. Nie jest to jednak sztuczka dla sztuczki, pusty literacki gest. Dzięki niemu dokładnie wiemy, co biali bohaterowi mówią i myślą, a milczenie Salome dobrze oddaje jej brak prawa do głosu. Zabieg nie utrudnia też czytania. Wprost przeciwnie – dawno nie czytałam tak misternie skonstruowanej powieści, którą po prostu by się tak dobrze czytało. Płynnie. Z najprostszym zaciekawieniem: co będzie dalej?
Nie ma choć jednej normalnej osoby
Jest to też powieść mroczna. Rasizm i wzajemna niechęć izolują członków rodziny. Tu nikt nikogo nie wspiera, nikt za nikim nie stoi. Zatomizowana rodzina, zatomizowane społeczeństwo – co jest typowym pokłosiem życia w reżimowym kraju.
Autor od samego początku nie ukrywa, że będzie to powieść trudna j jako motto przytacza wypowiedź Federico Felliniego: „Dziś rano spotkałem kobietę ze złotym nosem. Jechała cadillakiem z małpką na ramionach. Jej kierowca się zatrzymał, a ona mnie spytała Pan jest Fellini? Dlaczego w pana filmach nie ma choć jednej normalnej osoby?”.
Trochę off-topic (jak zdjęcie powyżej :)) zacytuję opis Damona Galguta legendarnego meczu rugby z 1995 r., kiedy sport zjednoczył całe RPA. Dobrze pokazuje, czym był dla nowego, po upadku apartheidu, kraju:
Oczy innych krajów patrzą na nas czujnie
„Południowa Afryka! Dawniej ta nazwa była powodem do wstydu, ale teraz znaczy już coś innego. My naprawdę jesteśmy narodem, którego nie ima się grawitacja. Gramy dzisiaj w Johannesburgu w finałach Pucharu Świata i w całym kraju panuje nastrój radosnego podniecenia. Boksi kontra All Blacks, oczy innych krajów patrzą na nas czujnie. Od trzynastej na ulicach prawie nikogo nie ma, sprzedawcy piwa czekają z naszykowanymi zapasami, a wszystkie twarze spowija fluorescencyjna poświata. W salonach, kuchniach i na podwórkach, w restauracjach, barach i na placach ludzie nie oglądają niczego poza meczem. Nawet ci, którzy z powodu jakiejś ułomności charakteru nie lubią rugby, dzisiaj patrzą w ekran. Nie inaczej na farmie. (…)
Kto by pomyślał. Na Boga
Mecz jest tak napięty i emocjonujący, że masz ochotę wczepić się pazurami w jakiś mebel. Nasi dobrze się trzymają, nie pozwalają się przebić Johanowi Lomu, tej górze mięsa, ale sami tez nie nacierają, same kopy z kozła, zaciekła wymiana punktów, drobne ziarnka zwycięstw i porażek. Zmagania toczą się siłą woli i ciał złączonych w doskonałej jedni stęknięć i ciężkich oddechów, lecz moc daje im też wielka tęsknota, bo mimo ogromnej fizycznej walki rugby to wciąż widowisko duchowe. (…) To dopiero widok, gdy Mandela w zielonej koszulce Springboksów wręcza Puchar Fracois Pienaarowi. Moment religijnego uniesienia. Potężny Bur i stary terrorysta ściskają sobie dłonie. Kto by pomyślał. Na Boga”.
Damon Galgut, Obietnica, tłum. Dariusz Żukowski, Wyd. Czarne, Wołowiec, 2022
9/10